Jej rewolucja spod znaku fit poderwała z kanap miliony kobiet. Wraz z programami treningowymi dała im wiarę, że mogą zmieniać swoje życie. Nawet nie oczekiwała, że szerzenie nadziei okaże się tak intratnym biznesem. Poznajcie (nieco lepiej) Ewę Chodakowską, najpopularniejszą trenerkę personalną w Polsce.
Każdy, kto uczył się łaciny, zna sentencję: „Mens sana in corpore sano”. Pozostałym przetłumaczymy ją: „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Popularną maksymę zwykle przypisuje się greckiemu filozofowi Talesowi, ale faktycznie pochodzi z dziesiątej satyry Juwenalisa, rzymskiego poety urodzonego w 50 r. naszej ery. I jak tu nie zadziwić czytelnika swoją erudycją! A całkiem poważnie: już ludzie żyjący prawie 20 wieków temu przeczuwali, że musi być jakiś związek między aktywnością fizyczną a psyche. I słusznie. Współczesne badania potwierdzają ich intuicję. Najpopularniejsza trenerka personalna w Polsce na tej prawdzie zbudowała swoją zawrotną karierę.







Do słynnego aforyzmu Ewa Chodakowska dodaje własny: „Nic się samo nie wydarzy”. Czyli? Weź sprawy w swoje ręce, działaj. Miej pomysł na siebie, w przeciwnym wypadku staniesz się częścią planu kogoś innego. Taką filozofię propaguje od 2011 r., gdy wróciła do Polski ze — skąd by indziej — słonecznej Hellady. Kraj ten miał być dla niej tylko krótkim przystankiem. Okazją do odpoczynku. Tymczasem w ojczyźnie Homera nasza bohaterka znalazła miłość. Przystojnego Greka, instruktora fitnessu. Lefteris Kavoukis został jej chłopakiem 11 lat temu, od siedmiu są małżeństwem. Mieszkają w Warszawie. Historia jak z bajki lub łzawego harlequina? Raczej opowieść o self made woman, w której biznesowych kalkulacji i tytanicznej pracy jest co najmniej tyle, ile romantycznych ochów i achów.
— Doskonale wiedziałam, po co jadę do Polski. Jakieś pół roku przed przyjazdem założyłam swój profil na Facebooku i wyszłam do ludzi. Zwracałam się po imieniu do konkretnych kobiet, oferując im narzędzia do wprowadzenia życiowych zmian pod hasłem: „Wykorzystaj to, co w tobie najlepsze”. Idea padła na podatny grunt — wspomina Ewa Chodakowska.
Czym były te narzędzia? Wydawać by się mogło, że PDF-y, nagrania dźwiękowe czy filmy to absolutna podstawa w świecie multimediów. Ale nie, do pierwszych zainteresowanych pań trenerka wysyłała indywidualne programy ćwiczeń wraz ze zdjęciami pokazującymi, jak je wykonywać. Kobiety drukowały fotografie, rozkładały na podłodze i trenowały, stosując się do krótkich opisów. Po trzech miesiącach „kursantki” dawały instruktorce feedback — własne fotki z efektami treningów według schematu „przed i po”. Ta wymiana korespondencji uświadomiła jej, jak dużą potrzebę ruszania się, samodoskonalenia, zmiany trybu życia mają Polki. Zdecydowała się zbudować na tym coś wielkiego. A przynajmniej spróbować.
— Lefterisowi nie w smak była rozłąka, więc postawiłam sprawę tak: dajmy sobie rok. Jeśli nie osiągnę wyznaczonego celu, wrócę do Grecji. Jeżeli projekt wypali, do Polski przeprowadzisz się ty. Zgodził się, czego konsekwencje ponosi do dziś — uśmiecha się Ewa Chodakowska.
Pytana, jak ciężkie były początki, odpowiada: — Wzięłam do ręki łopatę i zaczęłam przerzucać ten piach. Wysłałam 30 tys. wiadomości do zupełnie nieznanych mi kobiet.
