Mimo że na rynku nieruchomości nie obowiązują aż tak radykalne i powtarzalne prawa, statystyki obrotu mogą coś podpowiadać. Jedną z ważniejszych wskazówek może być odpowiedź na pytanie, kiedy sprzedawać, żeby cena była najwyższa, a klient zjawił się wcześniej, niż skończy się cierpliwość. Z danych transakcyjnych wynika, że najbardziej dogodnymi porami roku są jesień i wiosna, chociaż w ostatnich latach dobrym sezonem okazały się, wbrew pozorom, również wakacje. Z raportu Metrohouse wynika, 2016 r. trochę wyłamał się z nowego trendu, bo na miesiące wyjazdów przypadło zaledwie 15 proc. transakcji, a to mniej, niż się spodziewano. Pod względem sprzedaży najmizerniej wypadł jednak grudzień, co rzeczywiście mogło zaskoczyć, bo oczekiwania wiązały się przede wszystkim z perspektywą zmian zasad kredytowania, czyli podwyższeniem wkładu własnego w styczniu. Przyglądając się rynkowi nieruchomości jako jednemu z rynków dóbr alternatywnych,grudniowe spowolnienie istotnie odstaje od reguły, zgodnie z którą na aukcjach dzieł, win czy zegarków notuje się w tym czasie rekordowe obroty. W związku z tym, że sprzedaż mieszkania wiąże się z formalnościami, których nie ma do załatwienia właściciel zegarka, pośrednicy zwracają uwagę, że aby trafić na szczyt zainteresowania nabywców, trzeba wcześniej zacząć się przygotowywać. Wystawiając mieszkanie na sprzedaż po cenie rynkowej, czeka się, według danych Metrohouse, od kwartału do 130 dni, dlatego planując transakcję, lepiej nie planować dłużej niż do wiosny.
