Ubrani w GetBack mogą dostać wybór

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2018-07-19 22:00

Szybka wypłata po sprzedaży biznesu lub wieloletnie raty, w których odzyskanie połowy pieniędzy i tak staje się marzeniem. Przed takim wyborem staną wierzyciele windykatora

Z artykułu dowiesz się m.in.:

  • jaka jest nowa propozycja dla obligatariuszy
  • jakie są szanse na pojawienie się w spółce inwestora
  • jaka są scenariusze przyszłości GetBacku

 

 

W piątek 20 lipca do przedstawicieli rady wierzycieli GetBacku ma trafić ze spółki lista podmiotów, z których rada wybierze wyceniającego portfele wierzytelności GetBacku. By nie było potem nieporozumień, ustalone mają być też pytania, na jakie prowadzący wycenę podmiot będzie miał odpowiedzieć w ramach audytu.

W środę 18 lipca, gdy odbyło się ostatnie posiedzenie rady wierzycieli, GetBack poinformował, że na koniec czerwca 2018 r. łączna wartość posiadanych przez spółkę portfeli długów wynosi 1,27 mld zł. To o 390 mln zł mniej niż w opublikowanym 2 tygodnie wcześniej rocznym sprawozdaniu finansowym. Sprawozdanie, choć opublikowane dopiero 3 lipca 2018 r., przedstawiało jednak stan finansów spółki na koniec 2017 r. Zmiana, jaka nastąpiła w ciągu sześciu miesięcy, wynika zarówno z wpływających do spółki spłat będących efektem procesu windykacji (zmniejszają portfel), jak i uwzględnienia wpływu nowych terminów przedawnień.

Z perspektywy obligatariuszy istotna jest też niezdyskontowana suma oczekiwanych przyszłych spłat (tzw. ERC). Na koniec czerwca 2018 r. wynosiła 2,16 mld zł. Najprościej rzecz ujmując, tyle GetBack chce uzyskać z kupionych portfeli długów do końca procesu ich windykacji.

Udało nam się przy tym dowiedzieć, że spółka nie zakłada już istotnych odpisów na portfelach długów. Mogą wystąpić inne odpisy, mające wpływ na wynik finansowy, ale nie przepływy gotówkowe, które są istotne dla tych, którym GetBack jest winien pieniądze.

Albo tak, albo siak

Trudno przesądzić, która wartość jest ważniejsza dla tych, którym windykator sam jest winny pieniądze, czyli głównie nabywców obligacji. Wiele wskazuje na to, że będą musieli zdecydować sami. W środę zarząd GetBacku poinformował o rozpoczęciu przeglądu opcji strategicznych.

— W naszym przypadku główną opcją strategiczną jest oczywiście inwestor. Wydaje się, że w wyniku naszych działań szanse na pojawienie się inwestora strategicznego znacząco wzrosły. Co więcej, wydaje się, że taki inwestor byłby w stanie przeprowadzić wstępny proces inwestycyjny jeszcze przed głosowaniem układu — precyzuje Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.

Spółka od złożenia wniosku o przyspieszone postępowanie układowe zakłada, że do głosowania na układem dojdzie we wrześniu. Do tego czasu inwestor powinien przedstawić wiążącą ofertę, choć do samego zamknięcia transakcji doszłoby raczej w ciągu kilku następnych miesięcy. Bardziej chodzi o to, by wierzyciele głosujący nad układem mieli do wyboru dwie realne opcje.

Opcja z inwestorem zakłada, że przejąłby on „zorganizowaną cześć przedsiębiorstwa”, jakim jest GetBack, czyli portfele kupionych przez GetBack długów. Punktem wyjścia dla takiej transakcji jest wycena na poziomie 1,27 mld zł. Istnieje szansa, że GetBack uzyskałby więcej, gdyby nabywca stwierdził, że jest w stanie odzyskać w windykacji więcej niż GetBack. To niewykluczone, bo — nawet pomijając ceny, jakie płacił GetBack za nabywane długi — coraz więcej wskazuje na to, że był on znacznie mniej efektywny od innych windykatorów. Z naszych informacji wynika, że w swojej historii w gotówce odzyskał 966 mln zł.

— Ta spółka nigdy nie była tak dużą spółką, jak się wszystkim wydawało. Przez tzw. rolowanie portfeli, nieadekwatnie do poziomu realnego biznesu, zwiększała na papierze skalę działalności — twierdzi nasze źródło.

Pieniądze ze sprzedaży biznesu windykacyjnego niemal od razu trafiłyby do obligatariuszy. Ponieważ nieznana jest wartość transakcji, trudno ocenić, jaką część nominalnej wartości zobowiązań GetBacku wobec nich odzyskaliby wierzyciele windykatora.