Najpierw pokochaj siebie
Zanim pojawiły się pierwsze sygnały zainteresowania jej propozycją, nie brakowało chwil zwątpienia, z którymi nie wolno było się zdradzać. Trenerka emanowała optymizmem i pewnością siebie. Przedstawiała się mniej więcej tak: „Jestem Ewa Chodakowska i wprowadzam w Polsce rewolucję fitness”. No cóż, nie dodawało to jej powagi.
— Chyba każdy brał mnie za wariatkę i robił dziwną minę. W podobny sposób zaczęła się moja znajomość z masażystką Kasią, z której usług korzystam do dziś. Gdy z niezachwianą stanowczością zakomunikowałam jej, jaki jest mój wielki plan, nie umiała ukryć niedowierzania. Miała mnie za naiwną idealistkę. Szybko się okazało, że w tym szaleństwie była metoda. Czasem śmiejemy się na wspomnienie tej sytuacji — mówi trenerka.
Ale czy setkom tysięcy innych śmiałków również nie brakuje entuzjazmu, tupetu i brawury, a mimo to do niczego w życiu nie dochodzą? Na czym więc polega tajemnica sukcesu „trenerki wszystkich Polek”? Ona tłumaczy to mocnym, pozytywnym przesłaniem, które kieruje do kobiet: „Gdy zaczynam ćwiczyć, robię to z miłości do siebie, a nie dlatego, że się nienawidzę i nie mogę patrzeć na swoje ciało w lustrze”.
— Nie można nikomu mówić: jesteś brzydki, leniwy, z nadwagą i teraz my zrobimy z ciebie ludzi. To komunikat na podobieństwo reklam środków na grypę: „Czujesz się chory, rozbity? Weź pigułkę”. W farmakologii takie podejście może się sprawdzić, ale nie w działaniach, które wymagają systematyczności i uporu. Najlepiej, jeśli pracę nad sobą poprzedza samoakceptacja — argumentuje Ewa Chodakowska.
Mata to tylko początek
Za główny grzech wielu swoich koleżanek i kolegów po fachu uważa zafiksowanie na ciele. Nie ma nic złego w marzeniu o smukłej sylwetce — zaznacza. Ale o niebo lepsza jest ważna życiowa zmiana, która dokonuje się przy okazji treningów. Dając Polkom tę nadzieję, w zamian dostała zaufanie, lojalność i życzliwość.
— Nie jestem dla elit. Trafiam do wszystkich grup kobiet niezależnie od zawodu, wykształcenia czy miejsca zamieszkania. Są wśród nich zarówno wysoko opłacane prawniczki, jak i gospodynie domowe. Co do wieku: przeważają osoby między 25 a 45 rokiem życia, ale nie brakuje też nastolatek i pań po siedemdziesiątce — wymienia propagatorka aktywnego trybu życia.
Ale co sport ma do życiowych metamorfoz? Trening wykształca w człowieku dyscyplinę niezbędną do realizacji celów na każdej płaszczyźnie życia. Dowodem na to — zdaniem Ewy — są dziewczyny, które w pełni zaangażowały się w ćwiczenia. Stopniowo zmienia się ich postawa, zaczynają się żwawiej poruszać, w ich oczach pojawia się blask charakterystyczny dla osób, które wiedzą, czego chcą. Takich silnych jednostek nie da się dłużej lekceważyć. Zwłaszcza że coraz poważniej traktują siebie, swoje ambicje i pasje.
— Nierzadko skutkuje to zmianą pracy, otoczenia, miejsca zamieszkania, partnerów — ujawnia gwiazda show-biznesu i sportu.
Jedna z jej fanek oświadczyła: „Dzięki tobie opuściłam tyrana”. Przez takie wyznania Ewę Chodakowską nazwano „matką rozwodów”. Jak się czuje z tym przydomkiem? Nie lubi łatek, ale przyznaje, że w końcu kobiety stają się niezależne, świadome swojej godności i praw, potrafią powiedzieć „dość”. Jeśli to jest egoizm, to jak określić fizyczną i psychiczną przemoc, której wobec kobiet dopuszcza się wielu przykładnych szefów, ojców i mężów? Inna sprawa, że to często niedojrzały facet nie wytrzymuje i doprowadza do rozpadu związku.
