Trzeba wyciąć to, co zbędne

Jerzy Kwieciński
opublikowano: 2005-11-07 00:00

Obecny system wymaga modyfikacji. Takie opinie można usłyszeć nie tylko od ostatecznych odbiorców wsparcia unijnego, ale także w ministerstwach czy w instytucjach wdrażających.

Niemal każdy, kto liznął nieco funduszy unijnych, stwierdza, że obecny system nie jest przyjazny ani dla tych, którzy nim zarządzają, ani dla nas, przedsiębiorców — ostatecznych odbiorców wsparcia. Wiemy, co mówimy, bo jako firma zdobywamy środki unijne dla siebie, dla naszych partnerów i klientów.

Chcielibyśmy więc podzielić się naszymi propozycjami modyfikacji obecnego systemu.

- Zróżnicowanie i uproszczenie procedur w zależności od wielkości dofinansowania, o jakie się ubiegają przedsiębiorcy i od wielkości tych podmiotów.

Dziś aplikacja do działania ZPORR 3.4 dla mikroprzedsiębiorstw jest trudniejsza w przygotowaniu niż aplikacja do SPO WKP 2.2.1, gdzie większość środków uzyskują duże i średnie firmy. Lepiej to świadczy o działaniu SPO WKP 2.2.1 i znajduje odzwierciedlenie w praktyce, bo chętnych jest wielu i konkurencja ostra. Ale chyba powinno tak być, że procedury dla najmniejszych — mikroprzedsiębiorców — wszystko jedno w jakim działaniu, winny być najprostsze i przyjazne. A tak nie jest. Niezależnie, czy się ubiegamy o 10 tys. zł, 1 mln zł czy 20 mln zł, to i tak musimy spełnić te same wymogi i przygotować taką samą aplikację. Koszt przygotowania dobrej aplikacji to średnio 2-3 osobomiesiące pracy. Do tego trzeba dodać koszt opinii o innowacyjności i koszty operacyjne. Dlatego często koszt przygotowania aplikacji, niezależnie, czy przygotowujemy ją sami, czy zlecamy na zewnątrz, może przewyższać wielkość dotacji — szczególnie dla mikroprzedsiębiorstw ubiegających się o niewielkie wsparcie.

Dlatego proponowałbym, żeby w przypadku ubiegania się o nieduże dotacje, powiedzmy do 50 tys. zł, aplikacje mogły sprowadzać się do wypełnienia wniosku, bez biznesplanu. Przy ubieganiu się o dotacje od 50 do 200 tys. zł byłby wymóg biznesplanu uproszczonego, a dopiero przy wyższych dotacjach obowiązywałby biznesplan taki, jak obecnie. Wymogi względem biznesplanów w funduszach strukturalnych są dużo wyższe aniżeli te stawiane przez instytucje finansowe. Dodatkowo najmniejsze uchybienia powodują odrzucenia wniosków. Paradoksem jest to, że wnioski z promesami bankowymi, czyli projekty i biznes plany prześwietlone przez banki, statystycznie otrzymują rzadziej dofinansowanie niż wnioski bez nich. Ponadto biznesplan to załącznik do wniosku, więc uchybienia w nim mogą wpływać na ocenę punktową, a nie prowadzić do odrzucenia wniosku.

- Likwidacja załączników przy składaniu aplikacji, z wyjątkiem biznesplanu czy studium wykonalności w uzasadnionych przypadkach.

Załączniki, a w zasadzie ich weryfikacja, stanowią ogrom pracy dla instytucji wdrażających, jednocześnie są pożywką dla tych, którzy lubią odrzucać wnioski... I tak większość z tych załączników jest powtórnie weryfikowana przy podpisywaniu umowy. Wystarczałaby więc deklaracja pisemna we wniosku, a dokumenty składane obecnie jako załączniki (zaświadczenia z ZUS, urzędu skarbowego, o niekaralności czy pozwolenie na budowę itd.) byłyby składane po podpisaniu umowy o dotację, jako warunek ważności umowy.

- Likwidacja oceny techniczno-ekonomicznej przy wyborze wniosków.

Ocena techniczno-ekonomiczna miała eliminować wnioski z gruntu złe, czyli np. zakup kamienicy na siedzibę firmy jako projekt innowacyjny. W praktyce stała się maszynką do odrzucania aplikacji z wątpliwymi uzasadnieniami. Wniosek? Ocena ta nie sprawdziła się w praktyce. Wystarczą zatem klasyczne oceny: formalna i merytoryczna (punktowa). To mniej pracy dla instytucji wdrażających, a nerwów dla przedsiębiorców.

