W piątek, 15 sierpnia, prezydenci Stanów Zjednoczonych i Rosji spotkają się na Alasce, by rozmawiać o zakończeniu walk rosyjsko-ukraińskich. Pod koniec ubiegłego tygodnia sama informacja o planowanym szczycie mającym potencjalnie doprowadzić do pokoju za wschodnią granicą podbiła notowania na warszawskiej giełdzie. Indeks największych spółek, jakim jest WIG20, pokonał 3000 pkt, czyli poziom niewidziany od 17 lat.
Analitycy nie wierzą jednak, by jakikolwiek wynik szczytu na Alasce stal się impulsem do dalszych dynamicznych zwyżek na GPW.
- Mamy bardzo zaawansowane trendy wzrostowe na GPW i złotym, więc wynik szczytu nie będzie punktem zwrotnym. Pozytywny scenariusz w dużej mierze jest już wyceniony. Bezpośrednio po spotkaniu WIG20 może wzrosnąć do około 3100 pkt, ale będzie to już schyłek trendu obserwowanego w ostatnich miesiącach, a nie początek nowego trendu długoterminowego. Dotychczasowe zwyżki na warszawskiej giełdzie wynikały m.in. z tego, że amerykański prezydent Donald Trump od objęcia urzędu mówił, że doprowadzi do zakończenia wojny między Rosją a Ukrainą – uważa Michał Stajniak, wicedyrektor działu analiz XTB.
Indeks WIG20 widzi jednak wyżej niż 3100 pkt, mogące być efektem pozytywnej reakcji na piątkowe spotkanie. W nieco dłuższej perspektywie zapowiada osiągniecie przez benchmark 3200 pkt.
- Bez względu na wynik rozmów na Alasce trend wzrostowy nie jest jeszcze wyczerpany. Wielką niewiadomą jest za to kwestia ceł między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W tej kwestii sporo się może jeszcze zmienić – uczula Michał Stajniak.
- Gdyby pojawiła się twarda deklaracja zawieszenia broni, to impuls wzrostowy związany z tym spotkaniem pewnie by się pojawił. Wydaje się jednak, że rynek coraz mniej wierzy, że to spotkanie przyniesie pokój – mówi Marcin Kiepas, analityk firmy Tickmill.
Podobnie jak Michał Stajniak uważa jednak, że nie oznacza to dla WIG20 i WIG końca trendu wzrostowego, który w tym roku wyniósł oba indeksy prawie 40 proc. w górę.
- Dynamika wzrostu nie będzie już taka, jak na początku roku. ale raczej taka, jak od maja - zwyżki są szarpane, przerywane korektami spadkowymi lub stabilizacją notowań. Nie ma jednak przeciwwskazań, by WIG20 nie zakończył roku powyżej 3000 pkt, a to dlatego, że wojna to tylko jeden z tematów istotnych dla inwestorów. Przede wszystkim interesują ich jednak czynniki bardziej fundamentalne. Po wakacjach amerykański bank centralny zacznie obniżać stopy procentowe, a to siłą rzeczy będzie podbijać notowania na Wall Street i innych rynkach. U nas też można się spodziewać obniżki stóp procentowych we wrześniu – tłumaczy Marcin Kiepas.
- Obecnie inwestorzy grają pod obniżki stóp procentowych w Polsce. Jeżeli wynik spotkania na Alasce miałby mieć bezpośrednie przełożenie na GPW, to będzie ono jednodniowe. Ale nawet kilkugodzinny impuls wzrostowy może wynieść warszawskie indeksy na nowe szczyty, zachowując tym samym dynamikę hossy. Obecnie jest ona w trudnym stadium, ale wyjście indeksów na nowe szczyty mogłoby pchnąć ją na nowy etap, w którym nowe rekordy będą bite niemal co tydzień – twierdzi Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią.
Jego zdaniem, to że WIG20 i WIG są od początku roku na plusie około 40 proc., nie neguje takiego założenia.
- Te 40 proc. zupełnie mnie nie przekonuje do tezy, że jeszcze w ty roku GPW nie może być dużo wyżej. Trzeba pamiętać, że WIG20 kilkanaście lat tkwił w trendzie horyzontalnym. Jak się wychodzi z takiej konsolidacji, to trend zmienia się na długi czas – podkreśla Łukasz Wardyn.
Banki GPW nie pogrążą, a inne spółki napędzą
Według Marcina Kiepasa relatywna siła GPW powinna się teraz przenieść z banków na spółki żyjące z typowego popytu konsumenckiego, deweloperów, a może też Orlen.
