Dolar odrabia straty. Kurs EUR/USD, który jeszcze w środę wynosił nawet 1,2393/94 i był najwyższy od 12 września ur. w pierwszych godzinach piątkowej sesji zniżkował do 1,2265/70. Amerykańskiej walucie pomogło kilka czynników.
Po pierwsze inwestorzy oczekują na to, że podczas dzisiejszego spotkania ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G7 mogą być podjęte jakieś kroki względem rosnących w zastraszającym tempie, szkodzącym dolarowi cen ropy. Po drugie w ciągu ostatniej doby mieliśmy do czynienia ze znacznym spadkiem cen towarów. W dół poszła m.in. ropa, miedź oraz złoto. Po trzecie opublikowane wczoraj dane z USA w większości były niezłe. „Tygodniowe bezrobocie” spadło do 303 tys. i byłe niższe od prognoz (306 tys.), a indeks Philadelphia FED wzrósł w kwietniu do 13,2 z 12,3 w marcu, choć trzeba przyznać, że poniżej oczekiwań (14,0). Gorszy niż się spodziewano odczyt wskaźników wyprzedzających za marzec nie zdołał popsuć nastrojów. Wskaźniki m/m spadły o 0,1 proc. Prognozowano, że nie ulegną one zmianie. Dodatkowo w dół z -0,2 proc. do -0,5 proc. skorygowano dane za luty. Czwartym czynnikiem był fakt zapowiedzi przebywającego w USA prezydenta Hu Jintao, tego że Chiny kontynuują prace nad uwolnieniem kursu juana. Spadek konkurencyjności chińskiego eksportu może przyczynić się do zmniejszenia ogromnego deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych.
O godz. 9:35 kurs EUR/USD wynosił 1,2286. Najbliższymi technicznymi wsparciami są 1,2265/1,2250/1,2220. Z kolei opory znajdują się na 1,2330/1,2350/1,2365. Wzrosty ceny euro w okolice poziomu 1,2300 można spróbować wykorzystać do sprzedaży wspólnej waluty z celem na 1,2220.
Rynek krajowy:
Na otwarciu piątkowej sesji złoty był mocniejszy niż na czwartkowym zamknięciu, chociaż tylko w relacji do euro. Na parze EUR/PLN przebiliśmy poziom 3,88 i przetestowaliśmy okolice 3,87. Później jednak inwestorzy przystąpili do zakupów i po godz. 9:25 za wspólną walutę płacono już 3,8830 zł, a za dolara 3,16 zł, co odpowiadało 16,88 proc. odchylenia po mocnej stronie parytetu.
Od kilku dni obserwujemy popyt na waluty rynków wschodzących, co ma związek z opublikowanym w miniony wtorek protokołem z marcowego posiedzenia FED, gdzie pojawiły się sygnały mogące sugerować bliskie zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w USA. W takiej sytuacji inwestorzy ponownie kierują się w kierunku innych rynków. Wydaje się jednak, że ta fala umocnienia emerging markets zmierza pomału do końca, gdyż i te rynki mają własne problemy, a należy do nich także polityka. W najbliższą niedzielę odbędzie się druga tura wyborów parlamentarnych na Węgrzech. Wprawdzie najprawdopodobniej potwierdzą one wcześniejszą wygraną rządzących do tej pory socjalistów, ale będzie to jedynie wybór „mniejszego zła”, gdyż to właśnie za ich kadencji Węgry notują coraz większe problemy budżetowe. Z kolei na naszym podwórku też sytuacja nie jest do końca jasna. Jeszcze wczoraj po południu wydawało się, że do zawiązania większościowej koalicji popierającej rząd Kazimierza Marcinkiewicza jest coraz bliżej, po tym jak Waldemar Pawlak zadeklarował akcesję Polskiego Stronnictwa Ludowego. W zamian ludowcy oczekiwaliby objęcia resortów budownictwa i gospodarki. Jednak dzisiejsza „Rzeczpospolita” donosi, że Samoobrona wspólnie z Ligą Polskich Rodzin mają plan pozbycia się PSL z rządu. Tyle, że nie do końca jasna sytuacja jest z samym udziałem LPR w koalicji (PiS nie chce rozmawiać z Romanem Giertychem, a ekonomiczne postulaty Ligi przyprawiają o „ból głowy”). Tymczasem czas biegnie, a poparcie społeczne dla PiS zaczyna spadać, co pokazał wczorajszy sondaż TNS OBOP. Czy to zmusi Jarosława Kaczyńskiego do zaakceptowania gorszych dla siebie warunków ze strony współkoalicjantów? W takiej sytuacji otwartym pytaniem pozostaje to o jakość przyszłego rządu. Tymczasem wczoraj w opublikowanym wczoraj raporcie resort finansów wyraził obawy, co do wykonania założonych w tym roku wpływów z podatku CIT. Można się, zatem spodziewać, że zaraz powrócą „obawy” o tegoroczny deficyt budżetowy (również w kontekście polityki).
Plusem dla złotego są dobre dane makroekonomiczne, które pokazują, że nasza gospodarka wchodzi na coraz szybszą ścieżkę wzrostu. Wczoraj GUS podał, że produkcja przemysłowa w marcu wzrosła o 16,4 proc. r/r wobec 10,2 proc. r/r w lutym przy prognozach na poziomie 13,5 proc. r/r. Wzrosły też ceny produkcji sprzedanej przemysłu – o 0,9 proc. r/r w marcu wobec 0,7 proc. r/r w lutym, co przewyższyło szacunki na poziomie 0,5 proc. r/r. Tyle, że takie dane powodują, iż szanse na ewentualne obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej są coraz mniejsze. Rośnie ryzyko, że w pewnym momencie takie figury przełożą się również na inflację CPI.
Dzisiaj spodziewamy się słabszego złotego. „Pomóc” w tym może z jednej strony nasza polityka, a z drugiej oczekiwane umocnienie się amerykańskiego dolara na rynkach światowych. Okolice 3,8750-3,88 zł na EUR/PLN i 3,1550-3,16 zł na USD/PLN powinno się wykorzystywać do zakupów.
Marek Nienałtowski (rynek międzynarodowy)
Marek Rogalski (rynek krajowy)
DM TMS Brokers S.A.