UE chce przyciągnąć naukowców z USA. Same pieniądze nie wystarczą

Oskar Nawalany, Bloomberg
opublikowano: 2025-05-09 17:15

Bruksela i Paryż coraz intensywniej zabiegają o talenty naukowe z zagranicy, chcąc wykorzystać polityczną niepewność i finansowe cięcia w USA jako szansę na przejęcie globalnej roli lidera w dziedzinie badań i innowacji. Mimo ambitnych planów i nowego pakietu zachęt finansowych, przepaść między wydatkami UE a amerykańskimi nakładami na badania pozostaje ogromna.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła w poniedziałek pakiet wsparcia o wartości 500 mln EUR, który ma zostać uruchomiony w latach 2025–2027. Jego celem jest uczynienie Europy globalnym centrum badań naukowych. Podczas wystąpienia na Uniwersytecie Sorbońskim w ramach wydarzenia „Choose Europe for Science” podkreśliła, że „nauka to inwestycja – i musimy stworzyć odpowiednie warunki, by była opłacalna”. W konferencji wziął udział także prezydent Emmanuel Macron, który zapowiedział dodatkowe 100 mln EUR na rozwój innowacji w sektorach zaawansowanych technologii.

Unia zapowiada również siedmioletni program tzw. supergrantów, przyznawanych przez Europejską Radę ds. Badań Naukowych. Środki te mają zachęcić badaczy do przeniesienia się na Stary Kontynent. Już w 2025 roku wartość grantów ma zostać podwojona, a Komisja planuje utrzymać ten poziom wsparcia także w kolejnych dwóch latach.

USA nadal daleko przed Europą pod względem wydatków na badania

Agencja Bloomberg wskazuje, że jest to moment przełomowy, który może przesądzić o tym, czy Europa i Wielka Brytania będą w stanie trwale prześcignąć USA jako główny kierunek dla światowych naukowców. Jednak, jak przyznają sami zainteresowani, decyzja o opuszczeniu Stanów Zjednoczonych nie jest łatwa.

Po pierwsze – pensje w USA wciąż są zdecydowanie wyższe. Po drugie – naukowcy rzadko pracują w odosobnieniu; ich działalność wiąże się z całymi zespołami badawczymi, studentami, a także życiem rodzinnym, którego przenosiny za ocean są poważnym wyzwaniem.

Choć administracja Donalda Trumpa wstrzymała część programów federalnych i ograniczyła finansowanie instytucji zajmujących się m.in. badaniami klimatycznymi, to Stany Zjednoczone nadal pozostają bezkonkurencyjne pod względem nakładów na naukę.

Zgodnie z danymi Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Co-operation and Development, w skrócie: OECD) w samym tylko 2021 roku Stany Zjednoczone przeznaczyły na badania i rozwój ok. 786 mld USD (po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej). To więcej niż łączne nakłady wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej, które w tym samym czasie wydały łącznie 480 mld USD.

Infografika opracowana na podstawie danych OECD obrazuje ten kontrast jeszcze dobitniej. Podczas gdy USA dominują z niemal dwukrotnie wyższymi inwestycjami niż UE, nawet najwięksi europejscy gracze – jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania – pozostają daleko w tyle. Japonia, Korea Południowa czy Kanada również nie są w stanie zbliżyć się do skali amerykańskich inwestycji.

Młodzi badacze z USA coraz częściej myślą o Europie

Pomimo ograniczeń niektóre sygnały płynące z rynku pracy pokazują, że część naukowców z USA rzeczywiście zaczyna rozważać przeniesienie się do Europy. Zdaniem części ekspertów to właśnie młodzi naukowcy – ci, którzy dopiero planowali rozpocząć karierę badawczą w Stanach Zjednoczonych – mogą być najbardziej skłonni do wyjazdu. Nie tyle brak funduszy, ile atmosfera polityczna i niepewność co do kierunku, w jakim zmierzają USA pod rządami Donalda Trumpa, skłaniają ich do rozważań o przeprowadzce.

Sophie Godin-Beekmann, dyrektorka paryskiego Instytutu Pierre-Simon Laplace, podkreśla, że coraz więcej francuskich i amerykańskich naukowców pracujących za granicą rozważa powrót lub przeprowadzkę do Francji. Jej zdaniem same wysokie wynagrodzenia to za mało – badacze potrzebują całego zaplecza: nowoczesnej infrastruktury, zespołów inżynierskich i sprawnej obsługi administracyjnej. To właśnie taki kompleksowy system przez lata przyciągał naukowców do Stanów Zjednoczonych.

Niektórzy eksperci zachowują ostrożność wobec europejskich ambicji. Profesor Andrew Dessler z Texas A&M University uważa, że trudno liczyć na masowy odpływ naukowców ze Stanów Zjednoczonych. Jak podkreśla, inne kraje zwyczajnie nie dysponują odpowiednią infrastrukturą, by ich wszystkich przyjąć. Jeszcze poważniejszym problemem może być jednak nie emigracja, lecz całkowite odejście wielu badaczy od nauki – ostrzega David Ho z Uniwersytetu Hawajskiego. Jego zdaniem rośnie liczba naukowców, którzy rezygnują z pracy badawczej, co prowadzi do trwałego odpływu wiedzy i kompetencji.

Trump tnie wydatki, Europa odpowiada. Stawką jest jakość badań naukowych

W środowisku badawczym panuje zgodność co do jednego: rozwój – zwłaszcza w dziedzinie badań klimatycznych – zawsze opierał się na współpracy międzynarodowej, a nie na rywalizacji. Tymczasem działania administracji Donalda Trumpa oraz ograniczenia budżetowe w instytucjach takich jak Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (ang. National Oceanic and Atmospheric Administration, NOAA) już zaczynają negatywnie wpływać na jakość dostępnych danych. Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych (ang. European Centre for Medium-Range Weather Forecasts, ECMWF) informuje, że w ostatnim czasie liczba informacji pochodzących z amerykańskich balonów meteorologicznych spadła o 10 proc. – a każdy taki ubytek osłabia precyzję globalnych modeli pogodowych.

W tym kontekście działania Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii są zrozumiałą próbą zabezpieczenia przyszłości badań naukowych, ale jednocześnie przypomnieniem, że o znaczeniu nauki decydują nie tylko pieniądze, ale też polityka, klimat intelektualny i otwartość na współpracę.