14.44 I to już koniec na dziś. Kontynuacja jutro od rana.
14.43 Zmiana wątku. M.S. mówi, że wzmożone żądania wypłat zaczęły się po cofnięciu licencji maklerskiej. Cały czas są to odpowiedzi na pytania prokuratora.
M.S. mówi, że klienci składający dyspozycje wypłat w pierwszej kolejności składali je do domu maklerskiego, który był jedynie pośrednikiem w relacjach z WGI Consulting, którego obligatariuszami byli klienci WGI DM. Po cofnięciu licencji maklerskiej, jakaś grupa klientów WGI DM zwróciła się bezpośrednio do WGI Consulting o wykup obligacji.
M.S. twierdzi, że „o ile pamięta” były takie sytuacje gdy do umorzeń bezpośrednio przez WGI Consulting doszło. Nie przypomina sobie by sam podejmował decyzje o umorzeniu obligacji konkretnego klienta.
Prokurator pyta z czego wynikało to, że niektórym obligacje umorzono innym nie. Sędzia chce by podawał nazwiska klientów. Chwila dyskusji. Wydaje się, że ten wątek będzie kontynuowany jutro.
M.S. mówi, że jeśli jakieś wypłaty zostały dokonane przez WGI Consulting to wszystko wskazuje na to, że WGI Consulting posiadała środki by tych wypłat dokonać. Prokurator pyta czy WGI Consulting miało płynne środki by zaspokoić wszystkie żądania wykupu obligacji jakie wpłynęły po odebraniu licencji WGI DM do WGI Consulting – zarówno bezpośrednio jak i przez WGI DM.
Mecenas Jakub Wende protestuje. Zwraca uwagę, że była mowa o tym, że firma była w stanie w normalnych warunkach spłacić od ręki około 30 proc., a teraz prokurator pyta o to samo umiejscawiając to po utracie licencji, co nie jest sytuacją standardową.
Zaczyna się ożywiona dyskusja, w trakcie której sędzia zżyma się, że w akcie oskarżenia są ogólniki dotyczące obligacji i właściwie nie wiadomo jakich klientów WGI dotyczy dotyczący obligacji punkt aktu oskarżenia.
- To nie pan prokurator jest autorem aktu oskarżenia – broni tym razem prokuratora mecenas Jakub Wende.
Przypomnę, że gdy WGI padała prokurator Marek Skrzetuski, obecnie prowadzący sprawę, chodził do szkoły.
Wracamy do bardziej konkretnych kwestii. M.S. zaprzecza, że klienci od marca 2006 r. zaczęli wycofywać pieniądze na większą skalę. Podkreśla, że przełomowa datą był 4 kwietnia (odebranie licencji) , a dopiero w maju zaczęły się masowe żądania wypłat.
Sędzia pyta czy gdyby nie doszło do odebrania licencji WGI DM, ale 4 kwietnia 2006 r. z jakiegokolwiek innego powodu wszyscy klienci zażądali wypłat to co by się działo. M.S. mówi, że byłyby dwa scenariusze. W pierwszym spółka przedstawiłaby plan najbardziej bezbolesnego wygaszania inwestycji, wypłacając 30 proc. od razu, 20 proc., a resztę w dwóch transzach co parę miesięcy. Drugi scenariusz to likwidacja inwestycji „jak leci”. Jeśli przyniosłoby to 35-40 proc. strat to o tyle spadłyby wyceny rachunków klientów, a następnie klienci otrzymaliby wypłaty wedle tej nowej wyceny.
14.07 Prokurator przechodzi do wątku RML Development. Interesuje go w jaki sposób prognozowano zyski z tej spółki. M.S. zaznacza, że papiery dłużne tej spółki miały swoje oprocentowanie więc bazowy poziom rentowności tej inwestycji był znany. Drugim wymiarem inwestycji było prawo WGI Consulting do konwersji obligacji na udziały w spółce, gdyby okazało się, że zyski RML Development będą bardziej opłacalne niż odsetki z obligacji.
