Na koniec rozprawy dobra wiadomość:n biuro łącznikowe FBI za pośrednictwem Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdziło adres zamieszkania Romana Śledziejewskiego, maklera Wachovii, który blisko współpracował z WGI. Będzie go można wezwać na świadka

Ostatni dziś, piąty świadek Rafał P., lat 41, bankowiec.
W WGI pracowałem przez 3-4 miesiące w 2005 r. Była to umowa zlecenie, panowie S i K. zaproponowali mi uczestnictwo w projekcie WGI, uznaliśmy, że przez pierwsze miesiące zbadamy możliwość współpracy trwałej. Gdyby współpraca była pozytywna, zatrudniono by mnie jako dyrektora inwestycyjnego, odpowiedzialnego za inwestowanie. Potem dostałem pracę w banku i nie mieliśmy od tego czasu kontaktu.
Prokurator: co było w pańskich obowiązkach?
- Szeroko rozumiane doradztwo. WGI inwestowało na forex, ja miałem tu spore doświadczenie. Miałem testować, oceniać platformy transakcyjne, analizować strategie inwestycyjne, nadzór merytoryczny nad adeptami sztuki inwestowania na foreksie, przegląd analiz makroekonomicznych, które powstawały w firmie.
Sędzia czyta zeznania świadka z 2007 r. Szefów WGI poznał w 1999 r., ale nie zaczęli wówczas współpracowań. Według niego założyciele WGI nie byli przygotowani merytorycznie do tak ryzykownej działalności, potrzebowali ludzi z doświadczeniem. W 2004 r. nie miał pracy, więc zatrudnił się w WGI, wówczas to była duża firma o silnej pozycji rynkowej i medialnej. Po wejściu do firmy uznał, że WGI jest słabo przygotowany do prowadzenia inwestycji. Maciej S. i Łukasz K. prowadzili głównie sami transakcje, nie dzielili się strategią inwestycyjną. Zespół był słaby merytorycznie, kosztem marketingu. Świadek uważa, że wyniki były ustalane ręcznie przez Macieja S. i komunikowane firmie oraz klientom.
Prokurator: Powiedział pan, że firma była nieprzygotowana do takich ryzykownych transakcji.
- Ten komentarz dotyczył lat 90., właściciele firmy nie mieli doświadczenia z rynkiem forex, a strategia inwestycyjna opierała się na wskazaniu modelu ekonometrycznego, który wskazywał wyraźnie, jakie pozycje należy zawierać na rynku. Transakcje zawierane były nie ze wskazań prezesów, ale systemu. To pozytywne. Prezesi nie podejmowali sami decyzji, co uważam za roztropność. Nie roztropne było nie dywersyfikowanie źródeł rekomendacji co do decyzji inwestycji i podejmowanie transakcji na wskazaniach modelu. Wskazania takich systemów kończą się katastrofą. To wskazywałem prezesom, ale panowie mieli dość duże zaufanie do nieomylności systemu. Ale istniały próby dywersyfikowania działalności, choćby przez zatrudnienie takich osób, jak ja. Przyznam, że nie potrafiłem pomóc w generowaniu zysków na foreksie, a na pewno nie byli w stanie tego zrobić już zatrudnieni inni pracownicy.
Nisko pan oceniał merytorycznie spółkę?
- Firma była bardzo dobrze zorganizowana marketingowo, choćby przez postacie zasiadające w radach nadzorczych. Ale departament odpowiedzialny za inwestowanie był nieodpowiedniej jakości, większość decyzji podejmował komputer.
Czy osoby pracujące w WGI miały odpowiednie uprawnienia?
- Te osoby z działu inwestycyjnego nie miały doświadczenia, ale większość transakcji zawierał komputer. Większość transakcji zawierał fizycznie Marcin K., ale na podstawie matematycznego modelu.
Anna Borowska-Sroka: czy ma pan wiedzę o raportach generowanych dla klientów?
- Nie mam wiedzy, ale przy tak zmiennym rynku jak forex nie ma możliwości pokazywać stabilnego wzrostu portfela klientów. Podejrzewam, że wyniki były uśrednianie i nie uwzględniały dziennych wahań. Kiedy ja pracowałem, wydaje się że firma zarabiała pieniądze a rekomendacje systemu były skuteczne. Z podejrzeniem graniczącym z pewnością, w pewnym momencie model nie zadziałał i doszło do głębokich strat. Nie widziałem raportów poszczególnych klientów, ale na stronie były stabilne, rosnące wyniki inwestycyjne.
Czy w ramach WGI działała szkółka dealerska?
- Za moich czasów nie było czegoś takiego.
Czy dilerzy pracowali na realnych transakcjach?
Z tego, co pamiętam, kiedy ja pracowałem to był pan Józef R. odpowiedzialny bardziej za rynek akcji. Nie angażowałem się w to. Był Marcin K. obsługujący system generujący sygnały i jeszcze kilka osób. Był młody analityk Krzysztof R. i to on mógł zawierać transakcje na systemach testowych. To taka praktyka w instytucjach finansowych.
Czy wie pan, kto sporządzał raporty w firmie?
