Teleprawo trafi do trybunału

Marcin Gesing
opublikowano: 2004-04-08 00:00

Rząd nie ma strategii dla rynku mediów, teleprawo jest nieporozumieniem i mamy o jednego regulatora za dużo — uważa szefowa rady.

„Puls Biznesu”: Głośno jest ostatnio o starciu kompetencyjnym między Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty (URTiP) a Krajową Radą Radiofonii i Telewizji (KRRiT) na tle nowelizacji prawa telekomunikacyjnego. O co poszło?

Danuta Waniek: Wiadomo, że potrzebne było nowe prawo. Mam m.in. na myśli cyfryzację radiofonii i telewizji. Miałam zatem nadzieję, że będzie tworzone z udziałem KRRiT. Nie spodziewałam się natomiast, że będzie tworzone bez jakiejkolwiek strategii państwowej. Pewnego dnia dowiedziałam się, że trwają już prace nad nowelizacją i dopiero na nasze żądanie włączono do nich radę. Były one już jednak na tyle zaawansowane, że można dojść do wniosku, iż chodziło o przesunięcie punktu ciężkości między regulatorami wyraźnie na korzyść URTiP. Uważam, że wkładanie takiej gamy zadań w obszar kompetencji regulatora kierowanego jednoosobowo i zależnego od administracji rządowej, a marginalizowanie KRRiT to poważny błąd. Głoszenie tezy, że prawo telekomunikacyjne nie wchodzi w zakres jej kompetencji, jest nieporozumieniem. Zdecydowanie sprzeciwiam się uzurpowaniu sobie przez niektóre instytucje prawa do wychodzenia poza sferę konstytucji.

Mleko się już jednak rozlało. Co teraz?

Niezależnie od tego, kto będzie dysponował częstotliwościami cyfrowymi w przyszłości, i tak o tym, komu te częstotliwości przyznawać, musi decydować KRRiT. I ta część częstotliwości, która przeznaczona będzie na rozwój cyfrowego radia i telewizji, musi być oddana do jej dyspozycji. Wprawdzie nie mamy w ustawie definicji radiofonii i telewizji, ale ktoś, kto jest praktykiem, wie, że to częstotliwość plus program. My przyznajemy przecież koncesję, a jak to zrobić bez częstotliwości. Na razie mamy taką sytuację w nowelizowanym projekcie, że chcąc tworzyć radio lub telewizję cyfrową trzeba będzie każdorazowo pytać o zgodę urząd podległy rządowi. Ustawę pisali ludzie bez wyobraźni. Jeśli prawo to zostanie przyjęte w takim kształcie, zaskarżę je do Trybunału Konstytucyjnego. Ponieważ godziłoby to w gwarancję niezależności mediów.

To może sensownym rozwiązaniem byłoby połączenie kompetencji urzędu nadzoru telekomunikacji i krajowej rady?

To rozsądny pomysł. Obserwujemy taką tendencję w Europie. U nas jednak konstytucja wyraźnie wskazuje na KRRiT, a o URTiP nie wspomina.

Jak zatem dokonać aliansu?

Można by na przykład podzielić krajową radę na dwie izby. Jedna zajmowałaby się telekomunikacją, a druga rynkiem mediów elektronicznych.

Jaka jest szansa, aby taki urząd mógł powstać?

Wszystko w rękach rządu i parlamentu. Przy obecnych problemach politycznych i gospodarczych małe są jednak szanse na rychłe rozwiązanie tej kwestii. Próbowałam rozmawiać na ten temat z premierem Leszkiem Millerem, wicepremierem Polem i ministrem kultury. Odniosłam wrażenie, że nie są zainteresowani. Szkoda. Rząd w obecnej sytuacji nie jest zdolny do sformułowania polityki audiowizualnej kraju. Podczas składania rocznego sprawozdania będę postulowała, by przy powoływaniu nowego rządu powstało też stanowisko pełnomocnika rządu do spraw polityki audiowizualnej. Nie musielibyśmy wtedy wszystkiego od nowa tłumaczyć...

To musiałaby najpierw powstać polityka audiowizualna...

Bardzo często odwołujemy się do wzorca francuskiego, gdzie najwyższa rada audiowizualna ma partnera w rządzie w postaci dyrektoriatu w ministerstwie kultury, który zajmuje się polityką medialną. Taki układ świetnie się sprawdza i nie widzę powodu, by u nas było inaczej...

To co stoi na przeszkodzie?

Krótko? Brak zrozumienia i brak woli politycznej. Kiedy wchodzimy na grunt dyskusji o ustawie medialnej, to politycy zaczynają się bać. Prasa w dużej mierze należy do obcego kapitału. Uruchamiają się emocje, które przeszkodziły w uchwaleniu poprzedniej nowelizacji.

Jak zatem widzi Pani rolę obcego kapitału na polskim rynku mediów elektronicznych? Zezwolić czy nie na koncentrację?

Obserwujemy tendencje konsolidacyjne na rynku mediów, a to jest zawsze groźne dla pluralizmu. Dlatego musimy bacznie obserwować, czy ktoś nie zdobywa na tym rynku pozycji dominującej. Musimy się dostosować do europejskiego prawa mediów i dokonując wielkich transakcji na rynku mediów będziemy musieli zapytać o zgodę instytucje europejskie. Już nie będzie ważne, czy Miller przyjdzie do Rapaczyńskiej na grilla, ale trzeba będzie wypełnić procedury wymagane przez Unię. W każdym kraju europejskim widzimy dużą skłonność do obrony własnego rynku mediów. Niestety, dopuściliśmy już do tego, że na rynku prasy polski kapitał pozostał w śladowych ilościach. Na rynku mediów elektronicznych na szczęście mamy wciąż znacznie lepszą sytuację właścicielską. I jest w tym zasługa KRRiT.

Ale także w tym segmencie widać tendencje do koncentracji kapitału, na przykład w radiofonii lokalnej. Czy nie ma zagrożenia, że tak jak w przypadku prasy lokalnej nastąpi ograniczenie konkurencji?

Oczywiście, że jest. Staramy się chronić lokalne stacje, ale mamy z tego powodu wytaczane procesy i bardzo niejednolite orzecznictwo NSA.

Tym powinien zajmować się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów...

Ale, jak widać po rynku prasy lokalnej, coś chyba przegapił.

Wanda Rapaczyńska, prezes Agory, jest zdania, że KRRiT, zajmując się kwestią koncentracji kapitału w mediach, wykracza poza swoje kompetencje.

Bo to nie leży w interesie Wandy Rapaczyńskiej, natomiast leży to w interesie publicznym, którego Agora respektować nie chce. My natomiast mamy taki obowiązek. Zamierzam poprosić Sejm i Senat o odpowiedź, czy ochrona radiowych stacji lokalnych leży w interesie publicznym.

A co z rynkiem telewizyjnym?

Należy zacząć od rozwiązania kwestii finansowania mediów publicznych. Zanim się tego nie zrobi, nie można odmówić telewizji publicznej dostępu do wpływów z reklam. Zatem dobrze byłoby odnowić przepisy dotyczące abonamentu.

A może telewizja publiczna jest za duża i trzeba sprywatyzować jeden z kanałów?

Jestem temu przeciwna. Trzy kanały to nie jest za dużo, pod warunkiem, że będą pieniądze na ich działanie. Pamiętajmy, że wejdzie zasada podwójnej rachunkowości, która daje możliwość kontroli wydatków pieniędzy publicznych i da odpowiedź na pytanie, czy przeznaczane są na realizację misji publicznej.

Jak, Pani zdaniem, będzie wyglądał rynek mediów elektronicznych po wejściu do Unii, choćby w perspektywie 5 lat?

Konia z rzędem temu, kto umiałby odpowiedzieć na to pytanie. Dzisiaj wszyscy zabezpieczają się przed ewentualnymi negatywnymi następstwami. Wydaje mi się jednak, że wcale niełatwo będzie wejść na polski rynek takim graczom, jak Murdoch czy Berlusconi. Te obawy, a może czasem nadzieje, nie mają chyba uzasadnienia. Polski rynek medialny jest bardzo dobrze zorganizowany i ci, którzy na tym rynku mają już coś do powiedzenia, zostaną.