- Inwestycja byłą realizowana z założeniem konwersji na pewnym etapie bo biznes plan tego przedsięwzięcia (RML –red.) jasno pokazywał, że jeśli zostanie doprowadzone do finału to jego rentowność będzie większa niż zysk z zakupionych papierów dłużnych – przyznaje M.S.
Dodaje, że takie założenie wynikało z biznes planu RML Development jak i wyceny jaką posiadał już wtedy Roman Ś., a sporządzonej przez jeden z funduszy zainteresowanych nabyciem pierwszych bloków.
M.S. wspomina, że pierwsza wycena funduszu przekraczała 26 mln USD, a Roman Ś. podjął rozmowy z dwoma funduszami.
- Jeśli chodzi o RML to bazowaliśmy na możliwie najtwardszych danych, na jakich wtedy można było bazować, a konkretnie na wycenach funduszy, które miały być nabywcami osiedli w niedługim czasie – mówi M.S.
Oskarżony dodaje, że przy wycenie swoich obligacji WGI Consulting brało pod uwagę nominalną wartość posiadanych obligacji RML Development. Dopiero przy konwersji na udziały doszłoby do przeliczenia ich na wartość inwestycji w osiedla.
Prokurator przytacza fragment wyjaśnień nieobecnego dziś oskarżonego Ł.K. z jego swobodnej wypowiedzi w tym procesie w maju 2023 r. Wynika z nich, że gdy budowa domu miała przynieść 100 proc. zysku to jeśli klient wycofał się w połowie powinien dostać 50 proc. zysku.
- Nie chciałbym zgadywać co Ł.K. miał na myśli – ucina temat M.S.
Prokurator dopytuje czy w ramach RML czy Wachovii przyjmowano taki model rozliczania przyszłych zysków. M.S. stwierdza, że nie ma wiedzy o takim modelu rozliczania zysków. Zaznacza, że skróty myślowe tworzą niewłaściwy obraz tego co jego kolega z zarządu WGI powiedział i co chciał powiedzieć.
13.39 Wróciliśmy na salę. Prokurator pyta o to jak kształtował się portfel inwestycyjnych w Wachovii w okresie WGI DM. Oskarżony M.S. uważa, że najwłaściwiej byłoby pytać Romana Ś., który obsługiwał WGI w Wachovii. Sam nie pamięta konkretnych instrumentów finansowych. Zastrzega, że przed kilkunastoma laty oczywiście miał taką wiedzę, bo Roman Ś. przekazywał te informacje w postaci przejrzystych raportów.
Odpytywany dalej przez prokuratora, M.S. mówi, że portfel obejmował akcje, obligacje i opcje.
12.53 Przerwa do 13.30.
12.52 Ponownie pyta prokurator. M.S. twierdzi, że pięcioletni termin wykupu obligacji WGI Consulting zasugerowała kancelaria DZP, ale nie miało to znaczenia bo można było je umarzać. W efekcie termin zapadalności obligacji nie był uwzględniany w perspektywie inwestycyjnej.
Prokurator pyta czy były jakieś ograniczenia w przedterminowym umarzaniu obligacji. M.S. mówi, że pytanie prokuratora sprowadzałoby się do tego, że gdy klienci chcieliby uzyskać wypłaty to umorzenie obligacji byłoby niemożliwe.
Sędzia wspomina, że biegła Opalińska stwierdziła, że mechanizm umorzeń był niekorzystny dla spółki WGI Consulting. M.S. twierdzi, że biegła nie rozumiała relacji między WGI Consulting i WGI DM.
- Obligacje od początku miały być instrumentem zdolnym do obsługi comiesięcznych wpłat i wypłat klientów. Klienci zgodnie z umową zawartą z domem maklerskim mieli prawo co miesiąc zlecać wypłaty – podkreśla M.S.
Zaznacza, że z przyczyn formalnych jakiś termin zapadalności obligacji musiał być wskazany. Gdyby były jakieś formalne ograniczenia w umarzaniu obligacji to analogiczne zapisy musiałyby się znaleźć w umowach klientów z WGI DM.