- Nie mam pojęcia, w zeznaniach z ABW wspomniałem, ze prezes S prowadził w excelu zestaw transakcji z dochodowością, rozumiem, że miało to charakter pomocniczy.
Obrona: Czy współpracował pan z WGI DM?
- Nie, ta ocena dotyczy czasów sprzed domu maklerskiego.
Sędzia czyta zeznania z 2009 r.
Świadek był również klientem WGI, miał jednak inne konto niż większość, bo sam zarządzał swoim rachunkiem, osiągnął nawet spory zysk. Przestał go obsługiwać w 2002 r. Potem, kiedy zaczął pracę, na rachunek ten wypłacono mu 100 tys USD premii za sukces. Na nim osobiście zlecał Łukaszowi K. swoje zlecenia transakcji. Miał tam ponad 800 tys. zł, finalnie zarobił na nich 3,6 mln zł.
Koniec zeznań.
Czwarty świadek Adam P., lat 43, zajmuje się logistyką.
Byłem traderem, pracowałem w 2004 r.
Łukasz K.:
Czy pan był dilerem, czy brał pan udział w szkółce dilerskiej?
- Było coś takiego, był taki projekt szkółki dilerskiej.
Pełnomocniczka: czy ta szkółka operowała prawdziwymi pieniędzmi?
- Nie wiem, również czy ja dokonywałem prawdziwych operacji.
Sędzia czyta zeznania z 2007 r.
Świadek opracował swoją metodę inwestycyjną i konsekwentnie nie ujawniał jej. Kiedy było polecenie opowiedzenia o swoich metodach, ja jej nie ujawniałem, co denerwowało szefów. Wykonywałem na początku około 4 transakcji w miesiącu i generowałem zyski. Szefowie naciskali, bym zawierał więcej transakcji, co było sprzeczne z moją metodą. Zrobiłem to i zacząłem przynosić straty. Uważam, że WGI miało słabe podstawy merytoryczne w stosunku do szerokiego marketingu, jaki był wokół spółki.
Świadek nie pamięta jednej rzeczy z dawnych zeznań, tłumaczy że może nie pamiętać, bo miał raka mózgu. Potwierdza jednak że to jego podpis figuruje pod zeznaniami. Wskazuje, że wiele rzeczy nie pamięta. Nie wie, czy działał na prawdziwych transakcjach.
Łukasz K. na tym polegała idea szkółki, że traderzy nie wiedzieli czy wykonują prawdziwe czy udawane transakcje.
Pełnomocniczka proponuje, by przesłuchać świadka z udziałem psychologa na okoliczność tego, czy świadek potrafi oceniać i wspominać spostrzeżenia. Adwokaci sugerują, by spróbować.
Anna Borowska-Sroka, pełnomocniczka poszkodowanych.
Czy szkółka traderów działała do końca?
- Tak, rozwiązanie umowy z nimi było na koniec spółki.
Ile to było osób?
- Dużo się przewijało.
Ilu było dilerów spoza szkółki?
- Jeden na pewno.
Pełnomocnik:
Powiedział pan, że polityka inwestycyjna była niemożliwa w kontekście dużego marketingu, o co chodziło?
- Było dużo reklam.
Czy polityka inwestycyjna z założenia była możliwa do zrealizowania?
- To pytanie nie do mnie.
Czy wymagania wobec pracowników działu inwestycji były możliwe do zrealizowania?
- Ale jakie wymagania?
Czy kierownictwo stawiało jakieś wymagania co do pożądanego wyniku?
- Wydaje się, że nie było żadnych minimalnych wyników.
Czy w ramach szkółki pracował pan cały czas w 2004-2006 r.?
- Tak.
Koniec zeznań świadka.
Dziś idzie taśmowo: trzeci świadek Klaudia K.-P., lat 40, technik ekonomista.
Byłam zatrudniona w dziale księgowości WGI od połowy 2004 r. do czerwca 2006, czyli końca firmy. Nie pamiętam, co leżało w moich obowiązkach, pewnie wszystkie sprawy, które były rozliczane i księgowane moim dziale.
Brak pytań, sędzia odczytuje zeznania z 2007 r. Wynika z nich, że zajmowała się rozliczaniem transakcji walutowych dokonywanych przez dilerów. Nie dokonywała rejestracji przelewów zagranicznych, bo jej dział nie prowadził takich rejestrów. Rejestrowała wpłaty i wypłaty klientów.
Pytania poszkodowanej:
Powiedziała pani, że księgowała wpłaty i wypłaty klientów. Jak się to działo?
- Nie jestem teraz nic w stanie przypomnieć, ani w jakim programie, w jaki sposób, w jakim komputerze.
Pełnomocnik wnosi o zaprzysiężenie świadka i powtórzenie odpowiedzi.
- Nie znam się na informatyce, nie wiem, jak były połączone komputery, być może trafiało to na serwer. Księgowałam na komputerze, na którym codziennie pracowałam. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć sposobu, programu księgowania.
Oskarżycielka: Czy w WGI SA i WGI DM sposób księgowania był ten sam?
- Wydaje się, że tak, ale nie pamiętam.
Co pani wie o raportach wysyłanych do klientów?