- Po pierwsze spółki detaliczne są jeszcze w miarę tanie. Po drugie, wśród makroekonomistów panuje przekonanie, że odbicie popytu konsumpcyjnego do końca roku powinno przewyższać inflację i dynamikę płac – uzasadnia swoje nastawienie do poszczególnych sektorów analityk firmy Tickmill.
Przypomina przy tym, że w środę, 13 sierpnia, GUS opublikuje wstępny szacunek PKB za drugi kwartał 2025 r. Konsens prognoz zakłada wzrost o 3,4 proc. rok do roku, wobec 3,2 proc. w pierwszym kwartale.
- To powinno przełożyć się na lepsze zachowanie LPP i CCC, choć ta ostatnia spółka po ostatnich spadkach nie jest przykładem, który budzi zaufanie. Łatwiej będzie miało Pepco, bo wyczyszczenie zaszłości powoduje, że też będzie pozycjonowało się na wzrost – twierdzi Marcin Kiepas.
Zaznacza, że deweloperom powinno sprzyjać obniżenie stóp procentowych przez NBP. Zarazem nie ugodzi ono przez kilka kwartałów w wyniki banków, które przez swój udział w indeksach ciągnęły je do góry w ostatnich miesiącach. Przypomina, że zaprezentowane dopiero co wyniki sektora finansowego za drugi kwartał 2025 r. były raczej pozytywnym zaskoczeniem i widać to również po kursach.
- Przykładem może być zachowanie PKO BP po odcięciu dywidendy. Dywidenda odcięta, a po kursie tego nie widać. Od razu wrócił do poziomu sprzed dnia dywidendy – zwraca uwagę Marcin Kiepas.
- Historycznie rzecz biorąc kursy banków zachowywały się bardzo dobrze praktycznie do końca hossy, nawet w środowisku spadających stóp procentowych. Nie jest tak, że notowania banków stawały w miejscu, a inne sektory szły w górę. Banki też rosły - wolniej, ale rosły. Przy niższych stopach procentowych portfel kredytowy robi się bowiem zdrowszy, a wolumen kredytów zwiększa – dodaje Łukasz Wardyn.
Rozczarowanie mocno nie zaboli
Mimo wiary w dalsze zwyżki na GPW ich prognozowanie nie jest łatwe. Skoro główne indeksy zyskały od początku roku niemal 40 proc., to czy rok 2025 zakończą o 50 proc. wyżej niż 2024?
- To dość kusząca perspektywa, ale wzrost o kolejne 10 pkt proc. to dojście przez WIG do około 120 tys. pkt. Trudno to sobie wyobrazić. Z drugiej strony 110 tys. pkt też trudno było sobie wyobrazić. Zaryzykowałbym jednak, że na koniec roku WIG będzie 5 proc. wyżej niż obecnie – komentuje Marcin Kiepas.
Najgorszym możliwym scenariuszem dla polskiego rynku jest odrzucenie ustaleń Donalda Trumpa i Władimira Putina przez Ukrainę. Amerykański prezydent oskarżyłby zapewne Ukrainę o brak chęci porozumienia
Jest za to zdania, że jeśli nadzieje na pokój w wyniku piątkowego szczytu okażą się płonne, to szczególnie negatywnej reakcji na GPW nie będzie.
- Może zostać wymazany ruch wzrostowy z końcówki ubiegłego tygodnia. Dalszych spadków z tego nie będzie, bo panuje przeświadczenie, że ta wojna musi jednak zmierzać do końca – wyjaśnia Marcin Kiepas.
W podobnym tonie wypowiada się Michał Stajniak. Jego zdaniem jeśli szczyt na Alasce zakończy się niczym – w rozumieniu zachowania obecnego status quo – WIG20 spadnie w okolice 2900 pkt., czyli pułapu, z którego poszedł do góry na wieść o organizacji szczytu. Wicedyrektor działu analiz XTB bierze jednak pod uwagę jeszcze jeden rozczarowujący wariant rozmów.
- Najgorszym możliwym scenariuszem dla polskiego rynku jest odrzucenie ustaleń Donalda Trumpa i Władimira Putina przez Ukrainę. Amerykański prezydent oskarżyłby zapewne Ukrainę o brak chęci porozumienia. W takiej sytuacji korekta mogłaby być bardziej znacząca, w przypadku indeksu WIG20 sięgając nawet 2700 pkt – uważa Michał Stajniak.