Strefa euro odsunęła grecką tragedię

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2011-07-22 00:00

Kryzys fiskalny w strefie euro wchodzi w decydującą fazę. Polska na tym zamieszaniu zyskuje.

Unijni przywódcy przekonali inwestorów, że sytuacja jest pod kontrolą

Kryzys fiskalny w strefie euro wchodzi w decydującą fazę. Polska na tym zamieszaniu zyskuje.

Przywódcom unijnym udało się ustabilizować na jakiś czas sytuację w strefie euro. Na wczorajszym szczycie w Brukseli szefowie państw Eurolandu podjęli decyzje, które przekonały inwestorów, że problem zadłużenia Grecji nie rozleje się na resztę kontynentu. W Helladę pompowane będą kolejne miliardy euro pożyczek na preferencyjnych warunkach.

Druga szansa

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, strefa euro uruchomi kolejny program ratunkowy, wart 71 mld EUR. Złożą się na niego stabilne kraje Eurolandu. Rządowi w Atenach wydłużony zostanie również okres spłaty dotychczasowej pożyczki z 7,5 do 15 lat oraz obniżone będą odsetki z 4,5 do 3,5 proc. (to samo dotyczy Irlandii i Portugalii). Ponadto, Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej ma dostać nowe uprawnienia — będzie wykupywał od banków greckie obligacje.

— Grecja jest w wyjątkowo poważnym położeniu wśród krajów strefy euro, dlatego wymaga wyjątkowych rozwiązań — napisali przywódcy Eurolandu w projekcie porozumienia.

Do zamknięcia tego wydania "Pulsu Biznesu" nie pojawiły się ostateczne rozstrzygnięcia dotyczące przeniesienia na prywatnych inwestorów części strat. Takiego scenariusza nie wykluczała przed szczytem część unijnych przywódców. Projekt porozumienia mówi jedynie, że sektor prywatny weźmie na siebie odpowiedzialność za pożyczanie Grecji pieniędzy.

— Sektor finansowy wyraził chęć wsparcia Grecji na zasadach dobrowolnych poprzez kilka opcji — twierdzą przywódcy strefy euro.

Wymieniane są różne scenariusze. Sprowadzają się do tego, że inwestorzy mieliby dać Grecji czas i nie wycofywać z niej pieniędzy. Mogliby zgodzić się np. na zainwestowanie pieniędzy z zapadających obligacji na wykup kolejnych lub zamianę obligacji na inne, z dłuższym okresem zapadalności. Otwarte pozostało jednak pytanie, czy po wprowadzeniu takiego rozwiązania agencje ratingowe nie okrzykną Grecji bankrutem.

— Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Ich brak nie przeszkodził jednak, by na rynkach zapanowała eksplozja optymizmu — zaznacza Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Po doniesieniach ze szczytu euro zaczęło mocno zyskiwać. Cena unijnej waluty wobec dolara wzrosła o prawie 3 centy, sięgając 1,44 USD — najwyższego poziomu od 8 lipca. Zyskiwał też złoty — cena franka szwajcarskiego spadła z 3,44 zł do 3,38 zł. W górę poszły też niemal wszystkie ważniejsze indeksy giełdowe w Europie.

Pod prąd

Wejście strefy euro w kulminacyjną fazę kryzysu fiskalnego pomaga Polsce. Inwestorzy traktują nasze państwo jako coraz bardziej wiarygodnego dłużnika. Na wczorajszym przetargu polskie skarbowe obligacje dziesięcioletnie — długoterminowe, a więc najbardziej ryzykowne papiery — rozeszły się na pniu. Ministerstwo Finansów (MF) sprzedało je za 3 mld zł, choć inwestorzy zgłosili popyt przekraczający 5,6 mld zł.

— To była bardzo udana aukcja. Widzieliśmy duże zainteresowanie zarówno krajowych, jak i zagranicznych inwestorów, mimo że na światowych rynkach finansowych sytuacja jest napięta. Polska na tym niestabilnym tle wypada bardzo dobrze — mówi Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu MF.

Średnie oprocentowanie wyemitowanych obligacji wyniosło 5,8 proc. Koszt pożyczki jest więc znacznie niższy niż uzyskany na ostatnim, styczniowym przetargu, kiedy rentowność wynosiła 6,22 proc. Inwestorzy są skłonni akceptować niskie odsetki od naszego długu, bo sytuacja budżetowa Polski przez ostatnie miesiące się poprawiła. Deficyt w 2011 r. będzie najprawdopodobniej o kilka miliardów złotych niższy niż zaplanowane w budżecie 40,2 mld zł. W dodatku na koniec pierwszego półrocza resort finansów miał już zaspokojone trzy czwarte rocznych potrzeb pożyczkowych. W najbliższych miesiącach rząd będzie więc ograniczał przetargi obligacji.

— Podaż obligacji się zmniejsza, a popyt na polski dług jest silny. Inwestorzy łapią każdą szansę na zdobycie na aukcji przyzwoitego pakietu obligacji — twierdzi Gyula Toth, główny strateg rynków wschodzących UniCredit cytowany przez Bloomberga.

W ostatnich dniach nasze papiery są uznawane przez rynek za bardziej bezpieczne niż papiery Hiszpanii — kraju, który przez agencje ratingowe oceniany jest o dwa stopnie wyżej niż Polska. Wczoraj na rynku wtórnym oprocentowanie "dziesięciolatek" rządu w Madrycie wynosiło 5,83 proc., czyli o 0,02 pkt proc. więcej niż analogicznych obligacji Polski. Koszt ubezpieczenia naszych papierów na wypadek niewypłacalności (tzw. kontrakty CDS) jest już prawie o połowę niższy niż w przypadku papierów hiszpańskich i włoskich.

— Jak na tak niepewne, nerwowe otoczenie zagraniczne, wyniki polskiego przetargu okazały się korzystne. Inwestorzy wiedzą, że w Polsce nie ma zagrożenia niewypłacalnością. Dlatego niskie koszty obsługi długu powinny utrzymać się w najbliższych miesiącach, a może nawet będą dalej spadać — twierdzi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.