- Były wysyłane co miesiąc do każdego klienta. Dostawaliśmy informację od zarządu, że możemy drukować raporty dla klientów. Raporty były drukowane przez nas, sprawdzane, czy dla każdego klienta raport został wydrukowany i później wysyłałyśmy.
Robiła to pani osobiście?
- Nie byłam jedyną osobą. Jeszcze moja przełożona Ewa K. i koleżanka Dominika N.
Czy były reklamacje?
- Na pewny były zgłaszane.
Co pani wie o raportach o wartości rachunków wysyłanych do KPWiG?
- Nie wiem nawet o tym, czy takie raporty były wysyłane.
Pełnomocnik poszkodowanych.
Kto merytorycznie przygotowywał te raporty?
- Nie wiem, po prostu dostawałyśmy informacje, że można je drukować.
Gdzie te dokumenty były umieszczone, że mogłyście panie je drukować?
- Na pewno w systemie były pliki z raportami.
Czy pani miała możliwość edytowania danych?
- Z tego co kojarzę, to nie.
Od kogo były informacje o tym, że można drukować?
- Dostawała te informacje Ewa K., my z koleżanką od naszej przełożonej. Nie wiem, z kim Ewa K. dostawała informacje, rozmawiała przez telefon.
Kto uczestniczył w powstawaniu raportu?
Protest oskarżonego: świadek powiedziała, że raport pochodził z systemu!
Świadek: Ja uczestniczyłam w powstawaniu tego raportu na etapie wydruku,
Pełnomocnik poszkodowanych: Na jakim papierze?
- Nie pamiętam, czy firmowy, czy zwykły z pieczątką.
Gdzie się on fizycznie znajdował, skąd go pani brała?
- Nie kojarzę, czy to zwykły papier czy jakiś specjalny i skąd.
Gdzie był drukowany?
- Na naszej drukarce w naszym pokoju.
Można było wydać polecenie drukowania z każdego komputera?
- Wydaje się, że moja przełożona puszczała ten wydruk ze swojego komputera.
Czym konkretnie zajmowała się pani podczas pracy w WGI?
- Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, nadal pracuję w podobnych firmach i robię te same rzeczy, nie pamiętam konkretnie tego, co robiłam osiem lat temu. To tak jak sędzia przeczytała, to było sprawdzanie raportów od brokerów zagranicznych z danymi od naszych dilerów.
Czy pamięta pani sytuację, że nie mogła pani tego dokonać, bo nie dostawała pani informacji od brokerów za pośrednictwem Macieja S.?
- Kiedy nie dostawałam takich informacji, prosiłam go o to i dostawałam z opóźnieniem, musiał być sprawdzony dokument otrzymany od brokera z dokumentem przekazanym mi wewnętrznie w ramach firmy.
A jeśli nie udało się w danym miesiącu nie uzyskać takiego dokumentu?
- Żadna transakcja nie przepadała, nie pamiętam czy była taka sytuacja, że w ogóle nie otrzymałam takiej informacji od Macieja S. Nie pamiętam, by kiedyś był problem z rozliczeniem miesięcznym z tego powodu. Nie pamiętam dokładnie, jeśli w zeznaniach powiedziałam, że wiele razy nie dostawałam tych informacji, to oznacza że nie dostawałam bez upominania się. Z tego co kojarzę, drukowaniem raportów zajmowałam się jeszcze przed powstaniem DM.
Kto wtedy tworzył te raporty?
- Procedura była dokładnie taka sama.
Jak rozumiem, najpierw rozliczała pani transakcje walutowe, podawała je gdzieś i potem na tej podstawie drukowała raporty dla klientów?
- To dane o zawartych transakcjach. Były one wprowadzone do systemu, na podstawie tych danych były generowane w jakiś sposób raporty. W jaki sposób? Nie wiem.
Kto inny miał dostęp do danych w systemie?
- Nie wiem, być może moja przełożona.
Czy porównywała pani te dane z zawartych transakcji z tymi danymi, które drukowane były na raportach?
- Nie wiem, czy dało się to porównać. W ciągu dnia było zawieranych klina, kilkanaście, może kilkadziesiąt transakcji, a na raportach były wyniki końcowe po miesiącu.
Pytam o okres WGI SA.
- Nie pamiętam.
Pełnomocniczka poszkodowanych: skąd pani wie o reklamacjach?
- Wiem, że były, ale nie pamiętam gdzie wpływały, jak dużo ich było.
Te o których pani wie, jaki to był rząd wielkości?
- Nie wiem, nie pamiętam, czy miałam bezpośrednią styczność z reklamacjami.
To skąd pani wie że były?
- Ludzie rozmawiają w firmie, stąd wiem.
Z kim pani rozmawiała?
- Mam wymienić wszystkich? Nie jestem w stanie, nie pamiętam, czy rozpatrywałam te reklamacje, ale wykluczyć nie mogę, że takie reklamacje były. Nie pamiętam, kto się nimi zajmował, w jaki sposób były rozpatrywane.
Jak się nazywał dział, w którym pani pracowała i drukowano raporty.
- Dział bądź wydział rozliczeń bankowych.
