Stawka w tych wyborach jest wysoka

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-05-29 20:00

W niedzielę masz możliwość postawienia krzyżyka w jednej z kratek. Według sondaży szanse obu kandydatów są zbliżone, wielu z nas podejmie decyzję dopiero przy urnie. To Twój głos może się okazać decydujący. Może przesądzić, w jakim kierunku przez najbliższe pięć lat będzie podążać Polska i jaka będzie Europa.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Teoretycznie prezydent nie ma w polskim systemie dużej władzy, ale jego kompetencje są mimo wszystko dużo większe niż w typowych systemach parlamentarno-gabinetowych, takich jak w Niemczech, Czechach czy Włoszech. A dodatkowo stawka wyborów odbywających się w Polsce w nadchodzący weekend jest podbijana przez kontekst polityczny. Patrząc na poparcie dla rządu i trendy w sondażach, jest to głosowanie nad drugą szansą dla obecnego rządu. Jeżeli wygra Karol Nawrocki, to trudno sobie wyobrazić przetrwanie obecnego układu władzy dłużej niż maksymalnie do 2027 r., a to i tak na zasadzie rządu zombie. Jeżeli wygra Rafał Trzaskowski, obecny rząd pewnie będzie miał więcej możliwości, żeby się obronić.

Stan gry na dziś jest taki. W sondażach średnio jednym punktem prowadzi Rafał Trzaskowski nad Karolem Nawrockim — według Politico 47 proc. do 46 proc. Aczkolwiek w sondażu firmy, która najlepiej wytypowała pierwszą turę (OGB) jednym punktem prowadzi Nawrocki. U bukmacherów kandydat Koalicji Obywatelskiej też ma nieznaczną przewagę. Przekładając na prawdopodobieństwo, notowania STS wskazują na 55 vs 45 proc. na korzyść Trzaskowskiego. Na rynku predykcyjnym Polymarket wyceniane szanse Trzaskowskiego sięgają 62 proc., ale moje zaufanie do siły prognostycznej tych notowań drastycznie spadło w ostatnich tygodniach i to nie tylko pod wpływem wyników w Polsce.

Różnica między oboma kandydatami jest minimalna i szanse rozkładają się mniej więcej po równo. Dla porównania, w 2020 r. tuż przed drugą turą sondaże też były blisko, ale u bukmacherów Rafał Trzaskowski miał tylko 40 proc. szans i w końcu tamte wybory przegrał. Dziś mamy najbardziej wyrównane wybory od 20 lat, a może nawet w historii III RP.

Żeby jednak zrozumieć istotę tych wyborów, warto spojrzeć na szersze zmiany w opinii publicznej. Przede wszystkim obecna koalicja rządząca notuje słabe wyniki. Suma poparcia dla jej kandydatów w pierwszej turze wyborów nie przekroczyła istotnie 40 proc. Suma poparcia dla partii tworzących koalicję jest mniejsza niż dla partii opozycyjnych (nie liczę Partii Razem, która stoi w rozkroku). Bardzo słabe wyniki poparcia notuje też rząd. Z comiesięcznych badań CBOS wynika, że w maju 44 proc. ankietowanych deklarowało się jako przeciwnicy rządu — najwięcej od początku jego kadencji. Mniej więcej tyle miał rząd Matusza Morawieckiego pod koniec swojej działalności.

Jeżeli obecny rząd nie będzie miał sprzyjającego mu prezydenta, to trudno sobie wyobrazić jakiś istotny przełom. Rząd będzie sparaliżowany legislacyjnie, w spółkach skarbu państwa i urzędach będzie panował strach przed potencjalnie nadchodzącymi za parę lat rozliczeniami, atmosfera porażki będzie bardzo trudna do rozwiania.

Nie oznacza to oczywiście, że w innym przypadku taki przełom w notowaniach się wydarzy, ale na pewno będzie więcej narzędzi do przeprowadzania zmian w Polsce i odzyskania uznania. Poza tym wyborcy zwykle przez pewien czas stoją za zwycięzcami, więc premier będzie miał kilka miesięcy, by skorzystać z ewentualnego wiatru pozytywnych nastrojów. Wkrótce przyspieszy napływ funduszy unijnych do Polski, duże inwestycje wejdą w etap przetargów, będzie też czuć efekty pewnego ożywienia w Europie. Będzie na czym budować.

W Polsce jest bardzo szeroko rozpowszechnione poczucie, że obecny premier i stojący za nim układ nie mają żadnej wizji kierunku rozwoju Polski poza tą, by blokować opozycję i korzystać z funduszy europejskich. Z takiego poczucia zdają sobie sprawę nawet politycy rządzący, stąd przecież wzięła się cała seria różnych głośnych inicjatyw w ostatnich trzech miesiącach — deregulacji, przyspieszenia inwestycyjnego, głoszenia idei nacjonalizmu ekonomicznego. Tylko że to wszystko nadeszło za późno i było ewidentnie grą pod wybory.

Te wybory zdecydują, czy rząd zyska szansę, by z tych zapowiedzi uczynić coś więcej. Czy takiej szansy nie dostanie i wtedy zacznie się okres interregnum.

Przeczytaj także:

Każdy z kandydatów chce uszczuplić wpływy budżetowe

To najważniejsze wybory prezydenta od poprzednich

Czy polityka wstrząśnie giełdą i rynkiem walutowym?