Branża private equity w Europie Środkowej przeszła obronną ręką przez kryzysowy rok 2011, wynika z najnowszego raportu europejskiej organizacji branżowej EVCA. Działające w regionie fundusze private equity (PE, specjalizujące się w inwestycjach w spółki niepubliczne) i venture capital (VC, inwestujące w przedsięwzięcia na wczesnym etapie rozwoju) nie narzekają na brak zainteresowania inwestorów.
Z odsieczą dla gospodarki
W ubiegłym roku fundusze zebrały na inwestycje w regionie 941 mln EUR, o 48 proc. więcej niż rok wcześniej. Wydały jeszcze więcej, bo 1,24 mld EUR. Z tej kwoty ponad połowa przypadła na Polskę. Walnie do tego przyczyniło się nabycie udziałów w sieci Żabka przez Mid Europa Partners. Fundusze zamknęły przy tym inwestycje na kwotę 1,38 mld EUR, co było największą wartością w historii.
— Te dane pokazują, że fundusze private equity mogą być głównym i niezawodnym źródłem finansowania. Trudne warunki ekonomiczne nie mają na nie aż tak dużego wpływu, a to umożliwia im wspieranie ożywienia gospodarczego — komentuje Dörte Höppner, sekretarz generalna EVCA.
Inwestycje funduszy w przedsięwzięcia na wczesnym etapie rozwoju sięgnęły w skali regionu 7,6 proc. inwestycji ze wszystkich źródeł. W ciągu 12 miesięcy finansowanie od funduszy private equity pozyskało 57 polskich firm, najwięcej od 2008 r. Mimo to ubiegłoroczne inwestycje funduszy w Polsce to wciąż równowartość niespełna 0,2 proc. PKB. W Europie ten odsetek jest zwykle prawiedwukrotnie wyższy, a np. w Szwecji — aż pięciokrotnie wyższy. To zdaniem EVCA pokazuje potencjał drzemiący w naszym rynku.
Polski inwestor stroni od PE
— W długim okresie private equity oferuje zyski o kilka punktów proc. wyższe od stóp zwrotu z indeksów giełdowych. Daje możliwość dywersyfikacji wobec innych form lokowania kapitału, a na dodatek wyniki cechują się pewną powtarzalnością. Najlepsi zarządzający mają bowiem duże szanse na powtórzenie dobrych wyników także w przyszłości — chwali Khai Tan, prezes Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych.
Mimo to kapitał zainwestowany w aktywnych nad Wisłą funduszach ma rzadko biało-czerwone barwy. Historycznie krajowi inwestorzy zapewniali zaledwie około 10 proc. zbieranych pieniędzy. Gros kapitału pochodziło z zagranicy. Wśród jego dostarczycieli dominują fundusze emerytalne, banki i fundusze funduszy, które w swojej polityce mają inwestowanie części portfela w private equity. Teoretycznie do rozwoju rynku mogliby się przyczynić polscy inwestorzy instytucjonalni.
— Kiedyś z tej formy inwestycji korzystały krajowe banki, ale teraz spośród inwestorów instytucjonalnych własny fundusz ma tylko KGHM. A szkoda, bo private equity byłoby idealne np. dla PZU — zauważa Tomasz Głowacki, odpowiedzialny za Europę Środkową i Wschodnią w funduszu Riverside Europe Partners.
— Większość firm nie ustala z góry kwot przeznaczanych na inwestycje alternatywne. W przypadku OFE i firm ubezpieczeniowych przeszkodą są bariery prawne. Liczymy, że ostatecznie znikną one w tym roku — dodaje Khai Tan. Honor polskiego inwestora ratują najzamożniejsi inwestorzy prywatni.
Nic dziwnego. Aby mieć szansę na inwestycję w klasycznym funduszu private equity, należy zwykle dysponować kwotą co najmniej 5 mln EUR (ponad 20 mln zł). Do rzadkości należą podmioty takie jak krakowska sieć inwestorów prywatnych Status. Aby mieć szansę na uczestnictwo w inwestycjach, wystarczy relatywnie mniejsza kwota, bo 1 mln zł. Inwestorom o skromniejszych możliwościach pozostaje korzystanie z dostępnych na giełdzie wehikułów inwestycyjnych. Przykładem jest MCI Management i liczne małe firmy inwestycyjne, notowane na rynku podstawowym i alternatywnym GPW.
— W tych przypadkach nie inwestujemy jednak w fundusz private equity, ale w firmę, która nim zarządza. Inwestycje w takiej formie to nieznaczna część rynku — zastrzega Tomasz Głowacki.
Uwaga na płynność
Jak przyznaje specjalista, ze względu na znaczące ryzyko inwestycje w private equity powinny mieć ograniczony udział w portfelu. Barierą jest konieczność rezygnacji z dysponowania pieniędzmi nawet na 10 lat, i to niezależnie, czy zarządzający spełniają oczekiwania czy nie. W nagłym wypadku inwestor może odsprzedać swój pakiet w funduszu. Jednak cena takiej transakcji będzie często zawierała dyskonto wobec oficjalnej wyceny portfela. Branży trudno też zupełnie uniezależnić się od słabej ostatnio koniunktury na rynkach akcji.
— Choć często się słyszy, że fundusze na zamkniętej inwestycji zarabiają nawet 20 proc. w skali roku, to trzeba pamiętać, że nie wszystkie spółki przynoszą równie wysokie zyski. Zakupy w czasie bańki w wycenach sprzed kilku lat sprawiły, że nawet połowa funduszy jest teraz zaledwie na zero — zauważa Tomasz Głowacki.
3 PYTANIA DO KRZYSZTOFA KULIGA, PARTNERA ZARZĄDZAJĄCEGO W INNOVA CAPITAL
Nie mamy jeszcze polskich inwestorów
1 W jaki sposób zdobywają państwo kapitał do swoich funduszy?
Pozyskiwanie pieniędzy na inwestycje to ciągły proces. Współpracujący z nami inwestorzy najczęściej zwracają uwagę na strategię funduszu, wyniki osiągane w przeszłości przez zespół oraz kwalifikacje i doświadczenie samych zarządzających. Równie ważne są finansowe aspekty, takie jak opłaty pobierane za zarządzanie. Przy tworzeniu funduszu najpierw sporządzamy memorandum inwestycyjne. Następnie klienci przeprowadzają due diligence. Spotykają się z partnerami i zarządami spółek portfelowych.
2 Jak przebiega proces inwestycyjny?
Podpisując umowę, klienci dają nam zobowiązanie do wpłacania pieniędzy, w miarę jak fundusz będzie nabywał udziały w spółkach portfelowych. Proces budowania portfela może trwać nawet 5 lat, podczas gdy okres życia funduszu to łącznie 10 lat. Jesteśmy zainteresowani wyłącznie pakietami większościowymi, ponieważ chcemy mieć wpływ na kluczowe decyzje podejmowane przez spółki.
3 Jakim kapitałem trzeba dysponować, żeby móc zainwestować w państwa fundusz?
Próg wejścia to 5 mln EUR. Być może dlatego do tej pory mieliśmy wyłącznie inwestorów zagranicznych. Mówimy o inwestorach dysponujących kapitałami idącymi przynajmniej w dziesiątki milionów euro, bo private equity to tylko jedna z pozycji w ich portfelach. Maksymalny udział tego typu inwestycji w portfelu, z jakim się spotkałem, sięgał 20 proc. Zainwestować można także na rynku wtórnym. W takim wypadku transakcje przeprowadza się zarówno na udziałach, jak i na zobowiązaniach do finansowania.