Zaburzenia w globalnej gospodarce spowodowane przez postęp technologiczny, kryzys egzystencjalny w Europie, przenoszenie się załamania cen surowców na inne rynki oraz dewaluacja juana – to główne tematy poruszane na tegorocznej konferencji w Davos. Niestety, spotykająca się w szwajcarskim kurorcie światowa elita gospodarcza przeoczyła te zjawiska rok temu, a dzisiaj wydaje się, że ich największe nasilenie jest już za nami, zauważa Izabella Kaminska. Dlatego komentatorka Financial Timesa postanowiła wytypować temat, który umyka dyskutantom teraz, a w ciągu najbliższych miesięcy może stać się motywem przewodnim na rynkach finansowych.
Jej zdaniem takim tematem jest potencjalny odpływ kapitałów ze Szwajcarii, po tym jak w ostatnich kilkunastu latach system finansowy tego kraju doświadczył ogromnych napływów z gospodarek rozwijających się i z krajów będących producentami ropy. Takiego obrotu spraw mało kto się spodziewa, ponieważ siła franka trwa już tak długo, że w świadomości ludzi stała się czymś oczywistym, zauważa komentatorka.
Jednak historycznie frank miewał także długie okresy słabości, a tymczasem presję na osłabienie szwajcarskiej waluty może zacząć wywierać spowolnienie tworzenia się oszczędności prywatnych i rezerw walutowych w gospodarkach surowcowych i emerging markets. Jak podkreśla Izabella Kaminska, w Davos na dyskusji panelowej o perspektywach gospodarki Szwajcarii zupełnie pominięto kluczowe – przynajmniej według niej – zagrożenie.
„Pytanie brzmi, czy szwajcarski model może przetrwać, jeśli dojdzie do poważnego zmniejszenia napływów międzynarodowego kapitału lub globalne aktywa rezerwowe wejdą w tendencję spadkową. Jeżeli spojrzymy na międzynarodowe porozumienia w sprawie podatków, odpływ petrodolarów i skandale w FIFA, to trzeba stwierdzić, że Szwajcaria już nie jest tym, czym była wcześniej – ocenia Izabella Kaminska.
Według niej przy spowolnieniu napływów kapitałowych koniunktura w Szwajcarii znacząco się pogorszy, a ofiarą będzie bilans tamtejszego budżetu oraz szwajcarski rachunek bieżący. To, o czym pisząca dla brytyjskiego dziennika komentatorka nie mówi wprost, to ulga dla polskich kredytobiorców frankowych. O ile ci zdążą ją poczuć, zanim zachęceni przez obecną ekipę rządzącą przewalutują na koszt banków swoje kredyty.
