Silny wzrost spreadów kredytowych na globalnym rynku obligacji korporacyjnych o ratingu śmieciowym w stosunku do obligacji skarbowych byłby według Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, wskazówką, by ewakuować się z rynku akcji. Na debacie, zorganizowanej przez Xelion, ekspert podkreślał jednak, że poza Chinami tego zjawiska nie widać, podobnie jak spadku rentowności na globalnym rynku obligacji skarbowych o terminie do wykupu 10-letnim lub dłuższym. W przeszłości było to zwiastunem zmiany trendu.
- Na razie mamy jednak tendencję do wzrostu rentowności. Czy to w Stanach Zjednoczonych, czy w Europe, o Polsce już nie wspominając. Inaczej jest tylko w Chinach, gdzie rentowności 10-letnich obligacji są niższe niż na początku roku – wylicza Jarosław Niedzielewski.
Jego zdaniem nie pojawiają się też inne sygnały zakończenia trendu wzrostowego, w szczególności nie widać objawów pękania baniek spekulacyjnych na przeróżnych aktywach – od bitcoina po akcje motoryzacyjnej Tesli.
Według Kamila Cisowskiego bitcoin i Tesla to właśnie przykłady tego, że klimat na amerykańskim rynku zaczyna się robić mocno niezdrowy.
- Obserwujemy podobne zjawiska, tylko inaczej je odbieramy – komentuje Kamil Cisowski.

Kamil Cisowski powraca też do tematu Evergrande, a właściwie całej chińskiej branży deweloperskiej. Zaznacza, że co tydzień pojawia się informacja, że - zazwyczaj mniejszy niż większy - deweloper nie wykupił jakiejś serii obligacji. Jego zdaniem takich sytuacji będzie więcej, a punkt kulminacyjny nastąpi w pierwszym kwartale 2022 r., gdy nadejdą terminy wykupu długu o dużych nominałach, a nie tylko wypłaty odsetek. Budzi to niepokój specjalisty z Xeliona i wpływa na jego wstrzemięźliwe nastawienie do rynku akcji w okresie najbliższych 3-6 miesięcy.
- Przez 10 lat powtarzano, że kolejny kryzys przyjdzie z Chin. Wszyscy się do tego tak przyzwyczaili, że większość inwestorów nie bierze tego poważnie pod uwagę. Wokół rządu chińskiego wytworzyła się aura nieomylności. Wszystkim się wydaje, że jeśli np. będzie trzeba uratować rynek nieruchomości, to rząd błyskawicznie to zrobi. My widzimy, że chińskie władze również popełniają błędy. Deficyt węgla spowodowany konfliktem z Australią jest tego najlepszym przykładem – mówi Kamil Cisowski.
Z powodu obaw o sytuację w Chinach, Xelion ostrożnie podchodzi do rynków akcji, w szczególności amerykańskiego. Kamil Cisowski zaznacza jednak, że sytuacja na giełdach za oceanem też się do tego sceptycyzmu dokłada. Choć zyski spółek w III kwartale wzrosły o ponad jedną trzecią r/r, to imponująca dynamika obarczona jest efektem niskiej bazy, a pozytywnych niespodzianek jest bez porównania mniej niż trzy miesiące wcześniej. Do tego amerykańskie indeksy biją kolejne rekordy i wskaźnik cena/zysk oparty na zyskach prognozowanych przekroczył już 21.
- Po raz pierwszy od jakiegoś czasu rynek amerykański rośnie szybciej niż oczekiwania zysków w kolejnych kwartałach i latach – ostrzega Kamil Cisowski.
Rozwinięte kontra wschodzące
Specjaliści z NN Investment Partners TFI oraz Investors TFI zalecają mimo wszystko przeważanie w portfelach akcji z rynków rozwiniętych kosztem wschodzących.
- Te ostatnie mają oczywiście wyższy potencjał i rzeczywiście można tam znaleźć parę perełek, natomiast jako koszyk preferuję rynki rozwinięte – mówi Wojciech Górny z NN IP TFI.
Jego zdaniem wciąż spore ryzyko wynika z rozwoju pandemii i nierównego tempa odbicia gospodarek. Rynki wschodzące mają zaś mniejsze pole manewru jeśli chodzi o politykę monetarną i fiskalną.

Jarosław Niedzielewski przypomina, jak dużą wagę mają Chiny w indeksie MSCI Emerging Markets. Od tygodni ma on problem z wyjściem ponad poziom z początku 2021 r., co jest pochodną notowań spółek z Państwa Środka. Ich słabość wynika z zapędów regulacyjnych rządu, które trudno przewidzieć.
