Śmiertelność dzieci w Detroit wyższa niż w Chinach

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-06-12 13:05

Gospodarczy upadek amerykańskiego miasta Detroit uderza nie tylko w przedsiębiorców. Jego ofiarą padły też dzieci.

Choć śmiertelność dzieci poniżej pierwszego roku życia spada w USA od wielu dekad, będące motoryzacyjnym zagłębiem miasto wyłamuje się z tej tendencji. W 2012 r. na każde 1000 żywych urodzeń 15 dzieci nie dożywało pierwszych urodzin. To najwyższy odsetek spośród wszystkich miast w USA, a także wyższy niż notowany w Chinach, Meksyku i Tajlandii.

- Detroit to złe miejsce. Tutaj większość mężczyzn nie ma pracy i nie radzi sobie z utrzymaniem rodziny. My, kobiety, musimy sobie radzić same – oceniła Crystal Cook, 20-letnia kobieta czekająca na wizytę w centrum pomocy kobietom Scotsdale.

Jak ocenia agencja Bloomberg, miastu w które uderzył kryzys w branży motoryzacyjnej, udało się obniżyć przestępczość i przyciągnąć pracodawców. Wciąż jednak nie ma postępów, jeśli chodzi o poprawę losu dzieci. Aż 60 proc. z nich żyje w biedzie, podczas gdy w skali kraju ten odsetek sięga 20 proc. Dobrych warunków do rozwoju dzieci nie tworzą otyłość i złe nawyki żywieniowe matek. Zaledwie 49,4 proc. dorosłej ludności pracuje lub szuka pracy, co jest najniższym odsetkiem wśród 41 miast, dla których dostępne są statystyki rządowe. W zdobyciu pracy nie pomaga niska mobilność ludności. Transport publiczny jest niewydajny, a samochodem nie dysponuje 26 proc. gospodarstw domowych, w porównaniu ze średnią krajową wynoszącą 9 proc.

Oczekiwana długość życia mieszkańców Detroit jest najniższa wśród 25 największych obszarów metropolitalnych w USA. Tymczasem, jak wynika ze statystyk, przez mieszkanki Detroit usuwana jest blisko co trzecia ciąża.

Panorama Detroit, stolicy amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego FOT. Bloomberg
Panorama Detroit, stolicy amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego FOT. Bloomberg
None
None