Spekulanci mogą zagrozić pozycji złotego

Materiał redakcyjny
opublikowano: 1999-02-05 00:00

Spekulanci mogą zagrozić pozycji złotego

Przez ostatnich kilkanaście dni złoty mocno stracił na wartości. W połowie stycznia dolar kosztował 3,5380 zł. We wtorek już 3,7335 zł. W tym czasie odchylenie od parytetu NBP zmalało prawie o 4 punkty procentowe (z 6,42 proc. dla kupna i 6,24 proc. dla sprzedaży dolara do 2,89 proc. dla kupna i 2,80 proc. dla sprzedaży). Zdaniem analityków rynku pieniężnego, ten spadek wartości złotego jest wynikiem tzw. krótkiej sprzedaży stosowanej przez banki zagraniczne. Oznacza to, że liczą one na osłabienie się złotego. Przy okazji same powodują, że złoty słabnie. Polega to na tym, że banki pożyczają złote i sprzedają je tak, aby obniżyć cenę. Potem za uzyskane ze sprzedaży dolary na powrót kupują złote i następnie spłacają kredyt. Ponieważ cena złotego spadła, za tę samą kwotę dolarów zyskują więcej złotych. Wystarczy więc im na spłatę kredytu, a reszta uzyskanej kwoty stanowi ich zysk, który zamieniają na dolary.

TAKICH OPERACJI zabrania polskie prawo dewizowe. Nie pozwala ono na pożyczanie przez zagraniczne banki złotych od polskich banków. Banki zagraniczne omijają jednak te przepisy poprzez tzw. transakcje swapowe. Bank zagraniczny umawia się z bankiem polskim, że sprzeda mu określoną kwotę dolarów, za które dostanie złote. Jednocześnie od razu ustalają, że np. za miesiąc bank zachodni odkupi dolary po cenie wyższej niż ta, którą zapłacił. W rezultacie zagraniczna instytucja finansowa dysponuje dostateczną ilością złotych, by móc zachwiać ich ceną.

— Ostatnio złoty się osłabiał między innymi wskutek jego sprzedaży przez zagranicznych inwestorów. Widzę, że nie sprzedają oni akcji, obligacji czy bonów skarbowych, a sprzedają złotego. Skąd go mają? Muszą go pożyczyć. A w jaki sposób? Poprzez swapy. A wiem, że poprzez swapy pożyczają dużo — powiedział PAP jeden z analityków.

SKALA TRANSAKCJI swapowych jest trudna do oszacowania ze względu na brak odpowiednich danych. Oblicza się jednak, że przez 10 miesięcy w taki sposób napłynęło do Polski około 2 mld USD (prawie 7,5 mld zł), które nie zostały uwzględnione przez NBP jako kapitał krótkoterminowy. W dodatku analitycy twierdzą, że w zeszłym roku obroty na transakcjach tego typu wzrosły dwu-, a może nawet trzykrotnie w porównaniu z 1997 r.

KOMISJA Nadzoru Bankowego ostatnio wprowadziła nowe zasady sprawozdawczości bankowej, które dają NBP lepszy ogląd sytuacji na rynku pieniężnych instrumentów pochodnych. Mimo to pełny wgląd w operacje swapowe i inne operacje na instrumentach pochodnych bank centralny będzie miał dopiero po 2000 r., gdy Polska otworzy się w pełni na przepływ kapitału krótkoterminowego.

NIEKTÓRZY ANALITYCY twierdzą, że nie ma jednak obecnie takiej możliwości, aby zagraniczni spekulanci zagrozili poważnie pozycji złotego. Rezerwy banku centralnego umożliwiają zaspokojenie popytu na dolary nawet wtedy, gdy cały pieniądz rezerwowy, znajdujący się obecnie w systemie bankowym (czyli około 50 mld zł), zostałby skierowany na zakupy tej waluty. Jednak ich zdaniem, gdyby doszło do naprawdę poważnego ataku na złotego, NBP nie byłby w stanie obronić naszej waluty.

— Bank centralny byłby bezradny, bo bez względu na to, jak duże sumy rzuciłby na obronę złotego, spekulanci są w stanie rzucić jeszcze większe kwoty, ponieważ mogą je pożyczyć — uważa jeden z analityków.

TEN CZARNY SCENARIUSZ mógłby się jednak sprawdzić dopiero wtedy, gdyby inwestorzy zagraniczni doszli do wniosku, iż złoty jest mocno przeszacowany. A do takiego stwierdzenia mógłby ich skłonić wysoki deficyt na rachunku bieżącym obrotów z zagranicą i pogorszenie się innych czynników gospodarczo-politycznych, rzutujące na obraz Polski. Niektórzy analitycy twierdzą jednak, że deficyt na rachunku obrotów bieżących w tym roku przekroczy poziom 6 proc. produktu krajowego brutto. I wówczas mogłoby dojść do kryzysu finansowego.

ZŁOTY TRACI: NBP ma wystarczające rezerwy dla podtrzymania pozycji złotego, ale w przyszłości kryzys finansowy nie jest wykluczony.