Poszkodowana: Ile komputerów było w pani pokoju?
- Trzy, tyle ile pracowników.
Czy z każdego można było drukować?
- Nie pamiętam, jakie miałyśmy uprawnienia.
Jak się nazywał system?
- Nie pamiętam.
Czy system miał administratora?
- System i komputery musiały mieć administratora.
Czy tylko pani drukowała raporty?
- Wydruk drukowała moja przełożona.
Ile było tych raportów?
- Tylu ilu klientów, nie pamiętam. Drukowało się dość długo, ale nie mieliśmy strasznie nowoczesnej drukarki, więc to trochę trwało.
Czy po wydrukowaniu kompletu raportów, były dodrukowywane jeszcze jakieś raporty?
- Nie pamiętam takiej sytuacji, ale sprawdzałyśmy, czy dla wszystkich klientów są wydrukowane raporty, więc jeśli nie było dla wszystkich to podejrzewam, ze brakujące były dodrukowywane. Jeśli była reklamacja, to nie pamiętam, czy drukowałyśmy.
Czy zdarzało się, że jeszcze raz drukowano raporty w miesiącu, kiedy już wcześniej wysłano raporty do klientów?
- Nie przypominam sobie.
Poszkodowana: co znaczy, że puszczała pani Ewa K. Czy tylko ona miała taką możliwość, czy panie też mogły to zrobić ze swoich.
- Nie chodzi o komputer pani K, ale o uprawnienia do dostępu w systemie. Ewa K. miała taki dostęp, odpowiednią opcję.
Pełnomocnik. Czy pani przełożona miała dostęp do danych, które pani wprowadzała jako rozliczenie transakcji?
- Wydaje się, że tak.
Czy kiedyś ingerowała w pani dane, merytorycznie?
- Nie bardzo rozumiem, jeśli zaistniał problem, Ewa K. zawsze mogła mi pomóc.
Sędzia czyta zeznania z 2011 r.
Świadek pracowała na systemie komputerowym System WGI. Transakcje zanotowane na fiszkach przez dilerów wprowadzała do excela, potem wynik wprowadzała do systemu. Raz sprawdziła wyniki poszczególnych transakcji z danymi w systemie. Nic się jej nie zgadzało. Główna księgowa była osobą starszą, nie znała się na transakcjach i podpisywała wszystko, co jej podkładano. Według świadka, miało to być bardzo wygodne dla zarządu. Pamięta, że przed drukowaniem raportów ktoś z zarządu dzwonił do Ewy K. i zmieniano jakieś dane w systemie.
Prokurator: jak robiła pani wyliczenia transakcji z dnia.
- Dostawałam transakcje dilerów, wprowadzałam je do excela. Nie pamiętam, czy moje wyliczenia ktoś kontrolował.
Wspomniała pani, że transakcje nie były wprowadzane do systemu.
- Przez pierwsze pół roku dostawałam fiszki, te transakcje były wprowadzane do systemu później. Te dane były sprawdzane z raportami od brokerów zagranicznych, czy to co wyliczałam zgadzało się z wynikami otrzymywanymi przez brokerów zagranicznych.
Pełnomocnik: powiedziała pani w 2011 r., że dane były brane z powietrza. O co chodzi?
- Widocznie, jakieś dane mi się nie zgadzały.
Tylko raz, czy częściej?
- Nie pamiętam, nie sprawdzałam tego cały czas, nie miałam czasu. Nie pamiętam, czy to było często, że dane się nie zgadzały
Czy pani wiadomo o różnicach między rzeczywistymi transakcjami a wynikami podawanymi na rachunku?
- Wiem o wynikach na transakcjach, które do mnie docierały, ale to była tylko część działalności WGI. Na wynik wpływały jeszcze inne rzeczy i nie jestem w stanie powiedzieć, że jeśli na raporcie była strata a z moich danych był zysk, to nie mogę powiedzieć czy nie było jakichś innych transakcji, które mogły zmienić te zyski. Transakcje rozliczane przeze mnie nie były przenoszone na raport dla klientów, to znaczy nie tylko te transakcje brały udział w wyniku końcowym
Oskarżony: Dane, które widziała świadek na tych samych transakcjach, nie muszą być takie same jak na raportach. To mogą być dane wyśredniane lub złożone.
Pełnomocnik: czy mogę okazać przykładowy raport z czasów WGI SA. Czy to taki?
- Mniej więcej takie raporty robiliśmy.
Czy są tu konkretne transakcje?
- Wiem, że transakcji było znacznie więcej niż tu widać, to mamy trzy transakcje na parach walut.
Protest obrońców: zadaje pan pytania do dokumentu, którego nie ma ani sąd ani obrona.
Pełnomocnik: Wiem do czego pan dąży, takich dokumentów są setki, to jest dokument przykładowy, proszę o pół godziny przerwy, znajdziemy taki dokument w aktach.
Obrońca, Proszę skończyć z wycieczkami osobistymi, musimy postępować zgodnie z regułami procesowymi.
Pełnomocnik: to przykładowy dokument.
Pełnomocniczka poszkodowanych: proszę nam to udostępnić i wówczas zapoznamy się z nim przy stole sędziowskim i będziemy lege artis.