12.38 Sędzia pyta kto konkretnie wysyłał klientom informacje o stanie rachunków. M.S. mówi, że dział rozliczeń, ale nie jest w stanie wskazać kto konkretnie był w nim zatrudniony. Pamięta za to, że druk tych informacji trwał trzy godziny.
Sędzia pyta jak rozliczane były prowizje pobierane od klientów. M.S. mówi, że prowizja była pobierana z rachunku zbiorczego prowadzonego dla wszystkich klientów i przelewana na rachunek operacyjny domu maklerskiego, z których WGI opłacała swoje koszty działalności.
- Dom maklerski nie miał prawa płacić jakichkolwiek faktur z rachunku zbiorczego, na którym znajdowały się środki klientów – dodaje oskarżony.
Dalej pyta sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska. Dowiadujemy się, że wyceny obligacji WGI Consulting dokonywała główna księgowa WGI Consulting, opierając się na danych z Wachovii i dwóch platform walutowych. Następnie sporządzała formalne pismo przekazywane do WGI DM z informacją, że wycena obligacji wynosi ileś tam złotych. Następnie WGI DM wartość tej wyceny wprowadzał do systemu MAP Groszyk, który przeliczał to na klientów.
12.24 Prokurator pyta czy w WGI był jakiś program zarządzania płynnością i z jaką kwotą wypłat WGI się liczyła. M.S. mówi, że każdego miesiąca były wypłaty, ale też i wpłaty.
- WGI jak sądzę – przy czym są to szacunki – byłaby pewnie w stanie pilnym obsłużyć 30-35 proc. swojego portfela. Natomiast wszystko co powyżej wymagałoby już należytego podejścia do upłynniania portfela inwestycyjnego, tak by było to zrobione możliwie efektywnie – informuje M.S.
Prokurator pyta czy był gotowy jakiś plan na wypadek większej ilości wykupów.
- Jedyną strategią, którą WGI, bank czy fundusz może mieć to w pierwszej kolejności spokój po stornie klientów i inwestorów, a następnie w miarę konieczności sukcesywne spieniężanie portfela inwestycyjnego. Nie ma innej strategii. Na koniec dnia jeśli z jakiegoś rynkowego powodu suma wypłat przekracza standardowe wskaźniki to jedyną rzeczą jaką można zrobić jest przystąpienie do upłynniania portfela inwestycyjnego. A przygotować do tego się można budując ten portfel od aktywów bardzo płynnych po długoterminowe, mogące generować najwyższe zwroty – wyjaśnia M.S.
Nie pamięta dokładnie jaki był standardowy poziom wykupów. Twierdzi, że zazwyczaj nie przekraczał 5 proc. Przypomina, że mówił o tym, że firma byłaby w trybie pilnym obsłużyć wypłaty na około 30 proc. aktywów klientów.
12.00 Prokurator wraca do kwestii wypłat. Pyta z jakich środków jej dokonywano, czy z umorzenia obligacji czy jakiejś innej puli pieniędzy.
M.S. tłumaczy, że wszystkie pieniądze wszystkich klientów znajdowały się na jednym zbiorczym rachunku bankowym. Instrumenty finansowe klienta musiały być zbyte, a jeżeli kwota wypłat pociągała za sobą taką konieczność to umarzane były obligacje WGI Consulting, co pociągało za sobą zbycie najpłynniejszych aktywów w Wachovii, co dawało dodatkową gotówkę WGI Consulting.
- Pamiętając, że wszystkie wypłaty były realizowane ze zbiorczego rachunku bankowego nie da się powiedzieć z czyich środków – mówi M.S.
Podkreśla jednak, że miało to odzwierciedlenie na rachunku inwestycyjnym (nie bankowym) konkretnego klienta. Dodaje, że gdy WGI Consulting miało gotówkę pozwalającą na wykup obligacji, to nie było potrzeby sprzedaży aktywów na rachunku w Wachovii. Sędzia pyta kto konkretnie decydował jak się postąpi z konkretnym klientem.
- To nigdy nie były decyzje personalne w stosunku do konkretnych klientów – twierdzi M.S.
Zaznacza, że bazą była prosta informacja z działu finansowego.
