W czerwcu udział inwestorów instytucjonalnych w zakupach nieruchomości odebranych właścicielom zalegającym ze spłacaniem kredytu spadł do 38 proc., choć w poprzednich latach średnio sięgał 50 proc. Udział inwestorów indywidualnych wzrósł tymczasem do rekordowych 31 proc., wynika z danych agencji pośrednictwa RealtyTrac. Zdaniem Darena Blomquista, dyrektora w RealtyTrac, fakt, że poważni gracze wycofują się z rynku, a ich miejsce zajmują dysponujący nieraz bardzo niewielkim doświadczeniem drobni inwestorzy, to zła wróżba. Wszystko dlatego, że dokładnie tak samo działo się w 2006 r., kiedy rynek nieruchomości budował szczyt.
- W miarę jak koniunktura na rynku się poprawia, coraz mniej nieruchomości jest licytowanych za długi, a popyt na okazyjne zakupy rośnie. Jeżeli jednak nieproporcjonalnie duży udział wśród kupujących mają inwestorzy indywidualni, może to oznaczać, że popyt z ich strony powoduje zawyżanie cen – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Daren Blomquist.
Wzrostowi udziału inwestorów indywidualnych towarzyszyło kurczenie się rynku nieruchomości odbieranych niesolidnym kredytobiorcom. Ich aukcje odpowiadały w czerwcu za zaledwie 8 proc. wszystkich transakcji sprzedaży nieruchomości w USA. Jednocześnie dyskonto wobec wartości rynkowej, przy jakim nieruchomości znajdowały nabywców, spadło do 30 proc. z przeciętnie notowanych w poprzednich latach 40 proc. Zdaniem Darena Blomquista te oznaki są zapowiedzią wejścia cen nieruchomości w okres zniżek już w najbliższych latach.
- Analizy, na których bazują inwestorzy instytucjonalni, zapewne zaczęły im pokazywać, że to nie jest dobry czas na zakupy. To znak ostrzegawczy, zważywszy że w ich miejsce na rynek wchodzą znacznie mniej doświadczeni gracze – powiedział Daren Blomquist.