Sędzia (wyraźnie poirytowana): każdy dokument, który ma uczestniczyć w procesie, powinien być udostępniony przed rozprawą. Zarządzam 10 minut przerwy na wykonanie kserokopii.
Po przerwie pełnomocnik rozdaje kserokopie wydruku. Adwokat oskarżonych:
Co do zasady proszę o ograniczenie się do sprawy spółki, co do której sąd będzie wydawał wyrok. Ten raport jest sprzed okresu działalności WGI DM.
Pełnomocnik poszkodowanych: bardzo istotnym jest ustalenie, czy wprowadzenie w błąd klientów nie nastąpiło już na etapie wcześniejszym, bo chodziło o ustalenie czy saldo zamknięcia i otwarcia zostało sporządzone prawidłowo.
Adwokat Jakub Wende: Oskarżeni nie mają zarzutu wprowadzania w błąd. Mam wrażenie, że połowa pytań nie jest związana z sednem sprawy.
Pełnomocnik do świadka:
Czy w czasie przerwy pani z kimś rozmawiała?
- Tak z Łukaszem K.
O czym?
- O niczym konkretnym, "cześć co słychać". Dawno się nie widzieliśmy.
Łukasz K.: spotkaliśmy się na korytarzu zupełnie przypadkowo.
Spójrzmy na dokument. Czy te dane są uśrednione czy jednostkowe.
- Nie mogą to być dane uśrednione, bo mamy trzy transakcje na parach walut. Transakcji dziennie było więcej.
Czy prowizja dotyczy uśrednionych wartości?
- Nie wiem.
Pełnomocniczka poszkodowanych: Mówiła pani, że dane się pani nie zgadzały. Proszę to rozszerzyć?
- Tak, jak powiedziałam wcześniej, nie tylko dane które ja rozliczałam miały wpływ na wynik. Były jeszcze jakieś transakcje, mogło mi się nie zgadzać, bo nie miałam informacji całościowej.
Powiedziała pani, że "nic mi się nie zgadzało". Czy to było według pani normalne? Co pani wtedy mówiła?
- Nie zgadzał się raport końcowy z moimi danymi z rozliczanych przeze mnie transakcji. Nie wiem, co jeszcze miało na to wpływ. Raport na koniec miesiąca nie może się zgadzać tylko z moją częścią.
W takim razie, to że się nie zgadzało, powinno się zgadzać czy nie?
- Nie zgadzały się moje transakcje z wynikiem końcowym. Ale wiem, że było jeszcze coś, co wpływało na wynik.
Z jakiegoś powodu w 2011 r. pani to zaznaczała. Czy mógł się nie zgadzać?
- Mógł.
Kto wprowadzał inne transakcje?
- Nie wiem, nie ja.
A kto rozliczał jeszcze inne transakcje?
- Na foreksie tylko ja.
A dlaczego w 2011 r. pani o tym mówi?
- To było przesłuchanie w ABW, nie wiem jakie było zadane pytanie, nie wiem, dlaczego tak to zabrzmiało.
Powiedziała pani, że "dane były z powietrza", "nic się kompletnie nie zgadzało".
- Rozliczałam transakcje na foreksie, nie miałam innych transakcji które były. Nie pamiętam kontekstu przesłuchania w ABW.
Pani przeczytała i podpisała ten protokół?
- Tak.
Składała pani te zeznania w 2011 r., czyli już dawno od tej sytuacji. Czy od tego czasu coś się stało, co mogło zaburzyć pani pamięć, miała pani jakiś wypadek samochodowy?
- Pracuję cały czas na transakcjach, różnych systemach, z wiadomych informacji staram się nie pamiętać tamtych czasów.
Dlaczego chce pani to zapomnieć?
- To był okres, który zarówno klientom, jak i pracownikom dał w kość.
Pełnomocnik: Czy na tym raporcie, jaki ma pani przed oczyma, są jakieś transakcje poza foreksowymi?
- Uwidocznione jakoś szczególnie nie są inne transakcje. Nie wiem, czy są inne.
Czy transakcja numer jeden to transakcje foreksowe?
- Nie wiem.
Jakie inne mogą to być transakcje?
Łukasz K., oskarżony.: opcje.
Pełnomocnik: proszę nie podpowiadać. Co oznacza oznaczenie for przy typie transakcji?
Świadek: forex lub forward.
Pełnomocnik: czy straciła pani jakieś pieniądze w WGI?
- Nie.
Więc dlaczego dało to pani w kość?
- Z dnia na dzień straciliśmy pracę, nie dostawaliśmy za miesiąc dwa trzy wynagrodzeń, a mamy rodziny i zobowiązania.
Obrońca: czy miała pani dostęp do wszystkich danych księgowych i finansowych WGI?
- Nie, nigdy nie miałam dostępu.
Powiedziała pani o głównej księgowej, że podpisywała wszystko, co jej podsunięto. Czy widziała pani taką sytuację, że Marianna P-G podpisała coś wbrew swej woli?
- Nie.
Czy system komputerowy, na którym panie pracowały, działał prawidłowo?