Sędzia pyta czy w tych działaniach brał udział A.S. M.S nie pamięta. Po chwili dodaje, że informowaniu Wachovii o konieczności ewentualnej sprzedaży aktywów na pewno nie.
M.S. mówi, że wykup obligacji przez WGI Consulting musiał się odbyć po ostatniej znanej cenie obligacji. Sędzia pyta czy wiązało się to z jakąś opłatą na rzecz WGI Consulting. M.S. twierdzi, że było to przedłużenie działalności marketingowej i WGI Consulting na tym nie zarabiało. Zarabiało na obsłudze marketingowej zlecanej przez WGI DM. Podkreśla, że WGI Consulting powstała tylko po to by mogła być kontynuowana inwestycja w Wachovii.
Sędzia wraca do „informacji o wartości rachunku inwestycyjnego”. M.S. zapewnia, że wynik zawierał zyski i straty z okresu rozliczeniowego. Z jego słów wynika też, że wszystkie wartości pochodziły z systemu MAP Groszyk.
Znów prokurator i znów wypłaty. Pyta czy konieczność upłynniania instrumentów przy wypłatach wpływała na przyszłe zyski.
- Przynajmniej do kwietnia 2006 r. nie miało to znaczenia i nie wpływało w żadne sposób – deklaruje M.S.
Zaznacza, że poziom wypłacalności banków jest taki, że byłyby w stanie wypłacić tylko kilkanaście procent pieniędzy klientów.
- W WGI zdarzały się okresy wymagające pewnej redukcji części portfela inwestycyjnego, natomiast działo się to w obrębie niewielkiej bardzo płynnej części portfela. (…) Praktycznie do kwietnia 2006 r. wypłaty nie miały żadnego wpływu na przyszłe wyniki inwestycji – mówi M.S.
Prokurator pyta jaka kwota wypłat wpływałaby przyszła zyski i czy WGI w ogóle tworzyło takie analizy. Oskarżony mówi, że WGI tworzyło takie analizy, ale żadna instytucja finansowa nie przetrwa nagłego szturmu połowy klientów żądających wypłat. Zaznacza, że dlatego TFI miały w tamtym czasie (i mają obecnie – red.) prawo do zawieszenia wykonywania wypłat.
11.40 Jest i M.S. Prokurator Marek Skrzetuski kontynuuje. Wraca do tego, że z Wachovii był przekazywany aktualny stan portfela i informacja o zamierzonym wyniku inwestycji prosi o określenie jaki był wpływ tych dwóch danych na wycenę rachunku inwestycyjnego konkretnego klienta w WGI.
- Mie pytam o konkrety tylko ogólne założenia – podkreśla prokurator.
- Nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć – mówi M.S.
Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska pyta dlaczego nie jest w stanie odpowiedzieć.
- Bo to nie były wartości narzucane przez zarząd czy kogokolwiek ze spółki. To byłą po prostu wycena portfela inwestycyjnego. Ta wycena na przestrzeni czasu w oczywisty sposób byłą ruchoma i dynamiczna. Dzisiaj, po 20 latach, próba precyzyjnego określania tak precyzyjnych kwestii jest bardzo trudna, a być może nawet niemożliwa – wyjaśnia M.S.
11.33 Wróciliśmy na salę rozpraw. Czekamy jeszcze na oskarżonego.
11.20 Sędzia ogłasza 10 minut przerwy. Dłuższa przerwa będzie później.
11.19 Prokurator Marek Skrzetuski pyta jak wyglądało wyliczenie pieniędzy do wypłaty klientowi, który chciał się wycofać.
- Robił to system MAP Groszyk – mówi M.S.
Zasłania się niepamięcią, pytany o to jak wyglądał sam mechanizm wyliczenia wypłacanej kwoty. Może jednak odpowie, bo prokurator szerzej tłumaczy swoje pytanie. Zaznacza, że chodzi mi o ogólną zasadę wynikającą z tego, że oskarżony mówił wcześniej o tym, że w rachunkach było aktualne saldo w Wachovii je i przyszłe zyski z tego rachunku.
Sędzia wchodzi do dyskusji. Pyta co na dany moment miałaby zapisane na rachunku. M.S. odpowiada, że niezainwestowaną gotówkę, wycenę instrumentów z rynku walutowego oraz liczbę i wartość obligacji.
Sędzia powołuje się na znajdujący się w aktach dokument z zapisem stanu jakiegoś rachunku. Okazuje „informację o wartości rachunku inwestycyjnego”. Do stołu sędziowskiego podchodzą strony. M.S. mówi, że to generowana raz w miesiącu informacja. Wyjaśnia, że wynik zarządzania to wzrost lub spadek wartości od ostatniego generowanego raportu. Prowizja to wynagrodzenie domu maklerskiego. Nie pamięta czym jest pozycja opłaty.
Wtrąca się prokurator. Pyta czy wartość rachunku jest kwotą, która byłaby wypłacona klientowi na ten dzień.
- Według mojej najlepszej pamięci tak by było – mówi M.S.
Zaznacza, że dyspozycje wypłaty trzeba było składać w poprzedzającym miesiącu. Mówił o tym, na którymś z dwóch poprzednich terminów. Z całego tego wywodu wynika, że w momencie zgłaszania chęci wypłaty, klient ani nawet sama WGI nie wiedzieli ile pieniędzy trafi do klienta w wyniku wypłaty. W międzyczasie wartość inwestycji mogłaby się bowiem zmienić.
Prokurator dopytuje czy wycena portfela uwzględniała prognozowany przez Wachovię zysk czy tylko aktualne saldo.
- Wycena portfela to wycena portfela – mówi M.S.
Podkreśla, że wycena była robiona rzetelnie i wedle tej wyceny następowały wypłaty. Jak dla mnie pytanie prokuratora było proste, a z odpowiedzi nic nie wynika.
Odpowiadając na pytanie sędzi, M.S. mówi że nie było obowiązku informowania klientów o wzorze według, którego następowała wycena. Dodaje, że sam wzór powstał w domu maklerskim. Nie rozumiem tylko w którym – WGI czy Wachovii Securities. Chyba w WGI, bo M.S. twierdzi, że był to wynik pracy zespołu liczącego 8-10 osób zaangażowanych w przekształcenie WGI w dom maklerski.
- Dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć, która osoba miała w to mniejszy, a która większy wkład – zaznacza M.S.
Prokurator prosi o wymienienie członków tego zespołu, a właściwie tych co tworzyli ten algorytm. M.S wylicza: zarząd WGI z wyjątkiem oskarżonego A.S. (w sam proces przekształcenia był zaangażowany), Józef R. (nie pamięta jego dokładnego stanowiska, pani B., pani G. (główna księgowa), Tadeusz S. z działu obsługi klienta, dealerzy walutowi (nie pamięta nazwisk).
10.50 M.S. zaznacza, że obligacje wyceniało WGI Consulting a nie WGI DM. Uważa, że wycena obligacji byłą banalnie prosta, bo wartość pojedynczej obligacji uzyskiwano przez podział środków zgromadzonych w Wachovii Securities przez liczbę obligacji. Na pewno robiono to raz w miesiącu. Czy częściej, nie pamięta.
Oskarżony deklaruje, że informacje o stanie rachunków były generowane przez system MAP Groszyk. Zaznacza jednak, że system popełniał błędy.
Prokurator przypomina, że oskarżeni deklarowali też, że informacje o stanie rachunku zawierały prognozowany zysk.
M.S. stwierdza, że ta rozbieżność „w dużej mierze” powstawała na poziomie Wachovii.
Dodaje, że w informacjach dla klientów WGI uwzględniało obecne saldo jak i prognozowane zyski. Twierdzi, że to znana praktyka. Zaznacza, ze fundusz venture w jakiś sposób musi wyceniać spółki niepubliczne z portfela i co jakiś czas zmienia te wyceny.
- Następnie ta wycena jest z perspektywy czasu weryfikowana przez późniejsze wydarzenia. W naszym wypadku tym weryfikatorem (…) było to co wydarzyło się w Wachovii, w szczególności to jaka byłaby wartość tego rachunku gdyby nie działania KPWiG po odebraniu licencji – podkreśla M.S.
Przypomina, że biegli uznali iż wykorzystywanie do wyceny portfela niezrealizowanych zysków nie było niezgodne z prawem.
- Kluczowe jest to, że późniejsze wydarzenia potwierdziły nasze deklaracje dotyczące portfela i czasu jaki jest potrzebny by ten portfel z saldem niezbędnym do rozliczenia klientów zamknąć – twierdzi M.S.
Twierdzi też, że zarówno obecny stan rachunku jak i prognozowany zysk były wprowadzone do systemu MAP Groszyk.
M.S. mówi, że danych z Wachovii nikt z zewnątrz nie audytował. Weryfikowało je sam WGI DM.
Dodaje, że jednorazowo poprawność wyceny obligacji została poddana audytowi Ernst & Young (EY), przy czym ich raport dotyczył tego czy WGI Cosnulting poprawnie wycenia emitowane przez siebie obligacje. EY kontaktował się bezpośrednio z Wachovią, żeby dokumenty podlegające audytowi nie przechodziły przez grupę WGI. Oskarżony uważa, że choć audyt dotyczy wyceny obligacji, to pośrednio dotyczył poprawności wyceny rachunku w Wachovii.
- To był audyt w trakcie działalności maklerskiej, który zleciliśmy pod naciskiem KPWiG. WGI Consulting nie był spółką, którą KPWiG mogłaby nadzorować. Ponieważ napięcie dotyczące obligacji z miesiąca na miesiąc narastało to w pewnym momencie powstała koncepcja by uspokoić KPWiG – tłumaczy M.S.
Wybrano spółkę z tzw. wielkiej czwórki, by uciąć spekulacje czy audyt będzie wairygodny czy nie.
10.25 Prokurator pyta czy po otrzymani licencji maklerskiej WGI rozważała inną formę działalności. M.S. zaznacza, że po otrzymaniu licencji firma skupiła się na uruchomieniu działalności w formie domu maklerskiego. Miała świadomość innych możliwości, ale uważa, że byłoby absurdem realizowanie kilku ścieżek przekształceń na raz.
M.S. zaznacza, że system MAP Groszyk był tym narzędziem, które dokonywało podziału aktywów na klientów w zależności od tego w jakim programie inwestycyjnym klient był.
Prokurator dopytuje jak wyglądało przydzielanie obligacji nowym osobom przystępującym do programów inwestycyjnych WGI.
M.S. mówi, że jeśli wpłaty następowały do któregoś dnia miesiąca to środki zaczynały uczestniczyć w inwestycjach od określonego dnia miesiąca następnego. W systemie każdy klient miał zaznaczany program inwestycyjny i w zależności od tego system wyliczał jaki procent obligacji WGI Consulting dany klient powinien posiadać. Następnie WGI Consulting emitowała obligacje, które WGI DM nabywał na rzecz klientów.
M.S. dodaje, że spółka dążyła do tego by udział obligacji dla klientów uczestniczących w tym samym programie inwestycyjnym był ten sam. Pamięta, że zdarzały się sytuacje, że system przydzielał obligacje błędnie. Nie wszystkie sytuacje były wychwytywane przez „wewnętrzne służby finansowe” i wtedy klienci zgłaszali reklamacje.
Prokurator pyta jak wtedy ustalano właściwą liczbę zapisów danego klienta i czy w ogóle było to możliwe.
- Myślę, że było to możliwe – mówi oskarżony.
Wyjaśnia, że w spółce był liczny dział księgowo-rozliczeniowy oraz procedury mające weryfikować wartości. Nie potrafi jednak teraz odtworzyć jak była robiona ta weryfikacja.
- To były klasyczne procesy w dziale księgowo-rozliczeniowym które generowały określone raporty, porównywały wartości (…) – dodaje M.S.
Prokurator pyta czy błąd jednego inwestora przekładał się na innych, bo jeśli ogólna liczba obligacji zgadzała się, a jeden inwestor dostał ich za mało to inny powinien dostać za dużo.
