I wilk syty, i owca cała — tak można podsumować finał sądowego sporu między branżą ubezpieczeniową a Rzecznikiem Ubezpieczonych (RzU). Sąd Najwyższy (SN) wydał wczoraj uzasadnienie do wcześniejszego orzeczenia w sprawie osób indywidualnych o zwrot kosztów najmu samochodu zastępczego.
Jego listopadowa uchwała była tak lakoniczna, że dopiero uzasadnienie pozwala ocenić, czy każda osoba, której auto zostanie uszkodzone w wypadku drogowym, będzie mogła korzystać za darmo z pojazdu zastępczego na czas naprawy.
Zgodnie z wytycznymi Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) oraz Komisji Nadzoru Finansowego taką możliwość mieli zawsze przedsiębiorcy. Natomiast w przypadku klientów indywidualnych dostęp do auta zastępczego był mocno uzależniony od przesłanek ekonomicznych.
Na papierze. W rzeczywistości towarzystwa uzależniały zwrot kosztów najmu od możliwości skorzystania z komunikacji publicznej. Twierdziły, że kierowcom, którzy na czas naprawy mogą przesiąść się np. do autobusu, nie przysługuje samochód zastępczy, finansowany z OC sprawcy kolizji drogowej.
Taką praktykę rynkową zakwestionował RzU. I wygrał. „Należy zgodzić się z RzU, że korzystanie przez poszkodowanego z własnego pojazdu mechanicznego nie może być odtworzone przez wykorzystanie środków komunikacji publicznej. (…) Korzystanie z samochodu stało się obecnie standardem cywilizacyjnym” — ocenił SN.
— Sąd wyraźnie podkreślił, że samochód w sposób bardziej wszechstronny i funkcjonalny zaspokaja potrzeby właścicielauszkodzonego pojazdu niż środki transportu zbiorowego. Korzystanie z nich nie zostało uznane za ekwiwalent możliwości korzystania z uszkodzonego pojazdu — mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor biura RzU.
Ma nadzieję, że decyzja SN wpłynie na sposób likwidacji szkód komunikacyjnych przez towarzystwa ubezpieczeniowe. Branża także ma powody do radości. PIU ocenia, że to, iż kierowca nie może korzystać z własnego auta, nie spowoduje dla ubezpieczycieli automatycznego obowiązku zwrotu mu kosztów najmu pojazdu zastępczego. Sąd podkreślił, że korzystanie z pojazdu zastępczego musi być celowe i mieć uzasadnienie ekonomiczne. Pojazd nie będzie także przysługiwał z automatu każdemu kierowcy. Nie wchodzi to w grę, jeśli ma on do dyspozycji inne auto lub też jeździ nim sporadycznie.
— Trudno wyobrazić sobie sytuację, by osobie, która w wyniku wypadku trafiła do szpitala, przysługiwał zwrot kosztów najmu samochodu zastępczego — mówi Marcin Broda, analityk rynku ubezpieczeniowego z firmy OGMA.
— Stanowisko SN oznacza klarowność reguł zwrotu kosztu wynajęcia pojazdu zastępczego, bez generowania niepotrzebnych kosztów — uważa Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU. Koszty wprowadzenia szerokich możliwości dostępu do auta zastępczego dla klientów indywidualnych ubezpieczyciele wyceniali na co najmniej 1 mld zł rocznie. Według nich spowodowałoby to wzrost cen polis o 20-30 proc. — Te koszty będą dużo mniejsze — mówi Marcin Broda.
Szacuje je na około 300 mln zł rocznie. — Od dawna podkreślamy, że eskalacja roszczeń wobec ubezpieczycieli musi zaowocować wzrostem składek. To z kolei doprowadzi do wzrostu liczby kierowców jeżdżących bez ważnej umowy OC — podkreśla Jan Grzegorz Prądzyński.
JUŻ PISALIŚMY
„PB” z 18.11.2011 r.
Rynek i media różnie interpretowały listopadowe orzeczenie Sądu Najwyższego. Jednak to „PB” 18 listopada 2011 r. opisał rzeczywiste jego skutki dla branży ubezpieczeniowej, co potwierdza wczorajsze uzasadnienie. Prawo do korzystania z samochodu zastępczego nie będzie tak szerokie, jak chciał tego rzecznik ubezpieczonych.