Alternatywą jest koncepcja przedstawiona przez GetBack we wniosku układowym złożonym w sądzie na początku maja. GetBack zaproponował spłatę 65 proc. nominalnej wartości swoich zobowiązań do końca 2025 r. Do końca 2020 r. wierzyciele mieliby przy tym dostać 55,8 proc. ze zredukowanych kwot, czyli nieco ponad 36 proc. nominału np. kupionych obligacji lub udzielonych GetBackowi niezabezpieczonych kredytów.

Przy okazji pierwszego posiedzenia rady wierzycieli spółka poinformowała, że warunki te są mało prawdopodobne. Kolejne weryfikacje księgowości GetBacku wskazywały bowiem na to, że stan finansów jest gorszy, niż się wydawało.

Ze strony spółki pojawiły się sugestie objęcia układem wierzycieli zabezpieczonych, wprowadzenia do propozycji układowych zwrotu wszystkich pieniędzy tym, którym winna jest do 50 tys. zł, ale większej niż 35 proc. redukcji spłat większości wierzycieli. W tej ostatniej kwestii nie pojawiły się jednak żadne szczegóły. Obecnie prezes windykatora jest bardziej konkretny. Wiadomo też, że punktem wyjścia dla tego wariantu jest wycena ERC — czyli 2,16 mld zł.

— Wydaje się, że poziom zaspokojenia przy założeniu, że w układzie uczestniczą tylko wierzyciele niezabezpieczeni, wyniósłby małe kilkadziesiąt procent. Jeśli do układu przystąpią również wierzyciele zabezpieczeni, zaspokojenie obligatariuszy mogłoby wzrosnąć o kilkanaście punktów procentowych. Nadal jednak całkowity poziom zaspokojenia, naszym zdaniem, nie przekroczyłby 50 proc. — mówi Przemysław Dąbrowski.

Akcje dwóch spółek

Pierwotnie niespłacone gotówką 35 proc. nominalnej wartości obligacji miało być zamienione na akcje windykatora. Konwersja niespłaconych gotówką zobowiązań na akcje GetBacku będzie częścią propozycji układowych obu będących obecnie w grze wersji. Jako że w obu spłata gotówką będzie mniejsza niż pierwotnie zakładana, konwersja odbędzie się na większa skalę. To oznacza, że obecni akcjonariusze — w tym mniejszościowi — przestaną się w praktyce liczyć. Nawet pakiet Abrisu (pośrednio przez DNLD Holdins ma obecnie 60,1 proc. akcji) stanie się raczej symboliczny.

W wariancie z inwestorem, który przejmie działalność operacyjną GetBacku, konwersja będzie dotyczyć zamiany długu na akcje spółki utrzymywanej tylko po to, by prowadzić spory prawne dotyczące umów, których sens obecny zarząd GetBacku kwestionuje. Największe z nich to kontrakty z Altus TFI i Trigon TFI, których łączna wartość to ponad 250 mln zł. Takich umów jest jednak 38. Nie znamy ich wartości, choć z informacji, jakie mamy, wynika, że żadna nie jest porównywalna do umów z TFI. Kluczowe jest jednak to, ile i kiedy udało by się GetBackowi z nich odzyskać. Po zakończeniu sporów sądowych pieniądze te trafiłyby do akcjonariuszy, a GetBack-wydmuszka poszedłby do likwidacji. GetBack-wydmuszka mógłby też relatywnie szybko sprzedać swoje roszczenia innemu podmiotowi poniżej wartości nominalnej. Pieniądze szybko trafiłyby m.in. do obecnych obligatariuszy, a nabywca roszczeń wziąłby na siebie ryzyko sądowych porażek.

W przypadku realizacji scenariusza naszkicowanego w majowym wniosku do sądu obecni wierzycieli obejmowaliby akcje firmy windykacyjnej prowadzącej realną działalność. Pytanie, w jakiej skali i z jakim udziałem w akcjonariacie obecnych wierzycieli.

GetBack jest gotów sprzedać część portfeli, które kupił, ale nie rozpoczął ich windykacji. Rozpoczęcie serwisowania tych portfeli wymaga wydatków, o które spółce trudno. Poza tym, by kontynuować działalność w normalny sposób, prędzej czy później musiałby zacząć kupować nowe portfele długów.

— Model biznesowy GetBacku był źle skonstruowany. Można ściągnąć fachowców i zbudować firmę windykacyjną od zera, ale to kosztuje, czyli w praktyce wymaga emisji akcji — wskazuje nasze źródło.

 

WSZYSTKO O GETBACKU SPRAWDŹ NA: www.pb.pl/temat/getback