Na odczytaniu aktu oskarżenia trzem szefom Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI) tłumów nie było, choć mogły być, bo poszkodowanych w sprawie jest ponad 1,2 tys. Nie stawili się nawet wszyscy spośród dwudziestu oskarżycieli posiłkowych (nie mają takiego obowiązku). Nic dziwnego, skoro sprawa ciągnie się już od 2006 r., kiedy to WGI najpierw utracili licencję maklerską (za wprowadzanie klientów w błąd co do stanu ich rachunków oraz nieprzestrzeganie zasad zapobiegających praniu brudnych pieniędzy), a potem ogłosiła bankructwo. Choć średnio każdy z klientów stracił ponad 200 tys. zł, to widocznie czas leczy także finansowe rany. Nawet na korytarzach oskarżeni i poszkodowani mijali się, nie okazując emocji. Dotychczas udało się odzyskać i zwrócić poszkodowanym około 70 mln zł.
![DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]
DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/090e8d9b-7d8e-4719-9389-456a510450a7/b1b56cea-f470-53c2-8b50-d7ad8875d043_w_830.jpg)
Akt oskarżenia
Naprzeciwko oskarżonych: Łukasza K., Andrzeja S. i Macieja S., zasiadło całe kolegium prokuratorów i radców prawnych, a także kilkanaścioro poszkodowanych, głównie starszych osób, które WGI powierzyły oszczędności całego życia. Sędzia Anna Bator-Ciesielska zza ponad 300 tomów akt była ledwo widoczna.
Dlaczego do postawienia zarzutów potrzeba było aż siedmiu lat? Prokuratorzy tłumaczą to zmianami prowadzących sprawę oraz oczekiwaniem na liczne opinie biegłych.
— Sąd postanowił ograniczyć liczbę oskarżycieli posiłkowych do 20, w celu usprawnienia przebiegu procesu. Z racji liczebności poszkodowanych, informacja o terminie rozprawy została podana przez ogłoszenie prasie — tłumaczyła sędzia Bator-Ciesielska.
O co prokuratorzy oskarżają byłych szefów WGI? O nadużycie uprawnień i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarów. Według prokuratury, od 2005 do 2006 r. oskarżeni przyjmowali pieniądze klientów pod zabezpieczenie obligacji z niepełnym wkładem, zaciągali pod zabezpieczenie pieniędzy klientów kredyty i inwestowali je w nieruchomości w USA, narażając klientów na szkodę.
Dodatkowo dwóm oskarżonym postawiono zarzut wyprowadzenia na prywatne konta 6,6 mln USD. Odczytanie aktu oskarżenia wraz z listą poszkodowanych i zainwestowanymi przez nich kwotami trwało ponad dwie godziny. 1,2 tys. osób na inwestycjach WGI straciło od nieco ponad 1 tys. zł do ponad 8 mln zł. Łączne straty, jakie zostały uwzględnione w akcie oskarżenia, to blisko 248 mln zł.
Pytania na później
Do postawienia najważniejszego pytania — o przyznanie się do winy — nie doszło. Na wniosek obrońców rozprawa została odroczona, by wszyscy trzej oskarżeni mogli złożyć wyjaśnienia w jednym dniu. Prawdopodobnie to najbardziej oczekiwane pytanie rozpocznie rozprawę w najbliższy wtorek.
Firma z nazwiskami
Warszawska Grupa Inwestycyjna (WGI) działała od 1999 r. na rynku forex. Od 2005 r. miała licencję Komisji Nadzoru Finansowego na prowadzenie działalności maklerskiej. Odebrano jej ją już po roku, kiedy nadzór zorientował się, że spółka prowadzi podwójną księgowość i przekazuje klientom rachunki wykazujące zyski, gdy rzeczywiście pieniądze były wyprowadzane za granicę. W radzie nadzorczej WGI i spółek zależnych zasiadali m.in. Bohdan Wyżnikiewicz, Richard Mbewe (był również głównym ekonomistą WGI), Tomasz Szapiro, Witold Orłowski, Henryka Bochniarz czy Dariusz Rosati. Postępowanie upadłościowe domu maklerskiego z grupy WGI zostało umorzone z powodu braku pieniędzy.
Piramidy? Kłopoty dla Temidy
WGI to tylko jedna z kilku głośnych spraw firm inwestycyjnych, które obiecywały ogromne zyski, a potem upadły z wielkim hukiem. Z ich sprawnym osądzeniem polski wymiar sprawiedliwości ma olbrzymie problemy.
1. Interbrok. Firma inwestująca na rynku walutowym jak WGI. Jedyna, której założyciele usłyszeli prawomocne wyroki. W kwietniu 2012 r., po pięciu latach od wybuchu afery, sąd uznał, że sprzeniewierzyli prawie 260 mln zł powierzonych im pieniędzy klientów. Skazał Emila Dróżdża na 7,5 roku więzienia i 300 tys. zł grzywny, a Andrzeja Księżnego (wiceministra łączności w rządzie SLD) i Macieja Sikorskiego na 3 lata więzienia i 100 tys. zł grzywny. Wszyscy trzej odbywają zasądzone kary.
2. Amber Gold. Największa rodzima piramida finansowa, kusząca klientów rzekomymi inwestycjami w złoto. Upadła w wakacje 2012 r. Jej założyciele, małżeństwo Marcin i Katarzyna P., przebywają w areszcie podejrzani o kilkanaście przestępstw, w tym oszukanie ponad 10 tys. osób na ponad 660 mln zł. Prokuratura nie jest w stanie podać terminu skierowania do sądu aktu oskarżenia przeciwko nim.
3. Digit Serve. Spółka rzekomo inwestująca na rynku forex, która zbankrutowała w 2007 r. Dopiero w lutym 2012 r. prokuratura oskarżyła dwóch jej szefów o stworzenie piramidy finansowej i oszukanie 170 osób na 33,5 mln zł. Jednym z oskarżonych jest Bogusław B., jeden z najsłynniejszych aferzystów III RP, były szef Art-B. Proces trwa.
4. Netforex. Zbankrutował w 2007 r. Dopiero w grudniu 2011 r. trzech szefów spółki zostało oskarżonych o: wyrządzenie ponad 24 mln zł szkód, niezgłoszenie na czas wniosku o upadłość, nierzetelną rachunkowość, prowadzanie działalności bez licencji KNF i poświadczanie nieprawdy. Ich proces jeszcze się nie zakończył.