Czy KRRiT będzie bronić polskiego rynku przed zakusami dużych zagranicznych gości?

Potrzebne byłyby zapisy antykoncentracyjne, ale ich wprowadzenie zakończyło się fiaskiem. Roślinka ta, niestety, została wyrwana.

Będzie ją Pani chciała jeszcze raz zasadzić?

Tak. Uważam, że takie przepisy powinny się pojawić. Takie regulacje mają Anglicy, Francuzi czy Niemcy.

Jak Pani widzi przyszłość mediów publicznych?

Na pewno integracja Polski z Unią oznacza, że wejdą na inne pole konkurencji, dostaną nowe zadania, choćby związane z cyfryzacją.

Jakie zatem cele widzi Pani przed nowym zarządem TVP?

Czekamy z niecierpliwością na ogłoszenie przez drużynę Jana Dworaka strategii działania. W zarządzie tym spotkało się pięć bardzo ciekawych osób, z których każda w swojej dziedzinie ma dużo do zaoferowania i równie dużo do zrobienia. Respektowanie przepisów w zakresie realizacji misji, przeobrażenie w sprawnie działające przedsiębiorstwo, zwiększenie efektywności — to tylko kilka z zadań. Żeby jednak media publiczne mogły skutecznie działać, potrzebne jest nowe prawo wyznaczające perspektywę przynajmniej na 10 lat.

Skoro już mowa o nowym prawie, to jak ocenia Pani prace nad małą i dużą nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji?

Podstawowym błędem jest podział na nowelizację europejską i krajową. Nie można na kilka dni przed wejściem do Unii pisać prawa dwutorowo. To było pójście na łatwiznę, co w perspektywie tylko skomplikuje proces tworzenia nowego prawa.

A co będzie, jak nie zdążymy z przyjęciem nowelizacji ustawy medialnej przed akcesją?

Źle będzie, choć, moim zdaniem, w części dostosowującej prawo do wymogów europejskich zdążymy. Gorzej, że nowelizacja krajowa jeszcze się nie pojawiła, nawet w postaci inicjatywy ustawodawczej.

Pytanie do...

Czy w Polsce są potrzebne przepisy antykoncentracyjne?

Wiesław Godzic, ekspert ds. mediów, profesor Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej:

Jeśli powstanie prawo zakazujące koncentracji kapitału w mediach, to stanie się tylko pretekstem do wyszukiwania furtek w przepisach, ale nie uchroni polskiego rynku przed procesami konsolidacyjnymi. Uważam, że znacznie ważniejsze jest uważne śledzenie procesów własnościowych, zachodzących w mediach, przez uprawniony do tego organ, czyli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Czy pomysł połączenia URTiP i KRRiT jest dobry?

Witold Graboś, prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty: Pomysł stworzenia jednego urzędu regulującego zarówno rynek telekomunikacyjny, jak i medialny jest rozwiązaniem nie pozbawionym sensu. Na razie wokół tej kwestii jest jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Trzeba sobie uświadomić, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest likwidacja zarówno URTiP, jak i KRRiT, a następnie powołanie zupełnie nowej instytucji. A to skomplikowany i długi proces. Zamiast zatem toczyć spory ambicjonalne, poczekajmy na efekty działań podobnych urzędów w Unii, a potem wyciągnijmy wnioski.

Czy KRRiT powinna ingerować w rynek radiowych stacji lokalnych?

Stanisław Tyczyński, prezes Brokera FM, właściciela stacji RMF FM: Nie rozumiem, przed czym lub przed kim pani Danuta Waniek ochrania lokalne stacje radiowe oraz gdzie te stacje się znajdują. W dawnych miastach wojewódzkich dawno już ich nie ma. Krajowa rada w ostatnich 2-3 latach dopuściła do ich wykupienia przez — bliskie sercu pani przewodniczącej Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe pana Zbigniewa Benbenka. Myślę, że ten Sejm na pewno odpowie twierdząco na pytanie Danuty Waniek: „Tak, towarzysza Benbenka ochraniać, i to wszelkimi sposobami — może się nam jeszcze przydać”.