Trump dogadał się z Chinami, UE powinna się bać?

Marcel LesikMarcel Lesik
opublikowano: 2019-12-15 15:19

Po trzech latach wojny handlowej USA i Chiny zakopują topór wojenny. To niekoniecznie dobre wieści dla Polski.

W piątek późnym popołudniem prezydent USA Donald Trump za pośrednictwem Twittera poinformował, że Stany Zjednoczone uzgodniły z Chinami „pierwszą fazę” porozumienia handlowego. Nie pierwszy raz taka informacja dobiega z Białego Domu, dlatego rynki ostrożnie zareagowały na ten komunikat. Zawieszenie wojny handlowej między dwoma największymi gospodarczymi mocarstwami świata jest jednak z pewnością dobrą wiadomością dla globalnego handlu. Podpisanie formalnego dokumentu ma nastąpić w pierwszym tygodniu stycznia przyszłego roku w Waszyngtonie. 

Patenty za telefony

„Faza pierwsza” porozumienia oznacza, że w zawartym dokumencie nie uwzględniono kwestii kradzieży własności intelektualnej przez Chiny i innych nadużyć reżimu komunistycznego kraju, stosowanych dla zdobycia przewagi handlowej.

Osiągnięcie porozumienia oznacza, że kolejna transza „karnych” ceł, która miała wejść w życie w niedzielę, nie dojdzie do skutku. To ważna informacja dla Chin, bowiem amerykańska administracja planowała zwiększyć cła na popularne na całym świecie chińskie telefony komórkowe, laptopy, zabawki i ubrania o wartości 160 mld USD.  

Porozumienie opiera się na zmniejszeniu niesprawiedliwego - według Donalda Trumpa - deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych, który w relacji do Chin wynosi ok. 419 mld USD. Chińczycy zobowiązują się, że w ciągu najbliższych dwóch lat zakupią amerykańskie dobra i usługi za co najmniej 200 mld USD. W ramach tej kwoty Państwo Środka zwiększy zakupy produktów rolnych o ok. 32 mld USD w latach 2020-2021. Dodatkowo Chińczycy mają zredukować bariery pozahandlowe na takie dobra rolne, jak drób, owoce morza i paszę. Ułatwione mają być także procedury akceptacji produktów biotechnologicznych produkowanych w USA. 

Mocny juan

USA udało się także zobowiązać Chińczyków do zaprzestania sztucznej dewaluacji waluty, co w ostatnich latach było często stosowaną praktyką, by zwiększyć konkurencyjność. Zwykle bowiem, gdy państwo dużo eksportuje i posiada niezależny bank centralny, wartość waluty w naturalny sposób wzrasta. W przypadku Chin nie istnieje niezależny bank centralny – jest on w całości zależny od totalitarnego rządu centralnego. Egzekucja tego aspektu porozumienia stoi jednak pod znakiem zapytania. Zapisy umowy mówią o bilateralnych konsultacjach, które, jeśli nie zakończą się powodzeniem, dają poszkodowanemu państwu prawo do nałożenia dodatkowych ceł i innych kar. W rzeczywistości jednak aspekty gospodarczych nadużyć Państwa Środka mają być przedmiotem „drugiego etapu” negocjacji. 

Nowa ofiara

Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego, obawia się, że złagodzenie sporu na linii USA-Chiny zwróci całą uwagę prezydenta Trumpa na konflikt gospodarczy z Europą.

- Paradoksalnie, z naszego punktu widzenia, podczas gdy niepewność gospodarcza związana z Chinami na pewno się zmniejszy, niepewność wobec przyszłości relacji handlowych na linii UE-USA wzrośnie. Stanowiska stron trwających od dłuższego czasu negocjacji nie wydają się do siebie zbliżać - mówi ekonomista.