Invest-Bank podwyższy kapitał i przejmie bankruta
Inwestor chce odzyskać dobre imię i zapewnić sobie spokój w bankowym biznesie. To kolejny cel inwestycyjny po sprzedaży części akcji Cyfrowego Polsatu.
Podwyższenie kapitału o 200 mln zł będzie głównym punktem porządku obrad walnego zgromadzenia akcjonariuszy Invest-Banku, zaplanowanego na 12 czerwca. Szykuje się kolejna, po zakupie 10 proc. akcji Biotonu, inwestycja Zygmunta Solorza-Żaka. Na wydatki zostało jeszcze 450 mln zł — ze sprzedaży części akcji Cyfrowego Polsatu inwestor uzyskał bowiem ponad 800 mln zł.
Jak dowiedział się „Puls Biznesu”, dokapitalizowanie Invest-Banku ma posłużyć zakończeniu raz na zawsze afery sprzed kilku lat, związanej z upadłością Banku Staropolskiego (BS). Wielu poszkodowanych w tej głośnej sprawie wciąż uważa właściciela Invest-Banku i Polsatu za czarny charakter. Tej opinii nie podzielił prokurator, odmawiając w 2006 r. wszczęcia postępowania w sprawie narażenia Banku Staropolskiego na pozorne straty prowadzące do upadłości, na czym grupa Polsatu miała ugrać co najmniej 200 mln USD.
Piramida Bykowskiego
Przypomnijmy kilka faktów z przeszłości. Zaczęło się od głośnego w latach 90. biznesmena Piotra Bykowskiego i jego imperium finansowego, które z perspektywy czasu do złudzenia przypomina finansową piramidę. Wśród licznych przedsięwzięć, w których rozkręcaniu wspierali go prominentni wówczas politycy, Bykowski miał dwa banki — Invest-Bank i Staropolski. Wskutek niejasnych i skomplikowanych operacji finansowych, które już od kilku lat są przedmiotem wnikliwego zainteresowania prokuratury i sądu, oba znalazły się w kłopotach. Bykowski, szukając wsparcia, trafił do Zygmunta Solorza-Żaka, który zdecydował się zainwestować w zdrowszy z dwóch podmiotów — Invest-Bank. Staropolski, już wówczas bliski bankructwa, upadł na początku 2000 r. Plajta sprawiła, że przepadły depozyty 148 tys. jego klientów — łącznie ponad 600 mln zł.
Blisko 40 tys. poszkodowanych, głównie ci, którzy zdecydowali się powierzyć bankowi Bykowskiego większe kwoty, do dziś nie odzyskało części oszczędności. Pomniejszych wierzycieli zaspokoił Bankowy Fundusz Gwarancyjny, wypłacając im łącznie prawie 480 mln zł. Pozostali od lat czekają na zwrot depozytów, których suma sięga 156 mln zł.
Ostatnia szansa
Nabici w butelkę klienci Banku Staropolskiego mają tylko jedną szansę na odzyskanie pieniędzy. Bankrut musi zostać w całości sprzedany przez syndyka innemu bankowi, który weźmie na siebie spłatę starych długów. Problem w tym, że wartość jego aktywów — według wszystkich dotychczasowych wycen — jest daleko niższa od sumy zobowiązań. Trudno więc się dziwić, że żaden z czterech przetargów nie zakończył się sukcesem. Dotychczas pojawiał się tylko jeden zainteresowany… Invest-Bank.
Jaki interes ma spółka Zygmunta Solorza-Żaka w przejęciu bankruta? Jan Kanecki, syndyk, nie ma wątpliwości. Kluczowe znaczenie ma to, że wśród aktywów Staropolskiego jest 30-procentowy pakiet akcji Invest-Banku. Wprawdzie wiąże się z nim zaledwie 5-procentowe prawo głosu na walnym, jednak gdyby akcje wpadły w niepowołane ręce, ich posiadacz mógłby przeszkadzać Solorzowi w prowadzeniu interesów. Syndyk dostrzega też w sprawie drugą warstwę. Właściciel Polsatu, przez lata obwiniany przez poszkodowanych w aferze Staropolskiego, chce skorzystać z szansy, by odzyskać dobre imię.
— Myślę, że zdjęcie z Invest-Banku piętna współwinnego, nie jest bez znaczenia — uważa Jan Kanecki.
Zygmunt Solorz-Żak nie był jednak tak zdeterminowany, by zapłacić każdą cenę. We wcześniejszych przetargach składał oferty warunkowe. Uzależniał przejęcie bankruta od zredukowania roszczeń poszkodowanych klientów. Upłynęły lata, nim udało się osiągnąć kompromis.
— Wierzyciele zgodzili się na zredukowanie długu o 31 mln zł — potwierdza syndyk.
Na porozumienie był najwyższy czas, bo — według Jana Kaneckiego — piąta próba sprzedaży Staropolskiego to przetarg ostatniej szansy. Gdyby i tym razem nie doszło do transakcji, majątek bankruta czekałaby sprzedaż po kawałku, a poszkodowani nie dostaliby ani grosza. Jeśli oferta, którą 26 czerwca zamierza złożyć Invest-Bank, zostanie przyjęta, syndyk dostanie za bank symboliczną złotówkę, a do wierzycieli wróci 125 mln zł. Chyba że zdarzy się coś, co pokrzyżuje plany właściciela Polsatu…
Pomyłka urzędnika
Koło Staropolskiego od pewnego czasu chodzi spółka Monaco Capital Partners (MCP), która chciała go kupić. Nic z tego nie wyszło.
— Zgodnie z przepisami, przedsiębiorstwo bankowe może nabyć tylko bank. Tak odpowiedziałem MCP, gdy zwrócili się do mnie, wyrażając zainteresowanie przejęciem Staropolskiego — mówi Jan Kanecki.