- Możliwość zmniejszenia kwoty dofinansowania przez ekspertów oceniających składane wnioski, proporcjonalnie o wydatki uznane jako niekwalifikowane.

Bywa, że dobre projekty są odrzucane w całości, bo niektóre z wydatków zostają uznane przez oceniających ekspertów jako koszty niekwalifikowane, np. zakup komputera za 2 tys. zł w projekcie za 2 mln zł, obejmującym zakup oprogramowania i sprzętu informatycznego. Abstrahując od kwalifikowalności wydatków, bo materia ta też nie jest zawsze jednoznaczna, przedsiębiorcy pogodziliby się ze zmniejszeniem dofinansowania, byleby otrzymać dotację.

- Skrócenie czasu procedury oceny wniosków i podpisywania umowy.

Obecnie od złożenia wniosku do podpisania umowy upływa przeciętnie 6-8 miesięcy. W biznesie czas to pieniądz. W tym roku stało się tak, że tysiące firm wstrzymały inwestycje w oczekiwaniu na decyzje o przyznaniu dofinansowania, bo na projekty już rozpoczęte nie można ponownie składać aplikacji. W wielu przypadkach prowadziło to do utraty konkurencyjności przez te przedsiębiorstwa, bo gdyby wcześniej wiedziały, że nie otrzymają dotacji, dawno rozpoczęłyby swoje inwestycje i zrealizowały je przynajmniej w ograniczonym zakresie. Firm nie otrzymujących dofinansowania jest 90 proc., czyli znacznie więcej niż szczęśliwców, którzy podpisują umowy wsparcia. Wniosek? Fundusze strukturalne dla przedsiębiorców robią więcej złego niż dobrego. Może kwalifikator dla wnioskodawców umieszczony na stronach PARP zniechęci część z nich do ubiegania się o dotacje i rozczarowanie będzie mniejsze. Sądzę, że realne jest, aby procedura wyboru wniosków trwała nie dłużej niż 2 miesiące. Podpisywanie umów następowałoby bezpośrednio po ogłoszeniu i zatwierdzeniu wyników, a dostarczanie dodatkowo wymaganych dokumentów następowałoby po podpisaniu umowy w określonym czasie, np. jednego miesiąca, pod rygorem utraty ważności umowy. Sądzę, że powinno się też dać szansę ponownego składania aplikacji na projekt już raz odrzucony i rozpoczęty (o ile był rozpoczęty po złożeniu pierwszego wniosku), tak jak to w tej chwili zostało zrobione w działaniu SPO WKP 2.4.

- Skrócenie drogi przypływu pieniędzy z Komisji Europejskiej do ostatecznego odbiorcy.

W systemie zarządzania finansami unijnymi uczestniczy wiele instytucji: Komisja Europejska, a w zasadzie dyrekcja ds. rozwoju regionalnego, instytucja płatnicza, czyli Ministerstwo Finansów, instytucja zarządzająca, czyli np. Ministerstwo Gospodarki i Pracy (MGiP), instytucja pośrednicząca, czyli np. Urząd Wojewódzki, instytucja wdrażająca jako beneficjent końcowy, czyli np. PARP, i ostateczny odbiorca, np. my, przedsiębiorcy. Każda z tych instytucji ma obowiązek weryfikacji wydatków przekazywanych przez organ będący niżej w hierarchii. Nad tym zarządzaniem finansowym czuwa jednostka kontrolno-monitorująca EFRR (Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego), umiejscowiona w MGiP. Niech tylko ten system gdzieś się zatnie...

- Likwidacja lub uproszczenie procedury zamówień publicznych w projektach adresowanych do przedsiębiorców.

Tak zwana uproszczona procedura przy projektach inwestycyjnych w SPO WKP jest niepotrzebna. Przedsiębiorcy starają się ją omijać. Podobnie uproszczona procedura i zbieranie ofert w SPO ROL. A naruszenie procedury powoduje odrzucenie wniosku, a przy realizacji projektu może prowadzić do cofnięcia dotacji. Strach przed procedurami zamówień publicznych w projektach miękkich powoduje, że przedsiębiorcy boją się w nich uczestniczyć.

Jerzy Kwieciński prezes Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości