Tesla przeceniona o połowę. Czy to robota Fedu?

opublikowano: 28-12-2022, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Przez ostatnie trzy miesiące kurs Tesli spadł o przeszło połowę i to mimo zdecydowanej poprawy wyników spółki. Tymczasem Elon Musk apeluje do Rezerwy Federalnej o zatrzymanie podwyżek stóp procentowych.

Przeczytaj i dowiedz się:

  • jakie są przyczyny spadku notowań Tesli,
  • jakie są wyniki spółki,
  • jak prezentuje się jej wycena,
  • o co apeluje Elon Musk, prezes firmy.

Pod koniec września akcje Tesli wyceniano na 300 USD za sztukę. Trzy miesiące później było to już tylko 116 USD, czyli o 61 proc mniej. A przecież na początku 2022 r. walory Tesli „chodziły” nawet po 400 USD. W ten sposób w 12 miesięcy wartość spółki Elona Muska została zredukowana z przeszło 1,2 bln USD do niespełna 390 mld USD i powróciła do poziomów… z jesieni 2020 r.

Tesla notowana jest na nowojorskiej giełdzie od czerwca 2010 r. i w swej giełdowej historii zaliczała zarówno spektakularne rajdy, jak i głębokie korekty. Jednakże ta obecna jest z nich najgłębsza – choć jeszcze nie najdłuższa. Między wrześniem 2017 r. a marcem 2019 r. trend spadkowy trwał przez 623 dni. Do tego rekordu teraz brakuje jeszcze przeszło dwustu dni.

Jak to z Teslą bywało

Data szczytuData dołkaLiczba dniMaksymalny zasięg spadków (w proc.)
2021-11-042022-12-27418
  • 72,0
  • 2021-01-262021-03-0841
  • 36,2
  • 2020-08-312020-09-088
  • 33,7
  • 2020-02-192020-03-1828
  • 60,6
  • 2017-09-182019-06-03623
  • 53,5
  • 2014-09-042016-02-10524
  • 49,8
  • 2014-03-042014-05-0865
  • 29,9
  • 2013-09-302013-11-2657
  • 37,7
  • 2012-04-032012-08-02121
  • 31,3
  • 2010-11-242011-02-2391
  • 38,5
  • 2010-06-292010-07-078
  • 33,9
  • Źródło: Charlie Bilello, Compound

    Gwałtowny powrót do fundamentów

    Przez poprzednią dekadę Tesla była jedną z najgorętszych giełdowych spółek świata, budząc przy tym skrajne emocje. Globalni inwestorzy podzielili się na dwie grupy. Wyznawcy ślepo wierzący w wyjątkowość Elona Muska i wszystkich jego biznesów twierdzili, że kurs Tesli ma tylko jeden kierunek: na Księżyc („to the Moon”). I przez lata mieli rację, bo notowania papierów Tesli (po uwzględnieniu splitów) poszły w górę z ok. 2 USD w roku 2012 do przeszło 414 USD jesienią 2021. W latach 2010-21 tylko jeden rok (2016) przyniósł spadek akcji producenta aut na baterię. W tym dwa lata były pod tym względem absolutnie spektakularne: rok 2013 (+344 proc.) oraz 2020 (+743 proc.).

    Druga grupa inwestorów rezerwowała nieco szerszą paletę uczuć: od sceptycyzmu (ci wskazywali na wyceny oderwanie od przyszłych potencjalnych zysków) przez irytację („dlaczego ten balon tak rośnie?”), po nienawiść (to w przypadku tych, co usiłowali grać na krótko, czyli zarabiać na spadku kursu Tesli). Sceptycy przez lata szermowali argumentem, że Tesla przynosi permanentne straty i tylko przepala gotówkę inwestorów produkując nierentowne auta będące fanaberią dla bogaczy. I choć mieli sporo racji, to przez te wszystkie lata kurs kalifornijskiej spółki rósł jak na drożdżach. Paradoksalnie tegoroczne spadki pojawiły się, gdy Tesla wreszcie zaczęła generować sensowne zyski. W 2021 r. spółka Elona Muska zarobiła na czysto ponad 5,5 mld dolarów, czyli 1,63 USD na akcję. Przez trzy kwartały 2022 r. zysk netto Tesli urósł do prawie 8,9 mld USD, a więc 2,55 USD na akcję.

    Swój interes:
    Swój interes:
    Elon Musk, prezes Tesli, wielokrotnie apelował do Rezerwy Federalnej, by nie zacieśniała, ale poluzowała politykę pieniężną.
    Patrick Pleul / ddp images / Forum

    Mimo imponującej poprawy rentowności akcjonariusze ponieśli potężne straty. A wszystko to w roku, w którym firma Elona Muska więcej niż podwoiła zyski oraz zaczęła dostarczać na rynek przemysłowe wolumeny pojazdów, zrywając z łatką motoryzacyjnej manufaktury. Równocześnie z Tesli uleciała magia firmy, która ze swoją technologią zrewolucjonizuje rynek samochodowy. Taka otoczka może i była aktualna kilka lat temu, ale teraz swojego „elektryka” w seryjnej produkcji ma praktycznie każdy z globalnych koncernów motoryzacyjnych. A rosnąca konkurencja wymusza na Tesli obniżki cen swoich modeli i zejście z marży.