— Frustratowi przeszkadza, gdy partnerka wygląda i czuje się coraz lepiej, kipi energią. Przecież w zestawieniu z nią prezentuje się jak siedem nieszczęść: bierny, słaby, zaniedbany, z puszką piwa w jednej i pilotem telewizyjnym w drugiej ręce. Przestaje mu zależeć na domu, w którym przestał być jedynym panem, władcą i królem — analizuje trenerka.
Słowo „przemoc” nie jest dla Chodakowskiej abstrakcją. Dotarło to do niej jakieś półtora roku temu podczas rowerowej wycieczki z siostrą. Ledwo opuściły Sanok, znalazły się na trasie dobrze znanej Ewie z dzieciństwa. Często przemierzała ją wraz z przyjaciółką z podstawówki i jej mamą. Często gościła w ich domu. Nie zawsze były to miłe chwile. Ojczym koleżanki, alkoholik bez zahamowań, awanturował się, wyzywał żonę, trącał ją. Pamięta ją posiniaczoną, ze złamaną ręką, ale nie pamięta reakcji otoczenia. Pewnie dlatego kobieta zapadła na zdrowiu i stosunkowo wcześnie zmarła.
— Już od liceum nie miałam kontaktu z przyjaciółką, ale dotarła do mnie informacja, że jej mama zmarła przedwcześnie. W dniu przejażdżki wszystkie te drastyczne obrazy do mnie wróciły i oczy zaszkliły się łzami — wspomina Ewa Chodakowska.
Nie szczędzi grosza na Centrum Praw Kobiet, a ściślej na ośrodek Sowa, w którym mieszkają ofiary przemocy. Centrum Praw Kobiet potwierdza, że Ewa Chodakowska przekazała im prawie 200 tys. zł. Gdy dziennikarze próbowali dociec, dlaczego akurat tę instytucję wspiera, wskazywała, że jest to spójne z jej aktywnością trenerską i biznesową. Prawdziwa walka toczy się poza matą — podkreślała.
Taka odpowiedź, choć prawdziwa, dotykała jednak tylko powierzchni sprawy. Przyjeżdżając do Polski, nie myślała ani o pieniądzach, ani o sławie. I tak jest do dzisiaj — zapewnia.
Zresztą przepływem gotówki w jej firmach zajmuje się mąż. Ale nawet nie o to chodzi. Sukces: finansowy, biznesowy, wizerunkowy Ewa postrzega przede wszystkim jako dowód na to, że różne działalności zmierzają we właściwym kierunku. Nie zmienia to tego, że na Liście 50 najbogatszych Polek 2019 tygodnika „Wprost” zajmuje 31. miejsce z majątkiem wycenianym na 178 mln zł. Jak opiniotwórcze media komentują jej osiągnięcia na niwie przedsiębiorczości? Ogólny ton jest taki: Ewa Chodakowska zasługuje na tym większe uznanie, że ma dopiero 37 lat. Zaczynała od zera, nie mając zamożnych rodziców i nie wychodząc bogato za mąż. Na swoją pozycję zapracowała sama. Najważniejszym kanałem promocji i dystrybucji wszystkich produktów i usług wciąż jest jej fanpage na FB i profil na Instagramie.
— Moje profile społecznościowe śledzi 3,7 mln osób. Mój Facebook tygodniowo obserwuje 9 mln ludzi, w tym mężczyźni — nie ukrywa satysfakcji królowa polskiej branży fit.
Killer i kulki szczęścia
Aż trudno uwierzyć, że początki były tak skromne: zestawy z ćwiczeniami i wskazówki dotyczące zdrowego stylu życia na Facebooku. Potem także kultowe plany treningowe na płytach „Skalpel”, „Killer” i „Turbo Spalanie” oraz książki poświęcone motywacji i zdrowiu. Swoją niszę Ewa znalazła też na rynku zdrowych przekąsek (popularne batony i smoothie Be Raw). Razem z Lefterisem zainwestowała również w Purelli Superfoods, producenta batonów i zdrowych przekąsek. Od początku pobytu w Polsce niezmiennie kontynuuje fitnessowe tourné Be Active Tour, którego aktualnie odbywa się już ósma edycja oraz kilkudniowe wyjazdy organizowane pod szyldem Tygodnia Metamorfozy. Wkrótce o względy instruktorki zaczęły zabiegać także wielkie marki modowe i sportowe. Nawet nie zauważono, kiedy zawłaszczyła całą przestrzeń publiczną w Polsce.
