„Francis czuje, że właśnie po policzku płynie mu łza” — mogliśmy przeczytać w „Gazecie Wyborczej” po tym, jak w styczniu zeszłego roku pożar strawił halę Sunreef Yachts, stoczni wyspecjalizowanej w luksusowych katamaranach.
![Stocznia, Gdańsk, zysk — te trzy słowa raczej rzadko spotykają się w jednym miejscu. Wyjątkiem jest Sunreef Yachts, stocznia należąca do Francisa Lappa. [FOT. WM]
Stocznia, Gdańsk, zysk — te trzy słowa raczej rzadko spotykają się w jednym miejscu. Wyjątkiem jest Sunreef Yachts, stocznia należąca do Francisa Lappa. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/92535bfc-aa68-4a59-8d0b-f7d3b593578b/bf3c58d2-9822-5d1a-b99e-e4a3eb20fd8f_w_830.jpg)
Z dymem poszedł majątek wyceniany na 25 mln zł i ubezpieczony jedynie w części, więc łzy Francisa Lappa, właściciela stoczni, były uzasadnione. Półtora roku po buchających ogniach, reporter „GW” mógłby napisać: „Francis czuje, że właśnie do kieszeni wpadają mu kolejne dziesiątki milionów złotych”. To będzie najlepszy rok w historii biznesów spolszczonego Francuza.
Rozmiar ma znaczenie
W ostatnich kilku tygodniach Sunreef Yachts podpisał umowy na budowę czterech katamaranów o łącznej wartości 96 mln zł. — To nie koniec na ten rok, który i tak już jest rekordowy w dziejach firmy — zaznacza Francis Lapp, który przez ostatnie kilka dni bawił w Tajlandii.
Wakacje? Skądże. Lapp pofatygował się do Azji, by podpisać umowę na 27-metrowy katamaran z powierzchnią mieszkalnąprzekraczającą 420 mkw. Pewien zamożny Europejczyk, który kilka lat temu przeniósł się w tropiki, wykłada na łódź ponad 8 mln EUR.
W zamian wymaga m.in. basenu na pokładzie czy osobnego poziomu przeznaczonego tylko na imprezy. Nieco mniejsze cacko zamówił miliarder ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który postawił dwa warunki — łódź ma być wielka, imponująca, ale jej żagiel ma mieścić się pod mostem nieopodal jego posiadłości. Cena nie grała specjalnej roli.
— Jako pierwsi na świecie zaprojektowaliśmy i wykonamy maszt składany do środka. Kolejny klient, już z USA, dopłacił ekstra pół miliona euro za wykonanie kadłuba z lekkiego włókna węglowego — cieszy się prezes Sunreef Yachts.
Będą łzy… szczęścia
Zeszły rok gdańska stocznia zakończyła smutno — z rekordowymi 25 mln zł straty przy przychodach na poziomie 75 mln zł. W tym roku zyski mają przebić niepowodzenia z 2012 r., przychody zamkną się w kwocie 130-150 mln zł. — Dlaczego nie gryzie nas kryzys? Bo w kategorii stoczni budujących wielkie, dwukadłubowe jachty zostaliśmy sami. Inni albo zbankrutowali, albo budują coś raz do roku. Ponadto nie czekamy na targi, tylko aktywnie zdobywamy uwagę zamożnych ludzi — tłumaczy Francis Lapp, który snuje już plany na następną dekadę.
Od kilku miesięcy w Szanghaju działa oddział spółki, na jesieni Sunreef uruchomi filię w Dubaju. Biznesmen zakłada, że lada miesiąc z tych dwóch kierunków zaczną napływać zamówienia. A wtedy obecne dzierżawione hale nie wystarczą. Dlatego, kosztem 6 mln EUR, zaczyna właśnie budowę własnej stoczni przy Martwej Wiśle w Gdańsku. I obiecuje, że uroni łzę (szczęścia) podczas uroczystego otwarcia obiektu.