W czasie wojny w Wietnamie jego myśliwiec został zestrzelony, a on się katapultował i został pojmany. Siedem lat, które spędził w niewoli, wypełniały psychiczne i fizyczne szykany oraz tortury. Mimo to James Stockdale, pilot US Navy, się nie załamał, a nawet podtrzymywał na duchu innych jeńców. Ustalił tajny system znaków dźwiękowych, dzięki któremu rozdzieleni więźniowie mogli się komunikować i wspierać w odmowie składania zeznań. Utrzymywał łańcuch dowodzenia, który początkowo obejmował 75, a później ponad 460 amerykańskich żołnierzy, wydając rozkazy i podnosząc morale.
Badacze historii Stockdale'a twierdzą, że to stoicka dyscyplina pomogła mu nie tylko przetrwać w nieludzkich warunkach, lecz także przewodzić i inspirować. Jego „przypadek” analizowany jest w szkołach przywództwa na całym świecie. Nie ulega wątpliwości, że nauki Marka Aureliusza, Seneki czy Epikteta mogą pomóc menedżerom w zarządzaniu ludźmi i zmaganiu się z problemami naszych czasów. Jak wykorzystać zasady stoicyzmu, by stać się lepszym liderem?

Życie bez złudzeń
Pandemia, wojna, inflacja… Nim zdążymy się uporać z jednym nieszczęściem, już na świat spadają następne. Łatwiej znieść trudności, gdy traktuje się je po stoicku – jako próbę charakteru. Takie przedefiniowanie zawodowych i biznesowych perturbacji radykalnie zmienia nasze nastawienie i reakcje. Komplikacje należy zmieniać w możliwości i szanse. Z tego założenia wychodzi Rafał Jędrzejewski, partner i szef Executive & Friends, który uważa, że z ostatnich kryzysów w gospodarce jego firma doradczo-rekrutacyjna wyszła wzmocniona. Przypisuje to elastycznemu podejściu swojego zespołu, który chce nadążać za ciągle zmieniającym się i nieprzewidywalnym rynkiem.
– Wiele porażek w biznesie wynika z bezrefleksyjnego powielania wzorców i pomysłów, które działały lata temu. Tempo zmian technologicznych, społecznych i demograficznych odsyła dotychczasowe standardy do lamusa. Każda przeciwność przypomina mi o konieczności ciągłego doskonalenia się, poszerzania i pogłębiania wiedzy oraz szukania nowych rozwiązań – przyznaje Rafał Jędrzejewski.
Brak elastyczności, jego zdaniem, zwiastuje klęskę. Dlatego wzorem stoików nie chowa głowy przed rzeczywistością, lecz próbuje się do niej dostosować. Przykład? Ogłoszenia o pracę działają coraz słabiej, podobnie jak zawężanie uwagi do osób aktywnie poszukujących zatrudnienia. Kandydatki i kandydaci coraz mniej czasu spędzają na typowych portalach z ofertami, ale część pracodawców zdaje się tego nie zauważać. Działają tak, jakby nie było LinkedIna i transformacji cyfrowej w HR. Prezes Executive & Friends czerpie natomiast pełnymi garściami z narzędzi IT, aby nie zostać rynkowym reliktem.
– Moja rola polega też na edukowaniu przedsiębiorców i menedżerów – przekonuję ich do rozwiązań z dziedziny digital headhuntingu, czyli wykorzystujących siłę technologii i mediów społecznościowych – wskazuje menedżer.
Stoicyzm to przeciwieństwo smutnych trenerów rozwoju osobistego, którzy chcieliby nas przekonać, że wszystko jest możliwe. Nie jest. Stoicyzm jest optymistyczny nie dlatego, ale pomimo.
Stoicyzm nie zostawia złudzeń: mamy tylko częściowy wpływ na nasze własne biznesy i kariery. Jednocześnie każe nam robić wszystko co w naszej mocy, by sprawy szły we właściwym kierunku. To kolejna rzecz, która przekonuje prezesa Executive & Friends do tej starożytnej filozofii. Jak utrzymuje, duży odsetek społeczeństwa bezwiednie postępuje zgodnie z jej wytycznymi, co szczególnie uwidoczniło się w okresie pandemii.
– W obliczu malejącego popytu na dotychczasowe usługi i produkty firmy modyfikują profil działalności. Co zaś się tyczy specjalistów i menedżerów, niektórzy zaczynają realizować pomysły na własną działalność gospodarczą i zajęcie się czymś, co jest bliższe ich pasjom. Inni zmieniają zawód lub branżę – wymienia Rafał Jędrzejewski.
