Sprawa WGI: to nie porażka, ale klęska wymiaru sprawiedliwości

opublikowano: 28-06-2022, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Warszawska Grupa Inwestycyjna upadła 16 lat temu. Półtora roku temu sąd pierwszej instancji zdjął z jej menedżerów odium winy za gigantyczne straty klientów. Sąd apelacyjny uznał ten wyrok za niewłaściwy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czym była WGI
  • jakie straty ponieśli jej klienci
  • jakie zastrzeżenia do wyroku uniewinniającego menedżerów WGI miał sąd apelacyjny
  • jakich argumentów podczas apelacji używała prokuratura i oskarżyciele posiłkowych
  • a jakich obrońca menedżerów WGI

247,9 mln zł straciło 1156 osób na upadku Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI). Gdy w kwietniu 2006 r. WGI utraciła licencję domu maklerskiego przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 2,6 tys. zł. W kwietniu 2022 r. było o 4 tys. zł wyższe. W oparciu o ten przelicznik straty klientów WGI w dzisiejszych pieniądzach można więc szacować na blisko 640 mln zł. A to i tak tylko te uwzględnione w akcie oskarżenia. Sami poszkodowani twierdzą, że stracili 339 mln zł, czyli w przeliczeniu na dzisiejsze pensje 874 mln zł.

Strat klientów nie kwestionują Łukasz K., Maciej S., Andrzej S., menedżerowie WGI oskarżeni o ich spowodowanie przez prokuraturę. Twierdzą jednak, że straty wynikają z nieudolnych działań Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG to poprzedniczka prawna KNF) związanych z odebraniem firmie licencji na działalność maklerską. W głównym procesie dotyczącym WGI sędzia Anna Bator-Ciesielska z Sądu Okręgowego w Warszawie oczyściła zresztą menedżerów z zarzutów.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w składzie Jerzy Leder, Anna Zdziarska, Przemysław Filipkowski uchylił wyrok uniewinniający i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji. Pierwotny wyrok zapadł tam 17 listopada 2020 r., a sprawa była procedowana – jak przypominał sąd apelacyjny - od 17 grudnia 2012 r. Do dziś minęło więc 9,5 roku postępowania sądowego (wcześniej sprawa latami tkwiła w prokuraturze).

Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok uniewinniający i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji.

- To jest nawet nie porażka, ale klęska wymiaru sprawiedliwości. To jest przykład jak nie powinien sąd pracować – ocenił Jerzy Leder, przewodniczący składu orzekającego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zanim przeszedł do istoty ustnego uzasadnienia wyroku.

Wszystko zostało zrobione źle

Przechodząc do oceny wyroku pierwszej instancji Jerzy Leder wskazał, że wyrok ten jest rażącą obrazą Kodeksu postępowania karnego. Przypomniał, że sąd powinien kształtować swoją opinię na podstawie całokształtu materiału dowodowego i jego swobodnej oceny.

- Nie dowolnej, ale swobodnej. Ta swobodna ocena musi być zgodna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. To bardzo istotne ograniczenie. Nie oznacza, że sądowi wszystko wolno – tłumaczył Jerzy Leder.

Zaznaczył, że w 100-stronicowym uzasadnieniu wyroku sąd okręgowy nie czynił ustaleń odnośnie sprawy, tylko dokonał sprawozdania z procesu, w którym dał wiarę wszystkim dowodom – zarówno tym korzystnym dla oskarżonych, jak i ich obciążającym.

- Sąd wszystkim dał wiarę, czyli nie da się skontrolować tego wyroku w takim brzmieniu – zaznaczył Jerzy Leder.

Odnośnie linii obrony menedżerów WGI stwierdził, że oczywiste jest, że oskarżeni twierdzą, że są niewinni, zrzucając winę na system informatyczny, KNF i syndyka. Jednak jak stwierdził Jerzy Leder, gdyby KNF nie przeszkodziła, to straty klientów WGI poszłyby w miliardy.

Z ucznia w prokuratora:
Z ucznia w prokuratora:
Przewodniczący składu orzekającego w drugiej instancji pochwalił jakość apelacji przygotowanych przez prokuratora i oskarżycieli posiłkowych. Prokurator Marek Skrzetuski przejął sprawę WGI tuż przed wyrokiem pierwszej instancji. Gdy spółka padała chodził do szkoły.
MAREK WISNIEWSKI

Przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia, przewodniczący składu orzekającego sądu apelacyjnego zaznaczył, że sąd drugiej instancji nie ma możliwości zmiany wyroku na skazujący, jeśli w pierwszej instancji zapadł wyrok uniewinniający.

- Prawidłowy wyrok nie musi być zgodny z zarzutem, który stawia prokurator, ale musi mieć ręce i nogi i wynikać z dowodów. W tej sprawie wszystko zostało źle zrobione – podkreślił Jerzy Leder.

