W piątek 16.07 na rynkach akcji w USA nadal panował obóz niedźwiedzi. Indeksy całkiem mocno spadły (S&P 500 o 0,75%, a NASDAQ o 0,8%). W komentarzach pisano o ataku pandemii (16. 07 liczba zakażeń w USA wzrosła o 70% w stosunku do poprzedniego tygodnia, a zgonów o 26%) oraz o słabym odczycie indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (nieoczekiwanie w lipcu zanurkował – dane wstępne).
Wydaje mi się jednak, że to nie dane makro prowadziły do spadku indeksów. Zwracał uwagę spadek cen akcji spółek sektora FAANG. Inwestorzy zaczęli obawiać się, że nawet bardzo dobre wyniki kwartału podawane przez te spółki wywołają realizację zysków podobną do tej, która obserwowaliśmy po publikacji raportów kwartalnych dużych amerykańskich banków.
W poniedziałek tytuły w mediach robiło przed europejską sesje na rynku akcji porozumienie OPEC+. W niedzielę bowiem nagle zebrało się gremium decyzyjne tego szczytu. Doszło do porozumienia ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, dzięki czemu ustalono, że wydobycie zwiększy się o 400 tys. baryłek dziennie, a OPEC znowu ma już działać razem. Ceny ropy spadały jak kamień tracąc blisko osiem procent.
Nie była to odosobniona przecena, bo dotknęła ona prawie wszystkich rynków (również bitcoina) za wyjątkiem złota, które znowu wróciło do statusu bezpiecznej przystani. Indeksy giełdowe w Europie traciły chwilami po trzy procent kończąc dzień ponad 2,5% spadkiem. Uciekający z innych aktywów kapitał pakował się w obligacje, nadal uważane za bezpieczną przystań, dzięki czemu ich rentowność gwałtownie spadła, a sygnał wzrostu rentowności dziesięcioletnich obligacji USA (gwiazda poranna) został zanegowany.
Oczywiście komentatorzy poszli drogą wytyczoną przez linię najmniejszego oporu, czyli rozpisywali się (już w tytułach) o tym, że przecena wynikała z rozprzestrzeniania się wariantu delta koronawirusa. Jakiś wpływ zapewne to miało, bo dodawało się do mozaiki powodów, dla których doszło do bliskiej paniki ucieczki z rynków finansowych.
W tej mozaice (sałatce) wyróżniłbym kilka składników. Po pierwsze były to właśnie (o tym pisałem już wyżej po piątkowej sesji) reakcje graczy na raporty kwartalne spółek. To według mnie był najważniejszy powód. Po drugie wielu komentatorów/analityków wróciło do tematu, który omawiałem w komentarzu tygodniowym 9.07.
Chodziło o reakcję na „chiński czynnik”, czyli obawę o to, że słabnący wzrost gospodarki Chin może być sygnałem, że to samo będzie czekać gospodarki innych krajów. Jak pamiętamy ten strach doprowadził do umiarkowanej przeceny w czwartek 8.07, po której już następnego dnia indeksy biły rekordy, bo inwestorzy wierzyli, że jak zawsze nadchodzący już w następnym tygodniu sezon publikacji raportów kwartalnych (zyski miały sięgać gwiazd) pomoże bykom.
Uważam, że słaba reakcja na wyniki dużych banków tę narrację unieważniły. Być może chwilowo, na co wskazuje stosunkowo mały (jeden procent) spadek indeksu NASDAQ – nadchodzą wyniki spółek FAANG, co może jednak pomóc rynkom. Kolejnym składnikiem omawianej mozaiki teoretycznie jest inflacja, ale mocny spadek cen surowców zmniejszy obawy o jej wzrost inflacji i to jest chyba jedyny plus poniedziałkowej przeceny. Wielu graczy zaczęło te ż mówić o zdecydowanie za drogich akcjach.
Kolejny czynnik to geopolityka, a w niej kolejny czynnik czyli wzrost napięcia na linii USA – Chiny. Tutaj cytat z Bankier.pl: „USA, wspólnie z Unią Europejską, NATO i Japonią, oskarżyły w poniedziałek Chiny o atak hakerski na serwery Microsoft Exchange [wykryty w marcu tego roku – przypis mój], który dotknął setki tysięcy podmiotów na całym świecie. Waszyngton zarzucił Pekinowi "nieodpowiedzialne i destabilizujące zachowanie". Prezydent USA Joe Biden oświadczył w poniedziałek, że dochodzenie w sprawie chińskich cyberataków jeszcze się nie skończyło i nie wykluczył sankcji wobec ChRL.
Dodał też, że Pekin świadomie chroni i pomaga hakerom atakującym zachodnie państwa i firmy.”. Biały Dom stwierdził również, że „…na przestrzeni ostatnich lat hakerzy pracujący dla chińskich służb wielokrotnie dopuszczali się ataków ransomware, wymuszeń czy zwykłych kradzieży w Internecie.”. Oburzenie Chin było potężne, ale ten temat przeleciał przez media niezbyt dostrzeżony.
No i w końcu jest ten ostatni czynnik, czyli wariant delta wirusa. Rzeczywiście atakuje on wiele krajów, ale to przecież było wiadomo od dawna, a w poniedziałek 19.07, mimo tego ataku pandemii, w Wlk. Brytanii odnotowano „dzień wolności”, bo rząd zrezygnował z wielu obostrzeń anty-pandemicznych. To nie znaczy, że wszędzie tak robiono, ale postępujące (powoli) szczepienia dawały szansę na niezbyt duże obciążenie systemów ochrony zdrowia i na uniknięcie lockdownów, a przecież to przede wszystkim one szkodzą gospodarkom. Owszem, ten czynnik jest składnikiem mozaiki, która leżała u podłoża poniedziałkowej przeceny, ale nie jest jej podstawowym składnikiem.
Pozostawało pytanie, czy ta mieszanka czynników trwale uderzy w rynki, czy może będzie to jak zwykle chwilowa panika, po której zacznie się umniejszanie wagi poszczególnych składników mozaiki, a indeksy ruszą na północ. We wtorek dawała na to szansę reakcja na wyniki kwartalne IBM publikowane po poniedziałkowej sesji oraz początek sesji w Europie.
Na tym tle zachowanie polskich rynków można uznać za dość spokojne. Oczywiście WIG20 i inne indeksy zanurkowały, a MWIG40 uformował nawet formację RGR zapowiadającą dalsze spadki, ale WIG20 utrzymał się w kanale trendu bocznego rozpoczętego z końcem maja. Nadal traci złoty, ale nie wyróżniał się negatywnie, bo traciły waluty rynków rozwijających się (awersja do ryzyka).
Link do tygodniowego komentarza:
https://iwealth.pl/slaby-poczatek-sezonu-raportow-kwartalnych-w-usa/