- To był nowy system, w zasadzie nie było niczego, co pracowało sprawnie od początku do końca.
Mówiła pani o fiszkach, czy wie pani o tym, by były to fiszki z transakcji rzeczywistych czy mogły pochodzić ze szkółki dilerskiej, czy na platformach bez pieniędzy?
Oskarżyciele: protest, to sugerujące.
Świadek: nie mam wiedzy, skąd pochodziły. Dotyczyły z transakcji foreksowych, nie wiem, czy ze zrealizowanych czy szkoleniowych.
Mówi pani, że pani szefowa zmieniała coś po telefonach Macieja S. Co to było?
- Nie wiem.
Pełnomocnik oskarżycieli:
Mówi pani, że fiszki które pani dostawała, trzeba było wrzucić do systemu?
- Wszystkie, które dostawałam, miałam wprowadzać.
Prokurator: skąd pani opinia o głównej księgowej?
- Widziałam, że ona nie wiedziała o co chodzi z transakcjami.
Pełnomocnik: czy transakcje, w raporcie, który ma pani przed sobą, są już rozliczone?
- Nie wiem.
Co oznaczają dopiski zysk/strata przy konkretnych transakcjach?
- Zysk lub stratę.
Czy w takim razie są rozliczone.
- Skoro jest to napisane, to chyba powinny być rozliczone.
Czy rejestrując transakcje, wyciągała pani dzienną średnią?
- Nie.
Czy raporty miesięczne były parafowane przez jedną, czy przez kilka osób?
- Wydaje się, że przez jedną.
Ile było raportów?
- Sporo, tyle ile klientów.
A czy może pani wykluczyć, że parafowała je Ewa K. lub Dominika N.?
Nie mogę.
A czy raporty stemplowane były przez was?
- Tak.
A co było z nimi dalej?
- Nie pamiętam.
Czy poza waszą trójką i zarządem ktoś w firmie wiedział, że raporty dla klientów były drukowane u was?
- Nie wiem, może dział sprzedaży. Nie był to sekret, wiedza ukryta. Nie wiem, czy osobom, które tego nie robiły, była potrzebna wiedza o tym, gdzie drukowaliśmy.
Czy przez przesłuchaniem kontaktowała się pani z członkami zarządu, innymi pracownikami lub zapoznawała się z dokumentami sprawy?
- Nie kontaktowałam się, z treścią zeznań się nie zapoznałam, bo jako świadek dostałam odpowiedź odmowną.
Łukasz K. składa oświadczenie: system zawierania transakcji działał tak, że diler otwierał transakcję na kwotę 1. W zależności od tego, co działo się na rynku, albo redukował albo rozbudowywał tę pozycję. Na kwotę oznaczonej numerem 1 w raporcie zrobiono 30 innych transakcji. To nie dział rozliczeń uśredniał tę kwotę, a tylko trader na tym pracował. Może być tak, że w danym dniu transakcje są tożsame, ale może być tak, że ceny są różne. Często było tak, że taka pozycja w trakcie trwania mogła być zabezpieczona opcją. Tej opcji tu nie widać, dlatego to co wychodziło z szeregu transakcji na rynku walutowym świadkowi nie musiało być spójne z sumą, która znajduje się na wyniku końcowym raportu. System WGI to była baza danych, która miała na celu zbieranie informacji. Na ich bazie na koniec był drukowany raport. On nie był kreowany w dziale rozliczeń czy gdzie indziej, ale po prostu był drukowany. Dziwi mnie fakt, ze drugi raz mamy do czynienia z sytuacją, w której pojawia się świadek, który zeznaje bezpośrednio w 2006 r. przed organami ścigania bardzo oględnie wypowiadając się, a później po 4-5 latach w obecności pełnomocnika drugiej strony lub biegłego zostaje wezwany znów i nagle w tych zeznaniach pojawiają się sensacyjne informacje o działalności spółki, o których cztery lata wcześniej nie było mowy. To wydaje się nielogiczne, bo pamięć nie działa wstecz.
Pełnomocnik poszkodowanych składa wniosek o przesłanie do prokuratury dzisiejsze zeznanie świadka, celem sprawdzenia czy nie doszło do popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań.
Drugi dziś świadek Krzysztof R., lat 34, diler walutowy.
Zostałem zatrudniony na początku 2004 r. na stanowisku analityka. Po pół roku przeniosłem się na stanowisko dilera. Pracowałem łącznie około roku. Pracowałem do połowy lutego 2005 r. Jako analityk obserwowałem rynek, śledziłem dane makroekonomiczne, wypowiadałem się do radia i telewizji, pisałem komentarze. Potem zawierałem transakcje na rynku walutowym w celu realizacji wyniku, czyli zarabiania pieniędzy.
Prokurator: kto był na początku pańskim przełożonym?
Pan Marek N. To kilka tygodni, on potem odszedł z pracy. Potem byłem sam w pracy, nie miałem przełożonego. Potem doszła jeszcze jedna osoba, z którą pracowałem. Potem jako diler, mim szefem był albo Józef R., albo Marcin K., obydwaj związani z częścią inwestycyjną.
Czy brał pan udział w spotkaniach z zarządem?
