Tradycyjnie największa sprzedaż nawozów ma zazwyczaj miejsce w I kwartale, kiedy rolnicy przygotowują pola do wysiewów. Tym razem jednak popyt zanurkował – przychody Grupy Azoty spadły z 6,8 mld zł w I kwaerale 2022 r. do do 3,9 mld zł.
– Jest perspektywa poprawy, ale dopiero w II półroczu. Rolnicy nie kupowali nawozów, bo oczekiwali lepszych cen i minął czas na ich aplikację na polu. Ten moment za nami i ten popyt nie wróci. To zdestabilizowało rynek – mówi Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.
– Mieliśmy do czynienia z zaburzeniem wzorców zakupowych. Do tego niski popyt w Chinach zmusił tamtejszych producentów do sprzedaży do Europy. Wyraźnie widać, że wzrósł import mocznika – mówi Marek Wadowski, wiceprezes Grupy Azoty.
Od grudnia zawieszono cła na mocznik, więc import znacząco wzrósł. Tymczasem rolnicy zaopatrzyli się wcześniej, obawiając się dalszego wzrostu cen.
– Generalnie w tej branży I kwartał jest sezonowo najlepszy, gdy rolnicy przygotowują pola na zasiew zbóż jarych. II kwartał to dokończenie sezonu, ale już z niższą sprzedażą wolumenową. W III kwartale nikt nie kupuje nawozów poza dystrybutorami, którzy mają magazyny. Popyt wraca dopiero w IV kwartale. Bolączką jest to, że rolnik nie sprzedał tych zbóż, ma duże zapasy przed nowymi zbiorami, bo była konkurencja ukraińskiego zboża i górka cenowa szybko minęła. Problem jest też taki, że wszelkie dopłaty do nawozów i pożyczki na ten cel nie mają jeszcze zgody Unii Europejskiej i zaczną działać dopiero w II połowie roku – mówi Jakub Szkopek.
Ceny gazu spadły
W porównaniu z sytuacją przed rokiem ceny gazu w Europie spadły o ponad 40 proc. Nie znaczy to jednak, że pozytywnie przełożyło się to na wyniki spółki.
– Azoty mają mechanizm cen gazu, który pomagał im w zeszłym roku, gdy ceny rosły i udało się od tych spotowych cen uniezależnić. Ale firma została z wysokimi cenami, kiedy na rynku ceny zaczęły spadać. Jest też efekt FIFO – spadek cen gazu był tak dynamiczny (rzędu 60 proc. w dół), że nawet tego, co produkowano nie udawało się sprzedać w kosztach produkcji – mówi Jakub Szkopek.
– W I kwartale podejrzewam, że spółka wygenerowała straty na zabezpieczaniu cen gazu, w przeciwieństwie do ostatnich kwartałów, gdy ceny surowca rosły – mówi Michał Kozak, analityk Trigon DM.
Wykres z prezentacji wynikowej wskazuje wręcz, że koszty jednostkowe zakupu gazu dla spółki wzrosły.

– Na koszty zużycia gazu przez Grupę Azoty istotnie wpłynęła zmniejszona skala produkcji, która była dostosowana do aktualnej sytuacji podażowo-popytowej na rynku produktów wytwarzanych przez spółkę – mówi Marek Wadowski.
A zużycie spadło w związku z ograniczeniem produkcji z 5,6 do 3,7 TWh. Obecnie właściwie wszystkie ograniczenia zostały utrzymane z wyjątkiem melaminy, gdzie zdecydowano 17 maja o uruchomieniu instalacji, która dysponuje jedną trzecią wszystkich zdolności produkcyjnych. Podobne kroki podjęły inne firmy chemiczne w Europie.
Pewne oznaki poprawy widać także w segmencie tworzyw, gdzie firma sygnalizowała szansę na ożywienie popytu ze strony motoryzacji, co może być dość zaskakujące, gdyż niektóre spółki giełdowe widzą odwrotny trend dotyczący popytu z tej branży.
– Azoty są na samym początku łańcucha dostaw dla motoryzacji, natomiast takie firmy, jak Alumetal czy Sanok są bliżej końca. Stąd Azoty widzą początki ożywienia w branży, natomiast Alumetal widzi już oznaki spowolnienia. Azoty widzą ożywienie, które nastąpiło w motoryzacji w końcówce 2022 r., więc jak popyt odbije im w III kwartale, to w IV kwartale mogą zobaczyć już, że spowalnia – mówi Jakub Szkopek.
Płynność finansowa na razie jest
W sytuacji, gdy spółka miała 555 mln zł straty w I kwartale, a środki pieniężne wynoszą 658 mln zł, nasuwa się pytanie o płynność finansową.
- Płynnościowo sytuacja jest dobra, choć widzimy ryzyko, że dług netto/EBITDA przekroczy kowenanty. Już na koniec marca był wyższy od wymaganego poziomu 4, ale raportowany będzie dopiero na koniec półrocza. Rozmawiamy z instytucjami finansowymi o tym, jak on się będzie kształtował – mówi Marek Wadowski.
Spółka ma jeszcze 4,9 mld zł finansowania od banków, ale dług netto w stosunku do EBITDA osiągnął już poziom 4,77x.
- W II kwartale nie będzie już wsparcia dla przemysłu energochłonnego na 234 mln zł, produkcja jest ograniczona, ale rewelacji nie będzie. Spółka będzie potrzebowała gotówki i musi kombinować, jak ją zapewnić. W I kwartale mieliśmy też negatywny efekt na kapitale obrotowym, co istotnie zwiększyło poziom długu netto kw/kw – więcej niż zakładaliśmy. Konieczne są negocjacje z bankami. Polimery Police mogą w większym stopniu kontrybuować do wyniku EBITDA w IV kwartale tego roku lub I kwartale 2024 r. – o ile nie będzie poślizgów z inwestycją – mówi Michał Kozak.
To mogłoby poprawić wskaźnik długu netto do EBITDA, ale do tego czasu banki musiałyby przymknąć oko i zapewnić finansowanie. Spekuluje się także o potencjalnej interwencji PKN Orlen, który miałby odkupić Azoty Puławy.
– Scenariusza sprzedaży Puław Orlenowi nie traktowałbym jako bazowy scenariusz. To jedno z najważniejszych aktywów – w krótkim terminie pomogłoby gotówkowo, ale byłoby to negatywne dla Azotów w długim terminie – mówi Michał Kozak.
Kurs akcji we wtorek tracił ponad 5 proc., choć wyniki były zgodne z szacunkami opublikowanymi tydzień wcześniej. Od początku roku akcje staniały już o 30 proc., schodząc poniżej 28 zł, czyli najniżej od 2020 r.
– Na razie sentyment jest negatywny i widać wyraźną reakcję na kursie. Wynik operacyjny jest zgodny z wynikami szacunkowymi spółki, ale negatywnie traktujemy poziom długu netto zaraportowany w I kwartale 2023 r. Może to skutkować dalszą rewizję prognoz i wycen akcji spółki – mówi Michał Kozak.