Nie zraziło to jednak oferenta, który próbuje dobrać się do banku z innej strony. Spółka, która, jak ustalił „Głos Wielkopolski”, po połowie należy do Wojciecha Janowskiego, polskiego konsula honorowego w Monako i jego żony, skupiła 75 proc. akcji Banku Staropolskiego. To część biznesowa. MCP podjęło też ofensywę prawną. Chce unieważnić decyzję Komisji Nadzoru Bankowego (KNB) z 2000 r., zawieszającą działalność Banku Staropolskiego, która poprzedziła upadek. Spółka podpiera się opinią sporządzoną przez Bożenę Lisiecką-Zając, byłą dyrektor Departamentu Rachunkowości w Ministerstwie Finansów, osobę znaną i uznaną w branży rachunkowej.
— Uważamy, że decyzja komisji jest bezprawna, gdyż wydano ją na podstawie fałszywych przesłanek, i powinna zostać unieważniona — wyjaśnia Bogdan Fijałkowski, prawnik, doradzający MCP w Polsce.
Z wszystkimi tego konsekwencjami dla skarbu państwa, który ma obowiązek zadośćuczynienia za błędną decyzję organu administracji państwowej. Z wypowiedzi przedstawicieli MCP, udzielonych „Głosowi Wielkopolskiemu”, wynika, że spółka ma na uwadze nie tylko rekompensatę dla akcjonariuszy, ale zależy jej też na przywróceniu dobrego imienia bankowi, wobec którego ma szerokie plany. Kiedy piętno bankruta zostanie z niego zdjęte, zamierza go przekształcić w bank inwestycyjny.
Pomysł z unieważnieniem decyzji KNB ma absolutnie bezprecedensowy charakter. Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, uważają, że inicjatywa jest mocno wątpliwa. Zresztą już wcześniej akcjonariusze Staropolskiego, korzystając z pomocy Bogdana Fijałkowskiego, zaskarżyli decyzję nadzoru bankowego do prokuratury, a ta odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Niestety, nie udało nam się uzyskać odpowiedzi na nasze pytania przesłane do przedstawicielstwa MCP w Polsce.
Burzliwa historia upadłego banku
1. Bankructwo
19 II 2000
Bank Staropolski
Zajmował się wyłącznie zbieraniem lokat dewizowych, przyciągając klientów
bardzo korzystnym oprocentowaniem. Pod koniec 1999 r. nadzór bankowy stwierdził, że w bilansie banku brakuje około 0,5 mld zł. Kazał je uzupełnić. Staropolski nie zdołał zebrać pieniędzy, co doprowadziło go do bankructwa.
626
mln zł
Roszczenia 148 tys.poszkodowanych klientów.
480
mln zł
Wypłaty dla 130 tys.klientów z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
156
mln zł
Niezaspokojone roszczenia blisko 40 tys. klientów, które mogą zostać spłacone przez syndyka, pod warunkiem że Bank Staropolski zostanie sprzedany w całości. Nabywcą może być wyłącznie inny bank.
-62
mln zł
Ujemna wartość BS:wierzytelności (156 mln zł) przekraczają wycenę aktywów (94 mln zł).
2. Przetargi
2001-05
Cztery nieudane przetargina Bank Staropolski. Zainteresowanie zgłaszał wył
3. Teraźniejszość
Redukcja roszczeńwierzycieli o 31 mln zł
do kwoty
125mln zł
Spółka MCPchce unieważnienia decyzji nadzoru bankowego w sprawie Banku Staropolskiego.
4. Przyszłość
26 VI 2008
Termin składania ofert
w przetargu ostatniej szansy
Zygmunt Solorzmoże wyprostować wszystkie sprawy w Invest-Banku i ewentualnie przygotować go na wejście inwestora. Kupując od syndyka Bank Staropolski, inwestor weźmie na siebie spłatę wierzycieli.
praca Prokuratora
Akt oskarżenia przeciwko poznańskiemu biznesmenowi Piotrowi Bykowskiemu i 9 innym zarządzającym Bankiem Staropolskim prokurator sformułował 21 grudnia 2004 r. Zarzucił im spowodowanie strat na kwotę co najmniej 560 mln zł. Przewód sądowy rozpoczął się we wrześniu 2005 r. i prędko się nie skończy. Trwa składanie wyjaśnień przez oskarżonych.
W sprawie Staropolskiego nie było długotrwałych aresztowań. Za kratki na krótko trafił Piotr Bykowski i jedna z oskarżonych. Obecnie wszyscy są na wolności. Poznański biznesmen ma na koncie nieudane samobójstwo i równie bezowocną próbę ratowania swoich interesów za pomocą podrobionych weksli banku
Żadnemu z nich już nie wierzę
Okiem poszkodowanego
Anonimowy członek jednego ze stowarzyszeńposzkodowanych przez Bank Staropolski
W Banku Staropolskim trzymałem na lokacie 50 tys. dolarów, odłożonych z pracy w USA. W ramach wypłat z bankowego funduszu dostałem zaledwie ułamek tej kwoty. Kiedyś liczyłem na Piotra Bykowskiego, bo uważałem, że on też jest poszkodowanym w tej sprawie. Sądziłem, że pomoże odzyskać mnie i tysiącom innych osób stracone pieniądze. Teraz nie wierzę ani jemu, ani też deklaracjom Zygmunta Solorza, z którym miałem okazję rozmawiać na temat Staropolskiego. Z wielką rezerwą traktuję wszystkie zapowiedzi, że ktoś odda mi moje pieniądze. Zresztą straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek je dostanę.