M.S stwierdza, że to błędny wniosek, bo w każdej emisji zostawały obligacje nieprzydzielone. Poza tym system mógł przydzielić za mało jak i za dużo obligacji.
10.03 Przechodzimy do pytań prokuratora Marka Skrzetuskiego, na które odpowiada oskarżony M.S. Uwidacznia się zastępstwo jakie ze strony prokuratury miało miejsce w środę. Pierwsze pytania już padły na poprzednim terminie. Podobnie jak zasadnicza część odpowiedzi na nie.
Oskarżony M.S. dodaje, że wystąpienie z roszczeniami wobec firmy MAP Groszyk doprowadziłoby zapewne do konfliktu i zaprzestania przez nią prac nad systemem, a po odebraniu licencji maklerskiej priorytety były już gdzie indziej.
Przypomnę, że oskarżeni tłumaczą część problemów w działalności firmy niesprawnością systemu IT budowanego na potrzeby domu maklerskiego, po tym jak WGI przekształciła się ze zwykłej spółki w dom maklerski.
Oskarżony nie pamięta dokładnej treści maili i pism do MAP Groszyk. Zakłada, że wzmianki dotyczące opóźnień były głównym zarzutem wobec MAP Groszyk. Dodaje, że firma co do zasady była zobowiązana by stworzyć stabilny system. Po pewnym czasie okazało się, że stabilnie nie działa. Można więc przyjąć, że nie został właściwie wykonany.
- Moduły i funkcjonalność systemu były – o ile pamiętam – zgodne ze specyfikacją. Problem pojawił się ze stabilnością systemu i problemami jakie narastały wraz z umieszczaniem w systemie coraz to większej i większej ilości danych i procesów obliczeniowych, które system musiał wykonywać – mówi oskarżony M.S.
9.45 Zaczynamy. Obecni na sali ci co poprzednio, czyli oskarżonego Ł.K. nie ma.
Na wstępie sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska odczytuje e-mail od jednej z pokrzywdzonych, która ma zastrzeżenia do tego, że przy prowadzeniu rozprawy nie jest wymieniany jej pełnomocnik i pyta dlaczego radca prawny Robert Nogacki jest wymieniany tylko jako pełnomocnik trzech osób, a nie czterech w imieniu których składał apelację.
Sędzia wyjaśnia, że mecenas złożył na początku procesu pełnomocnictwa trzech osób. Sam mecenas Nogacki oświadcza, że aktualnie reprezentuje trzy osoby i stwierdza, że pełnomocnictwa od pozostałych oskarżycieli posiłkowych wygasły. Dodaje, że porozmawia z autorką maila, bo sala rozpraw to nie miejsce ani czas na roztrząsanie poruszonych przez nią zagadnień.
Na rozprawach z zeszłego tygodnia oskarżeni zaczęli odpowiadają na pytania prokuratury i sądu. Tak naprawdę odpowiadał na nie jedynie M.S. We wtorek 7 listopada 2023 r. rozpoczął, a następnie kontynuował w środę 8 listopada.
Na pytania zgodził się jeszcze odpowiadać Ł.K., ale ze względu na chorobę ostatnio w ogóle nie było go w sądzie.
Oskarżony A.S. na wstępie procesu zadeklarował, że na pytania oskarżycieli odpowiadać nie zamierza. Tak jak dwaj pozostali oskarżeni skorzystał jednak z prawa do swobodnej wypowiedzi na samym początku procesu.
Byli menedżerowie WGI są oskarżeni o spowodowanie 247,9 mln zł strat (około 660 mln zł w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze) u 1156 klientów firmy. Sami strat nie negują. Twierdzą jednak, że wywołały je nieudolne działania KPWiG (poprzedniczki KNF) związane z odbieraniem WGI licencji maklerskiej. Raz zostali zresztą już uniewinnieni. Wyrok nie utrzymał się jednak w apelacji. Sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji. Obecny proces rozpoczął się w maju 2023 r., niemal równo w 17. rocznicę upadku WGI.