- Nie, ja zajmowałem się marketingiem, reklamą firmy. Moje analizy nie były skierowane do poważnej pracy, w zakresie zarządzania firmą, ale do mediów.
Czy konsultował pan swoją pracę?
- Tak, na początku Marek N. to przeglądał. Potem tylko korekta techniczna.
Oskarżycielka: czy w reklamie posługiwał się pan wynikami osiąganymi przez WGI?
- Nie, to nie dotyczyło kwestii firmy, ale rynku, wydarzeń gospodarczych, politycznych.
Jako diler, jakie pan wyniki osiągał?
- Miałem trzy miesiące okresu na wypracowanie jakiegoś wyniku, była też granica strat. W przypadku strat dilerzy mieli rozmowę i czasem tracili pracę. Ja zrealizowałem stratę, ale dostałem drugą szansę. Wypracowałem przez kolejne 3 miesiące symboliczny plus, ale przeszedłem do innej pracy.
Sędzia czyta zeznania świadka z postępowania przygotowawczego. Nie ma pytań, koniec zeznań świadka.
Z wezwanych na dziś dziewięciu świadków stawiło się czworo. Jeden ze świadków Tomasz G. mieszka w Hanowerze, co ustaliła policja na wniosek sądu). Zeznaje Ewa S., lat 56.
- Byłam zatrudniona w WGI Financial, spółce córce WGI. Prowadziłam tam księgi rachunkowe, prowadziłam sprawy kadrowe, ewidencje, księgi, rozliczałam podatki, ZUS, typowe obowiązki dla księgowej. Nie uczestniczyłam w obradach zarządu, nie byłam osobą decyzyjną w sprawach innych niż księgowość. Pracowałam tam około 1,5 roku. Moim bezpośrednim przełożonym była Barbara Ł. Kontakty z panem Andrzejem S. i Łukaszem K. były z tego względu, że firmy mieściły się na tym samym piętrze i WGI Financial świadczyła usługi na rzecz WGI sprzedając jej produkty finansowe.
Prokurator i obrończy nie mają pytań. Sędzia czyta zeznania z 2009 r. Oskarżycielka ma pytanie:
Powiedziała pani, że na 1/8 etatu pracowała w WGI DM. Co pani tam robiła?
- Wydaje się, że taka byłą potrzeba i to wynikało z przepisów prawa pracy chyba.
W jakim programie pani pracowała?
- W programie Symphonia. Nie wiem, czy był to komputer włączony w sieć WGI.
Skąd brała pani dane do księgowania?
- Faktury zakupowe, księgowałam na podstawie dokumentów zewnętrznych, rejestrowanych w poczcie przychodzącej WGI Financial. To też faktury dotyczące środków trwałych. Płace - na podstawie umów o pracę.
WGI Financial sprzedawał produkty dla WGI DM. Jak to było księgowane?
- O ile pamiętam, raz w miesiącu wystawiana była faktura za usługi świadczone dla WGI, o ile pamiętam był to procent od sprzedanych produktów.
Jak to wyglądało?
- To jakaś tabela ze sprzedażą instrumentów za miesiąc. Nie pamiętam, czy były tam nazwiska. Ja to księgowałam jako jeden przychód finansowy, bez rozbijania na poszczególne osoby.
Pełnomocniczka poszkodowanych:
W jakim czasie byłą pani zatrudniona w WGI DM?
- Nie pamiętam, wydaje mi się, że do końca trwania firmy. Współpracę z WGI Financial zakończyłam w czerwcu 2006 r., pracę zakończyłam w połowie lipca, wówczas już nie mieliśmy dostępu do siedziby firmy. Potem pojawiła się możliwość wejścia na kilka godzin, wtedy z Barbarą Ł. wystawiłyśmy kilka świadectw pracy, ale nie zdążyłam rozliczyć zobowiązań ZUS czy podatkowej.
Czy na koniec istnienia firmy zarząd był dostępny w firmie?
- Tak, ale ja się spotykałam z Barbarą Ł. Potem, gdy zakończyłam pracę śledziłam informacje o spółce w mediach, ale już rozpoczęłam pracę w nowej firmie i przestałam się interesować.
Ale czy było jakieś oficjalne stanowisko zarządu w sprawie tych wydarzeń?
- Pamiętam okres, kiedy w WGI była kontrola z KPWiG, ale mnie to nie dotyczyło, bo pracowałam w innej spółce. Nie pamiętam, czy były jakieś oficjalne komunikaty. Gdyby mogła pani uszczegółowić pytanie, w związku z czym ten komunikat miałby być?
W związku z zabraniem licencji, zamknięciem biur...
- Zaczęłam pracę w innej firmie, nie interesowałam się tymi sprawami.
Z jakiego powodu byli państwo zwolnieni, co jest na świadectwie pracy?
- Chyba, że z winy zakładu pracy, ale nie jestem pewna, musiałabym to sprawdzić.
Pracowaliście razem na tym samym piętrze, pomieszczeniu?
- Nie, pomieszczenia każda firma miała inne.
Czyli wejścia do tych pokojów było niemożliwe dla pracowników innej spółki?