Oskarżyciele widzą piramidę

Wyrok pierwszej instancji sędzia Anna Bator-Ciesielska (jednoosobowy skład sędziowski) wydała 17 listopada 2020 r., po ośmiu latach procesu i czternastu od upadku WGI. Apelacje od decyzji uniewinniającej menedżerów złożyli prokuratura i oskarżyciele posiłkowi – poszkodowani i KNF.

- Nie dowiedziałem się, jak przebiegał tok rozumowania sądu pierwszej instancji w tej sprawie – mówił podczas rozprawy apelacyjnej prokurator Marek Skrzetuski, który sprawę WGI przejął tuż przed wydaniem wyroku pierwszej instancji, a gdy padała WGI chodził jeszcze do szkoły.

Zwracał uwagę, że sędzia Anna Bator-Ciesielska oparła się wyłącznie na wyjaśnieniach oskarżonych, które stoją w sprzeczności z innymi dowodami zebranymi w sprawie. Podkreślał, że w inwestycjach należy liczyć się z ryzykiem, ale klienci WGI nie otrzymywali rzetelnych informacji o stanie rachunków. Prokurator wskazywał, że klientom chcącym się wycofać z inwestycji WGI wypłacało pieniądze na podstawie sald, które przed sądem oskarżeni przedstawiali jako projekcie przyszłych zysków.

Prawnicy reprezentujący pokrzywdzonych mówili wprost o piramidzie finansowej.

- Klienci, którzy nadal trzymali pieniądze w WGI finansowali tych, którzy dokonywali wypłat. Trudno to nazwać inaczej niż piramidą finansową – podkreślała adwokat Anna Belowska-Sroka.

- WGI to była typowa piramida finansowa. Ona była z premedytacją nastawiona na pozyskanie klientów za pomocą bardzo popularnych nazwisk obecnych w radzie nadzorczej. Te nazwiska polityków i ekonomistów niczym się nie zajmowały. One miały być tylko po to, by przyciągać naiwnych klientów – przypominał radca prawny Dariusz Okolski, również reprezentujący pokrzywdzonych.

Z WGI związana była Henryka Bochniarz, założycielka, była prezydent, a obecnie przewodniczącą rady głównej Konfederacji Lewiatan. Miejsce znalazł tam Dariusz Rosati, obecnie poseł PO, swego czasu minister spraw zagranicznych w rządzie SLD-PSL i członek Rady Polityki Pieniężnej. W WGI pojawił się również Witold Orłowski, niegdyś szef doradców ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Twarzami WGI byli także czarnoskóry ekonomista Richard Mbewe i Piotr Kuczyński. Ten ostatni obecnie pracuje dla DI Xelion. Nikt z nich nie miał postawionych żadnych zarzutów.

Przyszłe zyski i aktualne salda

WGI przedstawiało się jako instytucja inwestująca na rynku walutowym. Obecnie powiedzielibyśmy na foreksie, ale kilkanaście lat temu takiej terminologii nie używano.

Piramida:
Piramida:
Podczas rozprawy apelacyjnej, adwokat Anna Belowska-Sroka, pełnomocniczka klientów WGI, jako pierwsza z oskarżycielek zaczęła używać terminu piramida finansowa na określenie działalności WGI.
MAREK WISNIEWSKI

- Dom maklerski WGI nie posiadał strategii inwestycyjnej. Oczywiście nie było obowiązku posiadania takiej strategii, ale podmiot prowadzący działalność w takiej skali i działający zgodnie z zasadami sztuki powinien ją mieć – twierdziła Anna Belowska-Sroka.

Podkreślała, że niezależnie od skali ryzyka strategii, jaką wybierali klienci WGI, ich pieniądze były inwestowane tak samo.

WGI tylko przez część swojej działalności wykorzystywała licencję domu maklerskiego. Nikt o to jednak nie ma pretensji, gdyż takie wtedy było prawo. Gdy się zmieniło WGI wystąpiła o licencję, którą KPWiG później cofnęła. Zbiegło się to z niewypłacalnością WGI wobec klientów.

- W stosunku do domu maklerskiego WGI KPWiG prowadził trzy postępowania administracyjne i w trackie żadnego z tych postępowań szefowie WGI nie wskazywali, że klienci są informowani o jakiś przyszłych zyskach – podkreślał Mariusz Cyran, radca prawny KNF.

Zwracał uwagę, że ta wersja interpretacji „wyciągów” dostarczanych klientom pojawiła się w wyjaśnieniach menedżerów WGI dużo później.

- To tylko linia obrony mająca wskazywać, że w WGI było więcej pieniędzy niż w rzeczywistości – podkreślał Mariusz Cyran.