Zasada złotego środka
Wielu ludzi sukcesu wychwala stoicyzm, ale niekoniecznie nim żyje. Dla Michała Boreckiego, prezesa firmy Wild Grass (producent napojów), powód jest prosty: zasady tego systemu filozoficznego stoją w opozycji do współczesnej gospodarki nastawionej głównie na wzrost.
– Stoicy głosili przywiązanie do cnót, czyli wartości. O wartościach głośno jest także w korporacjach, ale wykorzystuje się je instrumentalnie – do osiągania coraz większych zysków. Koniunkturalne traktowanie problemów społecznych wydaje się dzisiaj w biznesie codziennością. Szczególnie wielkie struktury swoją rację bytu widzą we wskaźnikach i wynikach finansowych, dlatego przestrzeganie zasad uważają za hamulec, a nie koło zamachowe swego rozwoju – opisuje Michał Borecki.
Inaczej to wygląda w małych i średnich przedsiębiorstwach, które – zdaniem menedżera – są mniej zbiurokratyzowane, a założyciele chcą odcisnąć osobisty ślad na sposobie ich prowadzenia.
– Jeżeli właściciele firm są osobami społecznie wrażliwymi, rozumiejącymi rzeczywistość i dostrzegającymi szkodliwość długofalowego działania nakierowanego tylko na własną korzyść, to takie będą również ich organizacje – przekonuje szef spółki Wild Grass.
Aż tak źle nie jest – ocenia Rafał Jędrzejewski, który zwraca uwagę, że stoicki ideał umiarkowania ma się całkiem dobrze w korporacyjnym światku: równoważenie zysków i oddziaływania na środowisko, walka z mobbingiem i dyskryminacją czy dbałość o pracowników to hasła, które oblekane są w rzeczywistość.
– Zachód odchodzi od dyktatury wskaźników ekonomicznych, cen akcji, zadowalania udziałowców za wszelką cenę. Również w naszym regionie biznes zaczyna dostrzegać dużo więcej niż tylko wynik kwartalny – cieszy się prezes Executive & Friends.
Pożytki z pesymizmu
Od dawna świat nazywaliśmy turbulentnym, ale w marcu 2020 r. ta turbulencja przeszła w hiperturbulencję. Jak zachować w nowej rzeczywistości równowagę emocjonalną i psychiczną? Odpowiedzią jest stoicyzm – zapewnia Grzegorz Skawiński, prezes spółki SAO Investments ASI i współwłaściciel Hotelu Indigo Kraków Old Town.
– Niektórzy myślą, że osoby prowadzące z sukcesem biznes są odporne na stres, przeciwności losu i nie czują strachu. Nic bardziej mylnego. W SAO musieliśmy nauczyć się zarządzać zmiennością i swoimi obawami. Kiedyś mniej, a teraz w pełni świadomie stosujemy ideę stoicką, która mówi, że nie ma sensu obrażanie się na rzeczywistość, a do przodu popchnie nas tylko szukanie rozwiązań adekwatnych do sytuacji i potrzeb – podkreśla Grzegorz Skawiński.
Stosuje zalecaną przez Senekę technikę „premeditatio malorum”, co można przetłumaczyć jako uprzedzanie nieszczęścia. Chodzi o to, by się uzbroić na najczarniejszy scenariusz: bessę na giełdzie, chorobę, bankructwo. Jeśli coś może pójść źle, powinniśmy sobie wyobrazić, że przydarzy się to nam na pewno.
– Licz na najlepsze, ale bądź przygotowany na najgorsze. Kierowanie się takim podejściem pozwala mi z powodzeniem zarządzać firmą i być skutecznym w inwestycjach nieruchomościowych, a dziedzina ta jak żadna inna wymaga ostrożności i chłodnego spojrzenia – klaruje Grzegorz Skawiński.
– Zakładanie niepomyślnego obrotu spraw prowadzi do tego, że zaczynam szukać rozwiązań – dodaje Rafał Jędrzejewski.
Zaraz, zaraz… Po co nam tak pesymistyczna filozofia, która każe myśleć o najgorszym i przypomina, że nie wszystko zależy od nas? Czy nie lepiej karmić się mądrością z nowoczesnych poradników pozytywnego myślenia, zapewniających, że „chcieć to móc”?
Niech za odpowiedź wystarczą nam słowa Jamesa Stockdale’a. Gdy zapytano go, kto znosił niewolę najgorzej, rzekł bez namysłu: optymiści. Dlaczego? Żyli złudzeniami, odmawiali przyjęcia do wiadomości faktów, w swoich pocieszających wizjach odrywali się od rzeczywistości. Widząc, że nie poprawia to ich sytuacji, tracili wiarę i umierali.