„Dotąd było tak: otwierasz gazetę — Chodakowska, wchodzisz na YT czy do księgarni — Chodakowska, jesteś na FB — też ona. Jeśli masz lodówkę podłączoną do telewizora z Kuchnia+, to od soboty lepiej jej nie otwieraj” — żartował sobie „Puls Biznesu” 25 października 2014 r., gdy na antenie zadebiutował jej pierwszy własny program telewizyjny „Be Active. Ewa Chodakowska”. A od tamtego czasu biznesów spod jej marki przybyło. Obecnie jest ich dziewięć. Do najnowszych należą uruchomione przed niespełna dwu laty catering dietetyczny Be Diet Catering i marka kostiumów kąpielowych Mission Swim. Stroje z limitowanych kolekcji kosztują od 500 do 600 zł. To dużo, nawet jeśli kilkadziesiąt złotych z każdego produktu idzie na cele charytatywne. Z powodu ceny na gwiazdę wylała się fala hejtu. Nie pierwsza i pewnie nie ostatnia.
— Musimy być rentowni. Zysk jest jak paliwo: pozwala rozwijać działalność, by ogarniała coraz szersze kręgi kobiet — odpiera atak fighterka.
Zwolnij, daj sobie czas
Na krytykę czuje się uodporniona. Jej szczepionką jest cudowne dzieciństwo — wyznaje. Mogła dokazywać bardziej niż starsze rodzeństwo. Używając języka wszelkiej maści innowatorów, miała niemal nieograniczoną wolność próbowania, eksperymentowania i popełniania błędów. Z tej swobody korzystała bez umiaru. Ale gdy innym dzieciom mogło to zaszkodzić, jej tylko dodawało skrzydeł. Te zaniosły ją w wieku 20 lat do Londynu, w którym zarobiła pierwsze większe pieniądze, podszlifowała angielski i otrzaskała się z wielkim światem. A potem czy w Grecji, czy w Polsce pozwalały wznieść się na szczyty swoich możliwości w jakiejkolwiek dziedzinie, za którą się zabierała.
Plan na najbliższe kwartały? Być bardziej dla męża oraz bliższej i dalszej rodziny. Między innymi dlatego na plan najnowszego programu treningowego Dream Body zaprosiła swoją siostrzenicę i siostrzeńca (ona wykonuje ćwiczenia basic, on — turbozaawansowane). Chce wreszcie nigdzie się nie spieszyć, w czym mistrzem dla niej jest przesiąknięty grecką mentalnością ojciec — wyjście po chleb zajmuje mu trzy godziny, bo z każdym, kogo spotyka po drodze, musi zamienić słowo.
— W niektóre dni Ewa Chodakowska z największym trudem znajdowała 30 minut na swój osobisty trening. To musi się zmienić — deklaruje.
O przyszłość swojego fitnessowego imperium jest spokojna. Zwłaszcza z powodu matek, które ćwiczą w domu na oczach kilkuletnich dzieci. Tak rośnie pokolenie, dla którego codzienna dawka ruchu będzie równie oczywista jak mycie zębów — cieszy się promotorka zdrowego trybu życia. Można powtarzać, że w zdrowym ciele zdrowy duch, ale nie słowa, lecz przykład tworzy rewolucję — komentuje.
A kiedy przyjdzie pora na jej własne dziecko, o co dopytuje ją każdy plotkarski portal?
— Za jakieś dwa lata — odpowiada trenerka.
Dziękujemy Centrum Praskiemu Koneser, w tym sieci fitness klubów Zdrofit i hotelowi Moxy, za udostępnienie przestrzeni do sesji zdjęciowej.
Mirosław Konkel
Opisuje magię, która rodzi się na styku społeczeństwa, technologii i sztuki. Z pomocą psychologii odkrywa piękno człowieczeństwa — i swoją fascynacją dzieli się z czytelnikami.
Podpis: Mirosław Konkel