- W odpowiedzi na reklamację mojego klienta, WGI DM przekazał zmodyfikowane informacje o stanie rachunków wraz z pismem przewodnim podpisanym przez Andrzej S., gdzie wprost było napisane: „informacje te zawierają rzeczywisty stan pana rachunków” – wtórował mu radca prawny Łukasz Szteleblak.

- Uzasadnienie sądu pierwszej instancji jest merytorycznie puste. Sąd nie odniósł się do materiału dowodowego i niektórych zarzutów – dodawał radca prawny Michał Zaliwski, również reprezentujący pokrzywdzonych.

Chodziło mu o pożyczki, jakie z WGI dostali dwaj oskarżeni menedżerowie i których nie oddali.

- Już sama kwestia tych pożyczek wystarczyłaby do skazania za oszustwo lub niegospodarność – stwierdził Łukasz Szteleblak.

„Akt oskarżenia” wobec KNF

Broniący menedżerów WGI adwokat Jakub Wende nie zgodził się w tym, co mówili oskarżyciele. Wskazał, że strategie o różnym profilu ryzyka uwzględniały różne zaangażowanie na foreksie i właśnie skala tego zaangażowania decydowała o ryzyku, jakie ponosił konkretny klient. Nie można więc mówić, że pieniądze wszystkich klientów były inwestowane tak samo, niezależnie od ich skłonności do ryzyka.

Przyznał, że były problemy z raportowaniem właściwych sald rachunków, ale zrzucił je na system informatyczny.

Obrońca podkreślał, że pożyczki nie zostały przez menedżerów WGI zwrócone, gdyż w związku z działaniami KNF stracili oni możliwość zarobkowania, zajęte zostały ich domy i inny majątek. Cała mowa obrońcy byłą zresztą czymś w rodzaju aktu oskarżenia wobec KNF.

- Pomiędzy zarzutem nieprzestrzegania przepisów o praniu brudnych pieniędzy, a poinformowaniem władz federalnym o praniu brudnych pieniędzy jest ogromna różnica – podkreślał Jakub Wende.

Chodziło mu o to, że odbierając licencję maklerską WGI, KPWiG poinformowała swój amerykański odpowiednik (SEC) oraz amerykański dom maklerski, w którym WGI miała rachunek (Wachovia Securities), że zgromadzone za oceanem aktywa mogą pochodzić z tzw. prania brudnych pieniędzy. W efekcie amerykańskie instytucje podjęły działania związane z takimi sytuacjami.

Jakub Wende podkreślał, że jednym pismem do SEC KPWiG zmniejszyła aktywa WGI o 26 mln USD. Po uruchomieniu zabezpieczeń z 33 mln USD na rachunku w Wachovii zostało bowiem tylko 7 mln USD.

- Te 7 mln USD to nie były pieniądze. To było 7 mln USD zainwestowanych w instrumenty finansowe – uczulał Jakub Wende.

I dalej wyliczał, że w ciągu półtora roku te 7 mln USD urosło do 16 mln USD. Z 33 mln USD po półtora roku byłoby więc 75 mln USD.

- Zaraz po odebraniu licencji oskarżeni zwołali konferencję prasową, na której użyli tego sformułowania: półtora roku – zaznaczał Jakub Wende.

My nie tracimy z pola widzenia, że ludzie stracili swoje pieniądze. Tylko to nie jest wina moich klientów.

Jakub Wende
adwokat oskarżonych menedżerów WGI

Obrońca podkreślał przy tym, że dolarowe inwestycje WGI były zabezpieczone po kursie 3,15 zł za dolara. KNF nakazała zamknięcie tego zabezpieczenia. Lechosław Kochański, syndyk WGI, spieniężył aktywa po kursie 2,34 zł za dolara. Jakub Wende wskazywał, że syndyk uzyskał w ten sposób 33 mln zł, podczas gdy utrzymanie hedge’u walutowego zwiększyłoby tę kwotę do 51,5 mln zł. Przy utrzymaniu zabezpieczenia walutowego i 75 mln USD na rachunku w Wachovii do klientów WGI wróciłoby niemal 240 mln zł.

- To jest zwykła matematyka. Tu nie ma żadnych czarów – podkreślał Jakub Wende.

Zaznaczył, że KPWiG dała WGI 1,5 miesiąca na rozliczenie się ze wszystkimi klientami.

- Nie ma takiej instytucji finansowej na świecie, która byłaby w stanie tego dokonać, łącznie z Bankiem Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych – mówił obrońca.

W jego ocenie sąd pierwszej instancji niezwykle szczegółowo przeprowadził postępowanie dowodowe, co znalazło odzwierciedlenie w wyroku uniewinniającym Łukasza K., Macieja S. i Andrzeja S.

- My nie tracimy z pola widzenia, że ludzie stracili swoje pieniądze. Tylko to nie jest wina moich klientów – podsumował swoje wystąpienie Jakub Wende.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane