Tylko brytyjscy zapaleńcy mogli stworzyć media publiczne, które przez ponad 80 lat są niedościgłym wzorem.
Od początku lat 20. radio przebojem zdobywało serca i umysły ludzi. Jego złote czasy można porównać do eksplozji internetu w czasach nam współczesnych. Prym wiodła Ameryka. W listopadzie 1920 r. powstała w Pittsburgu pierwsza stacja radiowa — KDKA, a dwa lata później w USA działało ponad 500 rozgłośni. Imperium brytyjskie nie mogło być gorsze.
Między Ameryką a Rosją
Szkocki inżynier John Reith (na zdjęciu u góry) z zainteresowaniem obserwował amerykańskie doświadczenia, ale raził go (już wówczas) komercyjny charakter tamtejszych rozgłośni. Odwiedził też Rosję, gdzie dla odmiany nie spodobało mu się uzależnienie radia od władzy.
W Wielkiej Brytanii na powstanie radia naciskali producenci odbiorników. 18 października powołali British Broadcasting Company. 14 listopada rozpoczęto nadawanie programu, a uparty, ambitny i apodyktyczny Reith został jej pierwszym szefem. Jego inauguracyjne wystąpienie zaprzeczało wszelkim prawom marketingu. Zarekomendował nielicznym wówczas słuchaczom powstanie nowej stacji słowami: "Nie oczekujcie zbyt wiele na początku, nasze programy nie będą specjalnie dobre ani też bardzo interesujące".
Pionierskie lata
BBC nie miała w pierwszych latach łatwego życia. Skromny zespół korzystał z informacji pozyskanych przez dziennikarzy prasowych. Aby nie stanowić dla gazet nieuczciwej konkurencji, wiadomości nadawano dopiero o 19.00. Stacja była na wskroś konserwatywna. Reith zarządził, że spikerzy musieli przychodzić do pracy we frakach i odczytywać wiadomości na stojąco. Ekscentryczny kaprys? Nie, przecież radia mógł słuchać król.
Z miesiąca na miesiąc stacja zdobywała popularność. Do nowinki przekonał się Jerzy V. Pierwszy raz jego głos zabrzmiał na falach eteru w 1924 r., gdy rozgłośnia transmitowała jego wystąpienie podczas otwarcia Wystawy Imperium na Wembley. Większe sklepy wywiesiły głośniki na ulice, a przemówienia słuchały tysiące londyńczyków. Pojawiały się również coraz popularniejsze programy. Triumfy święciły m.in. "Dziś wieczór w mieście" i "Wagon orkiestry". Chętnie słuchano też muzyki w wykonaniu orkiestry tanecznej Jacka Payne’a
W 1927 r. "Company" w nazwie BBC zastąpiło "Corporation", a przywilej królewski przekształcił stację w instytucję publiczną mającą stać się niezależnym, apolitycznym nadawcą.
Głos wolności
Od połowy lat 30. BBC rozszerzała zasięg, nadając najpierw dla rozsianych po świecie poddanych korony brytyjskiej, a od 1938 r. wprowadziła także serwisy obcojęzyczne. Kiedy wybuchła wojna, stały się one dla ludzi w okupowanej Europie niekiedy jedynym źródłem rzetelnej (w miarę wojennych możliwości) wiedzy o przebiegu działań wojennych.
Czterokrotne uderzenie w bęben, słynne bum, bum, bum, bum, i następujący po tym głos spikera "Tu mówi Londyn" był podczas II wojny światowej, a w krajach bloku wschodniego także po jej zakończeniu, głosem wolności. Słuchanym chętnie mimo ryzyka — w czasach okupacji hitlerowskiej groziła za to śmierć, w czasach stalinowskich — co najmniej więzienie. Chociaż BBC dawała informacje wielu narodom, pozostała stacją na wskroś brytyjską, a przy tym nigdy nie uchodziła za propagandową.
Medialny gigant
Dziś BBC jest medialnym gigantem z dziesiątkami stacji radiowych i telewizyjnych oraz z komercyjną odnogą BBC Worldwide. Do bólu konserwatywna i dbająca o bezstronność (podczas wojny o Falklandy doprowadzała Margaret Thatcher do białej gorączki, mówiąc o "Brytyjczykach" a nie o "naszych") jest też pionierem nowoczesności w mediach.
Pozostaje stacją publiczną. Utrzymuje się z niemałego abonamentu 121 funtów rocznie, ale ciężko na te pieniądze pracuje. Jej filmy dokumentalne i programy stanowią do dziś ozdobę ramówki we wszystkich telewizjach świata. Stawia czoło stacjom komercyjnym, bijąc je na głowę jakością, a często też wynikami finansowymi.
Być może to kwestia wierności zasadom. W 1924 r. Reith powiedział: "Ten, kto chlubi się, że daje to, czego życzy sobie publiczność, najczęściej tworzy sztuczny popyt na niższą jakość, który następnie zaspokaja". Prorok, czy co?