- Nie było takiej możliwości. Dla WGI Financial nawet pomieszczenie socjalne było wydzielone. Nie było swobodnego wchodzenia z pokoju do pokoju. Każdy miał swoje miejsce i zakres obowiązków. Kiedy była potrzeba spotkania się, to oczywiście mogłam się spotkać, ale nie było tak, że wszyscy mogli zamiennie pracować w innych pomieszczeniach.
Więc jak organizacyjnie wyglądało pani zatrudnienie, skoro pracowała pani w dwóch spółkach?
- Nie, nie przenosiłam się. Nie świadczyłam pracy w innym przedziale czasowym miedzy spółkami.
Kto z pracowników personalnie było odpowiedzialny za wysyłanie miesięcznych raportów?
- Nie wiem.
A wie pani, że takie raporty były wysyłane?
- To w ogóle nie jest związane z zakresem moich obowiązków.
Poszkodowana: jakie produkty sprzedawało WGI Financial dla WGI?
- Nie wiem, ja zajmowałam się księgowaniem, to zupełnie inna dziedzina, nie jestem w stanie wymienić nawet nazw tych produktów.
Czy księgowałaby pani instrumenty niezgodne z prawem?
Sprzeciw obrońców. Świadek odpowiada:
- Nie do mnie należy ocena, czy przychód uzyskiwany jest zgodny z prawem. Do moich obowiązków należy prawidłowość ewidencji.
Do kogo należało więc ocena, do kogo należała ocena legalności?
Sprzeciw oskarżonego. Świadek odpowiada.
- Za sprawy spółki odpowiada zarząd, trudno mi ocenić.
Co pani wie na temat produktu Meryll Lynch?
- Nic.
Pełnomocnik
W jaki sposób było skonstruowane wynagrodzenie WGI Financial na rzecz pracy na rzecz WGI?
- Nie pamiętam dokładnie, o ile pamiętam taka faktura była wystawiona raz w miesiącu.
Czy w kwietniu-maju 2006 r. spółka miała przychody?
- Nie pamiętam, maj nie został rozliczony przeze mnie, nie było to już możliwe.
A czy zdarzył się miesiąc, by WGI Financial w ogóle nie miało przychodów?
- Nie pamiętam, wydaje mi się że w każdym miesiącu była wystawiana faktura.
Czy osoby prowadzące sprzedaż w kwietniu i maju sprzedawały te produkty finansowe?
- Pracownicy przychodzili do pracy.
Czy nadal wykonywali swoją pracę?
- Nie byłam w tym samym pomieszczeniu, skoro przychodzili do pracy, to chyba ją wykonywali.
Obrońcy nie mają pytań. Świadek nie stawiła się na rozprawę 12 czerwca. Teraz prosi o uchylenie kary porządkowej, bo wysyłała usprawiedliwienie, ale ono nie doszło do sądu. Sąd postanawia karę uchylić. Koniec zeznań.
Na 3 lipca sędzia wezwała kilkoro świadków. Oskarżyciele posiłkowi, poszkodowani w sprawie, czekają szczególnie na zeznania trójki pracowników działu obsługi klienta WGI, w którym miały być drukowane raporty dla klientów spółki. Dla każdego ze świadków będzie to kolejny termin wezwania.
Poszkodowani walczyli o zniesienie klauzuli zastrzeżenia dla zeznań Marka Szuszkiewicza, dyrektora Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), który nadzorował proces przekształcania WGI w dom maklerski, nadanie mu licencji i w końcu odebranie jej. Poszkodowani argumentują, że w zeznaniach pracowników KPWiG (dziś KNF) nie ma informacji, których ujawnienie mogłoby mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie przez organy władzy publicznej zadań w zakresie obrony narodowej, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa publicznego, przestrzegania praw i wolności obywateli, wymiaru sprawiedliwości albo interesów ekonomicznych państwa. Marek Szuszkiewicz jest głównym świadkiem w procesie, a linia obrony oskarżonych polega na przypisaniu KPWiG działań, które doprowadziły do upadłości WGI i w rezultacie utraty pieniędzy klientów. Klauzula zastrzeżenia utrudnia korzystanie z jego zeznań, bo nie można ich kopiować, nawiązywać do nich w pytaniach do innych świadków i powołać się na nie w pismach procesowych. Sędzia Anna Bator-Ciesielska jednak 15 kwietnia 2014 r. nie uwzględniła takich wniosków, wskazując że klauzulę nadała prokuratura na etapie postępowania przygotowawczego i tylko ona jest władna do jej zniesienia. Kilka dni później prokurator Monika Łągiewska, która oskarża zarząd WGI wydała postanowienie odmowne, wskazujące że akta są na obecnym etapie w wyłącznej dyspozycji sądu. Podobne stanowisko przesłała także Komisja Nadzoru Finansowego.
Grupa WGI działała do 2006 r. Proces jej zarządu ruszył po siedmiu latach śledztwa. Prokuratorzy oskarżają Macieja S., Łukasza K. i Andrzeja S. o nadużycie uprawnień i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach. Łącznie blisko 1,2 tys. poszkodowanych uwzględnionych w akcie oskarżenia straciło 248 mln zł.