- W przypadku rynków wschodzących kierowałbym się na takie, gdzie takie ryzyko jest niskie, jak Rosja, Indie i kraje naszego regionu. Ale optymizm zachowuję w perspektywie półrocznej, bo później dużo może się zmienić – zastrzega dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Jak podkreśla, główne indeksy warszawskiej giełdy zdominowane są przez banki. Ich kursy mocno urosły w ostatnich miesiącach w oczekiwaniu na podwyżki stóp procentowych.
- Z tej perspektywy w kolejnych kwartałach polska giełda nie powinna być gorsza niż inne. I to jest zmiana, którą należy brać pod uwagę – podkreśla Jarosław Niedzielewski.
Adam Łukojć, dyrektor departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi TFI Allianz Polska, przypomina jednak, że co do zasady podwyżki stóp procentowych nie są korzystne dla rynków akcji.
- Polskie akcje wciąż są tanie. Podwyżka stóp procentowych nie powinna pomagać polskim akcjom, ale była ona chyba zbyt mała, by atrakcyjność polskich akcji zupełnie zniwelować – komentuje Adam Łukojć.
Podobnego zdania jest Wojciech Górny.
- Mamy cały czas dość mocną gospodarkę. Pod znakiem zapytania jest jednak to, czy firmy będą mogły przerzucić inflację na konsumentów. Drugi znak zapytania dotyczy tego co dalej z płacami. Wzrost gospodarczy schłodził się, ale na rynkach akcji ogółem jest rynek byka. W Polsce również. Uważamy, że to się szybko nie zmieni – mówi Wojciech Górny.
Adam Łukojć radzi jeszcze patrzeć na Polskę i inne rynki wschodzące przez pryzmat surowców. Zwraca uwagę, że rynki wschodzące można z grubsza podzielić na konsumentów i producentów surowców. To wpływa na potencjał poszczególnych giełd.
- Jeśli twierdzimy, że surowce przemysłowe najlepsze mają za sobą – a jak tak uważam – to należałoby wybierać np. Polskę i Indie, a unikać Rosji czy Brazylii – radzi Adam Łukojć.
Ubezpieczenie, ale jakie?
Dlaczego zarządzający funduszami w TFI Allianz Polska radzi trzymać się z daleka od surowców przemysłowych?
- Mamy bardzo intensywne ożywienie gospodarcze po pandemii i jednocześnie zakłócenia podaży. W rezultacie ceny niektórych surowców są bardzo wysokie. Nie jestem pewny, czy to jest tylko bańka spekulacyjna, bo jeżeli chodzi o surowce energetyczne, to ze względu na politykę “zakręcania kurków, to mogą występować realne braki. Ale są to braki, które są przejściowe. Dlatego nie liczyłbym na to, że surowce przemysłowe będą zachowywały się bardzo dobrze w długim horyzoncie czasu. Zwłaszcza, że jest problem z chińskim rynkiem nieruchomości. Chiny konsumują ponad połowę metali przemysłowych, a rynek mieszkaniowy to 30 proc. tej konsumpcji. Jeśli więc mamy poważny problem w tym segmencie, to światowy popyt na metale przemysłowe powinien spaść o kilka procent – wyjaśnia Adam Łukojć.
- Jeżeli coś urosło o 50 proc. w ciągu roku, to jeśli spadnie o 10 proc. w następnym miesiącu, to nie będzie to oznaczało, że skończył się trend wzrostowy. Możemy mieć korektę, natomiast pamiętajmy, że istnieją strukturalne czynniki, które przemawiają za tym, że surowce będą droższe – oponuje Wojciech Górny.
Kluczowe są infrastrukturalne programy rządów i nowe podejście do ekologii.
- Z jednej strony wymagają one użycia surowców potrzebnych do modernizacji wytwarzania energii, a z drugiej powodują, że firmy wydobywające „brudne” surowce mniej inwestują i ich produkcja nie może szybko wzrosnąć. Surowce są też dobrym zabezpieczeniem przeciwko inflacji. Jeśli ktoś ma fundusze obligacji i nie chce ich sprzedawać, to równie dobrze może dołożyć sobie „kawałek” surowców i mieć zabezpieczenie przed inflacją, jeśli naprawdę będzie wysoka – tłumaczy dyrektor sprzedaży w NN Investment Partners TFI.
Zdaniem Adama Łukojcia lepszym zabezpieczeniem jest jednak złoto, czy szerzej – metale szlachetne. Biorąc po uwagę nie tylko inflację, ale potencjalny kryzys energetyczny i kryzys w Chinach, złoto powinno być droższe.
- Uważam, że szanse na to, że metale szlachetne wzrosną są mimo wszystko większe niż na to, że spadną. Możemy traktować metale szlachetne jako rodzaj zabezpieczenia na wypadek czegoś naprawdę niespodziewanego. A przy dużej zmienności tego, co się obecnie dzieje, takie ubezpieczenie powinno być trochę droższe niż jest – twierdzi Adam Łukojć.