    W grę wchodzą też czynniki makroekonomiczne. Amerykański konsument od niemal dwóch lat boryka się ze spadkiem realnych wynagrodzeń. Przez 20 kolejnych miesięcy koszty życia mierzone indeksem CPI rosły szybciej niż średnia stawka godzinowa w USA. Jeśli do tego dorzucimy wzrost stóp procentowych (co podnosi oprocentowanie m.in. kredytów samochodowych) oraz perspektywę wystąpienia recesji i wzrostu bezrobocia, to dla sprzedawców drogich (i niekoniecznie luksusowych) samochodów mogą nastać ciężkie czasy.

    Od wzrostowej do spadkowej

    Przez te wszystkie poprzednie lata Tesla była klasyczną spółką typu growth – czyli wzrostową. Inwestorzy kupowali jej akcje licząc na to, że auta z Fremont zawojują amerykańskie szosy nabijając kabzy akcjonariuszom. To dlatego przez lata Tesla była wyceniana przy absolutnie absurdalnych mnożnikach zarówno na poziomie przychodów, jak i zysków (a raczej strat). W szczycie Teslowego szaleństwa pod koniec 2020 r. spółka Elona Muska była przez rynek wyceniana na 30-krotność przychodów ze sprzedaży za ostatnie cztery kwartały. Teraz wskaźnik P/S spadł w okolice 6, co i tak jest mnożnikiem ponadprzeciętnie wysokim.

    Jeszcze bardziej „kosmiczne” wartości przybrał iloraz kapitalizacji (czyli wartości rynkowej wszystkich akcji) do zysku netto. C/Z dla Tesli na początku 2021 r. przekraczał 1000, podczas gdy za wartości normalne uznaje się przedział od 10 do 20. Obecne Tesla wyceniana jest na przeszło 37-krotność zaraportowanych zysków netto za ostatnie cztery kwartały. To wciąż wycena bardzo hojna, ale już mieszcząca się w granicach giełdowej przyzwoitości. I jeśli Tesla nadal będzie w stanie poprawiać wyniki, to niedługo może stać się klasyczną spółą typu value. Czyli dużym i stabilnym biznesem kupowanym raczej dla dywidendy i powolnego wzrostu wartości, aniżeli dla szybkiej aprecjacji kapitałowej - jak to ma miejsce w przypadku spółek tylu growth. Pytanie tylko, czy biznes Elona Muska okaże się na tyle silny, aby przetrwać trudny okres dojrzewania i przeistoczyć się z ekscytującego start-upu do fazy nudnej i przewidywalnej korporacji.

    Musk kontra Rezerwa Federalna

    Przez całą poprzednią dekadę obserwowaliśmy modę na wszelakie technologiczne start-upy i spółki wzrostowe w ogólności. Ich wyceny osiągały niebotyczne poziomy w całkowitym oderwaniu od generowanych przez nie raportów finansowych, które nierzadko zamykały się wielomiliardowymi stratami. To się skończyło w 2021 r., gdy rynek zdał sobie sprawę z faktu, że Rezerwa Federalna będzie musiała gwałtownie podnieść stopy procentowe, aby stłamsić niewidzianą od 40 lat inflację w Stanach Zjednoczonych.

    W marcu 2022 r. Fed zabrał się ostro do roboty, w raptem dziewięć miesięcy podnosząc stopę funduszy federalnych praktycznie z zera do przedziału 4,25-4,50 proc. To najgwałtowniejsze od 1981 r. zacieśnienie (choć bardziej na miejscu byłoby chyba słowo normalizacja) polityki pieniężnej w USA. Dla porównania, w latach 2015-18 Fed potrzebował trzech lat, aby dojść ze stopami do zaledwie 2,5 proc. A niedługo możemy zobaczyć 5 proc. - rynek terminowy obstawia, że wydarzy się to w marcu 2023 r.

    - Jeśli Fed w przyszłym tygodniu podniesie stopy, recesja będzie potężnie wzmocniona – tak 9 grudnia Elon Musk protestował przeciwko dalszemu zacieśnieniu monetarnemu.

    Kilka dni wcześniej szef Tesli napisał na Twitterze, że „Fed powinien natychmiast obniżyć stopy procentowe”.

    Szkoda tylko, że nie dodał, że sam ma interes w utrzymywaniu stóp na jak najniższym poziomie. Gdy stopa dyskontowa jest bliska zeru, inwestorzy mogą nawet latami czekać, aż finansowana przez nich spółka zacznie dostarczać zyski. To właśnie prawie zerowa cena pieniądza pompowała balon na Tesli i jej podobnych. Ale od roku sektor technologiczny w ogólności i spółki wzrostowe w szczególności popadły w niełaskę inwestorów, którzy wreszcie dostali alternatywę dla wysoko wycenianych akcji w postaci obligacji skarbowych oferujących jeszcze niedawno 4-5 proc. rentowności. W ten oto sposób polityka Rezerwa Federalnej przyczyniła się do tak drastycznego spadku kapitalizacji Tesli.

    Niektórzy porównują obecną bessę w sektorze amerykańskich spółek wzrostowych do wydarzeń z lat 2000-02, gdy pękła bańka internetowa. Wtedy Nasdaq zniżkował przez 18 miesięcy, łącznie tracąc ponad 78 proc. Na tym tle obecna bessa wygląda na łagodną – choć trwa już ponad rok (tj. od listopada 2021 r.), to straty na całym indeksie sięgają raptem 35 proc. Na akcjach Tesli są jednak dwukrotnie większe.

    © ℗
    Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

    Polecane