Choć śmiertelność dzieci poniżej pierwszego roku życia spada w USA od wielu dekad, będące motoryzacyjnym zagłębiem miasto wyłamuje się z tej tendencji. W 2012 r. na każde 1000 żywych urodzeń 15 dzieci nie dożywało pierwszych urodzin. To najwyższy odsetek spośród wszystkich miast w USA, a także wyższy niż notowany w Chinach, Meksyku i Tajlandii.
- Detroit to złe miejsce. Tutaj większość mężczyzn nie ma pracy i nie radzi sobie z utrzymaniem rodziny. My, kobiety, musimy sobie radzić same – oceniła Crystal Cook, 20-letnia kobieta czekająca na wizytę w centrum pomocy kobietom Scotsdale.
Jak ocenia agencja Bloomberg, miastu w które uderzył kryzys w branży motoryzacyjnej, udało się obniżyć przestępczość i przyciągnąć pracodawców. Wciąż jednak nie ma postępów, jeśli chodzi o poprawę losu dzieci. Aż 60 proc. z nich żyje w biedzie, podczas gdy w skali kraju ten odsetek sięga 20 proc. Dobrych warunków do rozwoju dzieci nie tworzą otyłość i złe nawyki żywieniowe matek. Zaledwie 49,4 proc. dorosłej ludności pracuje lub szuka pracy, co jest najniższym odsetkiem wśród 41 miast, dla których dostępne są statystyki rządowe. W zdobyciu pracy nie pomaga niska mobilność ludności. Transport publiczny jest niewydajny, a samochodem nie dysponuje 26 proc. gospodarstw domowych, w porównaniu ze średnią krajową wynoszącą 9 proc.
Oczekiwana długość życia mieszkańców Detroit jest najniższa wśród 25 największych obszarów metropolitalnych w USA. Tymczasem, jak wynika ze statystyk, przez mieszkanki Detroit usuwana jest blisko co trzecia ciąża.
