Akcje Tesli wreszcie zostaną włączone w skład indeksu S&P 500. To z wielu powodów wyjątkowe wydarzenie może mieć wpływ nie tylko na wycenę samej firmy, ale też na giełdowe indeksy
Po zakończeniu poniedziałkowej sesji na Wall Street gruchnęła wiadomość o włączeniu akcji Tesli do indeksu S&P 500. Firma S&P Dow Jones Indices ogłosiła, że papiery producenta aut elektrycznych wejdą w skład S&P500 na początku sesji w dniu 21 grudnia. Chociaż o akcesji spółki Elona Muska do tego elitarnego grona spekulowano już od lipca, to mimo wszystko była to spektakularna wiadomość dla giełdowych inwestorów.
Po pierwsze, jest to największa pod względem wartości rynkowej spółka, jaka w ostatnich dekadach awansowała do S&P 500. Wyceniana na blisko 387 mld USD Tesla będzie większa od 95 proc. dotychczasowych komponentów S&P 500. Pod względem kapitalizacji wyprzedzą ją jedynie Apple, Microsoft, Amazon, Facebook, Alphabet, Walmart i prawdopodobnie jeszcze Johnson&Johnson. Dla porównania, dotychczasowy rekord dzierży buffetowski holding Berkshire Hathaway, który w momencie dodania do indeksu S&P500 w roku 2010 był wyceniany na 189 mld USD.
Dlaczego tak wysoko wyceniana spółka jak Tesla dopiero teraz wchodzi w skład flagowego indeksu Wall Street? Powód jest prozaiczny – wymagane jest raportowanie regularnych zysków, o co w przypadku Tesli przez lata było trudno i co zmieniło się dopiero po publikacji wyników za II kwartał.

Po drugie, akcje Tesli są jednymi z najmodniejszych (i zdaniem niektórych także najbardziej „napompowanych”) papierów na nowojorskich parkietach. Od początku 2020 roku notowania kalifornijskiej spółki wzrosły o blisko 430%. Emocje budzi też wycena biznesu Elona Muska. Niszowy producent samochodów, który dopiero pod koniec zeszłego roku uzyskał rentowności, wyceniany jest na blisko 400 mld USD. Daje to wycenę na absurdalnym poziomie 882-krotności zaraportowanych zysków netto za ostatnie cztery kwartały. Nic więc dziwnego, że jest to jedna z najczęściej „shortowanych” spółek na Wall Street – pod krótką sprzedaż wystawiono 6,3% wszystkich akcji Tesli.

Tesla pod choinkę
Włączenie do indeksu S&P 500 jest nie tylko kwestią prestiżu. Ze swą blisko 400-miliardową „masą” Tesla będzie jednym z „najcięższych” komponentów najważniejszego giełdowego indeksu świata. Indeksu, który jest punktem odniesienia (benchmarkiem) dla tysięcy funduszy inwestycyjnych, co ma szczególne znaczenia dla pasywnie zarządzanych ETF-ów. Zadaniem tych ostatnich jest jak najwierniejsze odzwierciedlenie instrumentu bazowego. W przypadku popularnych ETF-ów akcyjnych często jest to właśnie indeks S&P500. Zatem zarządzający tymi funduszami będą zmuszeni zakupić odpowiednią ilość akcji Tesli, redukując przy tym zaangażowanie w innych spółkach z tego indeksu.
Według szacunków S&P Dow Jones Indices tylko z tego powodu popyt na akcje Tesli wyniesie 51 mld USD. I za tyle samo zostaną sprzedane walory innych komponentów S&P 500. Do tego może dojść zainteresowanie ze strony aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych. Do tej pory wielu zarządzających kręciło nosem na ekstremalnie wysoko wycenianą i specyficznie zarządzaną przez Elona Muska spółkę. Teraz wielu z nich może zdecydować się na zakup akcji Tesli nie tyle z przekonania do fundamentów spółki, co z potrzeby uniknięcia zbyt dużej rozbieżności między wynikami zarządzanego portfela a osiągami indeksu S&P 500.
Nic więc dziwnego, że w ramach pierwszej reakcji – jeszcze w handlu posesyjnym – notowania Tesli poszły w górę o 13 proc. Bardziej doświadczeni inwestorzy zapewne pamiętają przypadek Yahoo, którego akcje w 1999 r. podrożały o 64 proc. w ciągu pięciu sesji pomiędzy dniem ogłoszenia informacji o dodaniu do indeksu, a dniem faktycznego włączenia tych papierów. Kapitalizacja Yahoo wynosiła wówczas około 56 mld USD. Warto tutaj dodać, że stało się to na cztery miesiące przed pęknięciem bańki internetowej w marcu 2000 roku. Podczas dotcomowego krachu akcje Yahoo straciły ponad 90 proc. swej szczytowej wartości.
Casus Allegro?
Na krótką metę – w perspektywie najbliższych dwóch, trzech tygodni – najprawdopodobniej pojawi się silniejsza presja sprzedających w przypadku dużych i średnich spółek z indeksu S&P 500. Po prostu zarządzający będą musieli coś sprzedać, aby wygospodarować gotówkę na zakup akcji Tesli. Trudno jednak podejrzewać,ażeby taka sytuacja sama w sobie zatrzymała rozpędzone giełdowe byki.
Równocześnie automatyczny i w pewnym sensie wymuszony popyt na akcje Tesli może dać paliwo dla dalszego rajdu spółki Elona Muska. Ciężkie czasy czekają grających na krótko, którzy wraz ze wzrostem kursu Tesli będą zmuszeni do uzupełnienia depozytu zabezpieczającego lub do zamknięcia pozycji, czyli do zakupu akcji tej znienawidzonej przez siebie spółki. Taki właśnie „short-squeeze” (w luźnym tłumaczeniu: wyciskanie szortów) na papierach Tesli obserwowaliśmy w sierpniu, gdy kurs podskoczył z 275 USD do niemal 500 USD. Powtórka takiego scenariusza nie jest wykluczona.
Jednakże później może się okazać, że Tesla skopiuje październikową historię Allegro. Obie spółki łączy znany produkt i horrendalnie wysoka wycena – chociaż w przypadku polskiej firmy nie aż tak astronomicznie wysoka. Przy debiucie Allegro wielu inwestorów indywidualnych obrało prostą strategię – kupna na debiucie i odsprzedania akcji funduszom zmuszonym do posiadania tych papierów ze względu na awans Allegro do giełdowych benchmarków (zarówno krajowych jak i międzynarodowych). I to się sprawdziło: drogie już w ramach IPO akcje Allegro (sprzedawane po 43 zł za sztukę) po dwóch tygodniach giełdowego handlu osiągnęły cenę niemal 100 zł. Szczyt giełdowych notowań przypadł na dzień przed włączeniem akcji Allegro do indeksów MSCI. Od tej pory Allegro wyraźnie ciąży giełdowym indeksom, od październikowego szczytu tracąc ponad 25 proc.