Co powinny spowodować w USA takie dane? Nie to, czego można było oczekiwać. Wręcz odwrotnie – wszystkie aktywy ruszyły w nieoczekiwanym kierunku. Indeksy giełdowe zyskały po około jeden procent, a S&P 500 w cenach zamknięcia (nie intra day) ustanowił nowy rekord wszech czasów, dolar stracił, a rentowności obligacji nieco spadły. Jedynie złoto zareagowało w miarę logicznie i nieco zdrożało.
Skąd taka dziwna reakcja? Otóż stąd, że takie dane w niczym nie zmienią stanowiska Fed, a stanowiska tego już Wall Street się nie boi. Można raczej powinien pojawić się czas przeszły „nie bała”, bo nie wiemy, co będzie się działo po posiedzeniu. W Europie jednak nastroje były słabe i indeksy zakończyły dzień mikroskopijnymi spadkami.
Podobnie zachował się polski rynek akcji. Przez całą sesję WIG20 utrzymywał się nad poziomem neutralnym, ale po publikacji danych o amerykańskiej inflacji zanurkował i zakończył dzień na neutralnym poziomie (zwyżką o 0,04%). Dość słaby był złoty, ale wzrosty kursów były niewielkie.
W poniedziałek giełdy europejskie rozpoczęły sesję zwyżkami indeksów, co było reakcją na piątkową sesję w USA. W Polsce WIG20 zyskiwał około jeden procent. Wszystko wyglądało całkiem nieźle, ale im bliżej było do rozpoczęcia sesji w USA tym gorzej wyglądały europejskie giełdy. Słaby początek sesji na Wall Street doprowadził do spadku francuskiego CAC-40 o 0,7% i neutralnego zakończenia sesji w Niemczech oraz na WIG20 w Polsce.
Złoty trzymał się w poniedziałek na początku handlu blisko poziomów z piątku i to mimo tego, że kurs EUR/USD nurkował (przed posiedzeniem FOMC). Dobrze świadczyło o naszej walucie to, że wywiad ministra Zbigniewa Ziobry dla Financial Times (groźba groźba niepłacenia składek i weta w ważnych dla UE sprawach, jeśli środki finansowe na KPO do Polski nie dotrą) nie zaszkodził złotemu. Tyle tylko, że w drugiej połowie dnia (ewidentnie a skutek popsucia się nastrojów na giełdach) kursy zaczęły rosnąć i całkiem mocno zyskały.
W USA w poniedziałek huśtawka nastrojów była kontynuowana. Tym razem indeksy spadały. Teoretycznie czekanie na posiedzenie FOMC mogło zwiększyć chęć do pozostawania poza rynkiem, ale przecież w piątek to giełdom nie szkodziło… Całkowicie lekceważony wariant Omicron wirusa też mógł nieco szkodzić rynkom akcji, bo co prawda nadal uważano, że jest mnie „zjadliwy”, ale rozprzestrzeniał się bardzo szybko, co potencjalne mogło sparaliżować systemy ochrony zdrowia. Najmocniej szkodził indeksom spadek cena akcji na NASDAQ, przez co ten indeks stracił 1,39%, czyli więcej niż w piątek zyskał, a S&P 500 stracił 0,91%.
We wtorek w Senacie ma być głosowana sprawa podniesienie limitu zadłużenia USA. Demokraci zdecydowali się na podniesienia limitu tylko swoimi siłami, bez udziału Republikanów i jeśli Joe Manchin nie zrobi im numeru to ta sprawa zejdzie z wokandy, bo w Izbie Reprezentantów (późniejsze głosowanie) ta regulacja bez problemu przejdzie. Jeśli w Senacie regulacja przejdzie to ta sprawa zostanie szybko i bezproblemowo załatwiona – plus dla akcji i dolara.
Teraz będziemy czekali na wyniki posiedzenia FOMC i ECB (środa i czwartek w tym tygodniu) i to one pokażą indeksom kierunek do końca roku. Zakładam, że Fed nie zaskoczy rynków, bo nie ma takiego zwyczaju, a ECB nadal będzie bardzo „gołębi”. Co prawda Fed będzie nieco bardziej „jastrzębi”, ale to może nawet pomóc bykom (skoro ludzie z Fed są tacy pewni, że gospodarka będzie się szybko rozwijała). Jest więc duże prawdopodobieństwo, że będziemy w USA świadkami windows dressing na koniec roku. Jeśli jednak się mylę i Fed rynki zaskoczy in minus to rajdu końca roku nie zobaczymy.
Link do komentarza tygodniowego: