Soja, kukurydza i rzepak mogą zastąpić mączkę...

Mira Wszelaka
opublikowano: 2001-02-07 00:00

Soja, kukurydza i rzepak mogą zastąpić mączkę...

...ale i tak wzrost cen pasz na rynku jest nieunikniony

Wprowadzenie całkowitego zakazu importu mączki do Polski nie zapowiada wielkiego wstrząsu na krajowym rynku paszowym. Jednak na nowej sytuacji mogą skorzystać importerzy soi oraz producenci kukurydzy i rzepaku.

Po wielu debatach, związanych z chorobą BSE, rząd zablokował import mączki kostnej. Zakaz nie oznacza całkowitego wycofania tego komponentu. Jednak krajowej mączki jest jak na lekarstwo i — jak informują przetwórcy — praktycznie schodzi na pniu. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest zastępowanie mączki białkiem roślinnym, czyli głównie śrutą sojową i rzepakową oraz mączką rybną. Wzrost popytu nie ominie także kukurydzy oraz otrąb pszennych i żytnich. Jednak zdaniem Janusza Januszewskiego, dyrektora mieszalni pasz Spomis-Gołańcz (woj. wielkopolskie), ani kukurydza, ani otręby nie są w stanie zastąpić mączki.

Czas na śrutę

Jednak część przedsiębiorstw handlowych już zmienia kurs. Arkadiusz Słodkowski z firmy twierdzi, że firma, która do tej pory zajmowała się głównie handlem mączką, już od kilku miesięcy zastępuje ją śrutą sojową. Przetwórcy pasz uważają bowiem, że stała się doskonałym substytutem mączki.

— Surowiec, pochodzący głównie z Ameryki Południowej, już od dłuższego czasu osiąga coraz niższą cenę. Ostatni zanotowany spadek wyniósł niemal 10 proc. — podkreśla Joanna Jajus z z Poznańskiej Giełdy Towarowej.

Zdaniem analityków, niska cena związana jest ze spodziewanym urodzajem na soję w Brazylii i Argentynie.

Między młotem

Jerzy Plewa, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa, twierdzi że nowa sytuacja stwarza także duże możliwości krajowym producentom rzepaku. Polska jest znaczącym producentem tego zboża, które ze względu na zawartość białka może zastąpić mączkę. Wiceminister dodaje, że brak limitowania produkcji powinien dodatkowo podnieść jego atrakcyjność.

Zapał wiceministra studzi nieco Michał Kisiel z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Jego zdaniem, śruta rzepakowa nie nadaje się do żywienia ani trzody, ani drobiu. W obu przypadkach stanowi ona jedynie 5 proc. składników paszy.

Inaczej sprawa wygląda w przypadku bydła i owiec. Tutaj śrutę można stosować bez limitu. Przeszkodą jest jednak gwałtowny spadek produkcji wołowiny w związku z chorobą szalonych krów.

Jak twierdzi Janusz Januszewski, rodzimi producenci skorzystają z nowej koniunktury w przyszłym sezonie. W tym roku zasiewy na rzepak ozimy już się zakończyły.

Tymczasem z zawirowania na rynku mogą skorzystać nie tylko producenci, ale i importerzy kukurydzy. Od dłuższego czasu zapotrzebowanie na ten gatunek zboża rośnie. Jak zauważa Michał Kisiel, ma to swoje źródło w zwiększeniu spożycia drobiu, kukurydza stanowi bowiem jeden z głównych składników jego żywienia. Wydaje się, że zrozumieli to krajowi producenci, którzy co roku zwiększają produkcję. W tym sezonie jednak sytuacja na rynku kukurydzy jest wyjątkowa ze względu na nieurodzaj na Węgrzech i w Słowacji — głównych dostawców tego zboża.

— Jeszcze w grudniu jej cena wynosiła około 500 zł za tonę, podczas gdy obecnie sięga 600 zł — informuje Joanna Jajus.

Analitycy oceniają, że tendencja wzrostowa zostanie utrzymana jeszcze przez długi czas.

Będzie drożej

Nie mają powodów do zadowolenia producenci z branży mięsnej. Analitycy ostrzegają, że już niebawem koszty zakupu pasz znacznie wzrosną. Tłumaczą to wzrostem cen na tzw. zboża paszowe. Zdaniem Janusza Januszewskiego, już w ostatnim miesiącu pasze podrożały o 60 zł na tonie, co stanowi 6-8 proc. wartości produktu.

— Nie wiadomo, czy rynek zaakceptuje wzrost cen. Wszystko będzie zależeć od wielkości importu soi — mówi Arkadiusz Słodkowski.