Spektakularne sukcesy takich firm jak CD Projekt, Techland czy 11bit studios, spowodowały, że branża gier komputerowych przykuła uwagę inwestorów. Dotyczy to także graczy giełdowych, którzy akcje deweloperów kupują jak ciepłe bułeczki, jak funduszy inwestycyjnych, penetrujących ten rynek i starających się znaleźć na nim perły, które jeszcze nie trafiły na giełdę.

Jak wynika z naszych ustaleń, na rodzimy rynek gier wchodzi grupa ECI, która do tej pory specjalizowała się głównie w dużych projektach nieruchomościowych. ECI, w skład której wchodzą m.in. trzy zamknięte fundusze zarządzane przez BPS TFI, to znany inwestor na warszawskim rynku nieruchomości komercyjnych. Od pewnego czasu grupa stara się zdywersyfikować biznes. Obok planów wybudowania na Śląsku dwóch nowych kopalni węgla kamiennego wyłożyła także pieniądze na rozwój producenta gier komputerowych Tate Multimedia.
— Tak, zainwestowaliśmy w Tate — przyznaje Jakub Sagan, dyrektor generalny grupy ECI. Choć nazwa osobom spoza branży gier niewiele mówi, Jakub Sagan przekonuje, że ta firma nie jest żółtodziobem. Udowodniła już, że potrafi produkować gry, a kilka dni temu dostała 1,5 mln zł dotacji z programu GameInn. — Produkcja gier jest bardzo interesującym biznesem, który może dać wysoką stopę zwrotu. Dlatego zdecydowaliśmy się na tę inwestycję — mówi Jakub Sagan.
Weterani z Krakowa
Studio Tate powstało już 16 lat temu w Krakowie i ma na swoim koncie m.in. serię „Kangurek Kao” czy samodzielnie wydaną trzy lata temu grę zręcznościową „Urban Trial Freestyle”, której sprzedaż przekroczyła do tej pory 1 mln sztuk. Ten ostatni tytuł był popularny szczególnie w Japonii, gdzie przez dłuższy czas utrzymywał się w czołówce najlepiej sprzedających się produkcji na konsole mobilne. Paweł Leskowicz, dyrektor zarządzający spółki Tate Multimedia, wyjaśnia, że po wydaniu „Urban Trial Freestyle” kierowane przez niego studio zaczęło szukać nowej drogi. Poszukiwania zakończyły się właśnie inwestycją ECI w firmę, przenosinami Tate do Warszawy i ambitnymi planami rozwoju.
— Rozpoczęliśmy pracę nad trzema nowymi grami. Pierwsza z nich — druga część „Urban Trial Freestyle” — trafi do sprzedaży już w przyszłym roku. Dwie następne planujemy wypuścić na rynek w 2018 r. — mówi Paweł Leskowicz, dyrektor zarządzający Tate Multimediów.
Gry za miliony
Studio zamierza skupić się na grach, które będą brały to, co najlepsze z segmentu gier niezależnych (indie) i wysokobudżetowych produkcji (określanych mianem „AAA”). Z pierwszej kategorii Tate zamierza czerpać ciekawe pomysły na rozgrywkę, natomiast z drugiej wysoką jakość. To oznacza, że produkcja gier nie będzie należała to najtańszych.
— Na każdy z przygotowywanych przez nas tytułów zamierzamy przeznaczyć kilka milionów euro — mówi Paweł Leskowicz. Biorąc pod uwagę koszt produkcji takich gier, można szacować wartość planowanych przez Tate nakładów na co najmniej 40 mln zł. Pieniądze te pochodzą od ECI i mają szybko na siebie zapracować.
— Chcemy, by nasze gry kupiło co najmniej 1 mln graczy w pełnej cenie przed rozpoczęciem wyprzedaży — zapowiada szef Tate Multimediów.
Warszawska spółka nie celuje w najwyższą półkę cenową, która wynosi już blisko 70 USD/ EUR za jedną grę. Swoje produkty zamierza sprzedawać po cenie między 15 a 35 USD/ EUR. Jak łatwo policzyć, każda z jej gier ma przynieść min. 60 mln zł przychodów. Tate planuje także zwiększyć zatrudnienie (obecnie wynosi ono 30 osób). Paweł Leskowicz zastrzega, że jeśli weźmie się pod uwagę zewnętrzne firmy, które współpracują ze spółką jako podwykonawcy, to nad jej grami pracuje ponad 100 osób.
— Działamy jako house of ideas, czyli skupiamy się na kreowaniu ciekawych pomysłów na grę, zlecając na zewnętrz część prac nad ich realizacją — wyjaśnia Paweł Leskowicz. W podobny sposób działa także giełdowy CI Games, który zdecydował się na współpracę z podwykonawcami. Co ciekawe, obie firmy łączy także osoba Paula Robinsona, który odpowiadał za produkcję trzeciej części „Snajpera”. Odszedł z CI Games na początku roku, a obecnie jest dyrektorem kreatywnym w Tate.
OKIEM ANALITYKA
Gry warte inwestycji
PIOTR BOGUSZ, analityk DM mBanku
Prognozy dotyczące rozwoju branży gier komputerowych mówią o wzroście w najbliższych latach średniorocznie o 7 proc. do 2019 r. W mojej ocenie ten wzrost może być szybszy. Dodatkowo w samej branży są segmenty, które rozwijają się znacznie szybciej, choćby cały rynek gier mobilnych. Nic nie zapowiada tego, by klienci przestali kupować urządzenia elektroniczne, na których można grać, a rozwój cyfrowej dystrybucji sprawia, że samym producentom jest łatwiej sprzedawać swoje produkty. To wszystko czyni branżę ciekawym celem dla inwestycji. Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce panuje obecnie moda na inwestowanie w producentów gier. To efekt m.in. międzynarodowego sukcesu CD Projektu. Dzięki niemu branża jest bardzo dobrze postrzegana przez inwestorów. Jednak nie wszyscy producenci gier reprezentują ten sam poziom i inwestycje w nich mogą różnie się potoczyć.