UKNF grozi crowdfundingowi prokuratorem

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2019-05-29 22:00

Platformy crowdfundingowe niebezpiecznie balansują na granicy prawa. Nadzór finansowy przypomina, że okres przejściowy się skończył i nie będzie tego tolerował

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Ile platform crowdfundingu udziałowego złożyło dotychczas wniosek o licencję maklerską
  • Które platformy mogą funkcjonować bez licencji
  • Czy do przepisów stosują się Beesfund i Crowdway

Do 21 maja 2019 r. żadna z platform crowdfundingu udziałowego (tzw. equity crowdfunding) nie złożyła wniosku o licencję maklerską. Tymczasem miesiąc wcześniej upłynął roczny okres przejściowy, wynikający z nowelizacji ustawy o obrocie instrumentami finansowymi z marca 2018 r. Nowelizacja ta zmieniła definicję usługi oferowania instrumentów finansowych. W konsekwencji funkcjonowanie platformy crowdfundingu udziałowego może wymagać posiadania jednej z wersji licencji na prowadzenie działalności maklerskiej, a z tym w branży jest bardzo krucho. Licencję maklerską ma CrowdConnect. Jej właścicielem jest Dom Maklerski INC, który licencję maklerską pozyskał, zanim zajął się crowdfundingiem. Platforma crowdfundingowa była dla niego rozwinięciem dotychczasowego biznesu.

ZALECANA OSTROŻNOŚĆ:
ZALECANA OSTROŻNOŚĆ:
Urząd Komisji Nadzoru Finansowego, kierowany przez Jacka Jastrzębskiego, ostrzega, że dalsze postępowanie platform crowdfundingowych, które nie zmieniły swojego modelu działania pomimo wymogów prawa, może skutkować daleko idącymi konsekwencjami.
Fot. GK

Zdecydowana większość platform crowdfundingu udziałowego ma jednak inne korzenie i niewykluczone, że część z nich niebawem słono zapłaci za to, co robi.

— Brak wniosków o udzielenie zezwolenia na prowadzenie działalności maklerskiej może oznaczać dwie rzeczy. Albo platformy dostosowały swój model działalnościtak, aby nie naruszać przepisów prawa, albo są na kursie kolizyjnym z prawem — zaznacza Maciej Kurzajewski, dyrektor departamentu firm inwestycyjnych w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego.

Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) jest skłonny tolerować nielicencjonowane funkcjonowanie platform crowdfundingu udziałowego tylko wtedy, gdy ich działalność sprowadza się do roli słupa ogłoszeniowego. Innymi słowy, gdy są kompletnie bierne wobec dawców kapitału. Problem w tym, że taki model jest mało efektywny dla start-upów poszukujących finansowania. Dotychczas platformy w różny sposób stymulowały więc inwestorów do wyłożenia pieniędzy.

— Modus operandi platform obejmował również aktywne formy poszukiwania inwestorów dla spółek. Na adresy e-mail zebrane w swoich bazach danych platformy wysyłały wiadomości promujące nowe oferty. Organizowały też spotkania spółek z potencjalnymi inwestorami, na których wspierały emitenta w przekonywaniu potencjalnych nabywców o słuszności inwestycji. Tego rodzaju działania pod rządami nowych przepisów również są reglamentowaną działalnością maklerską. Jeżeli zidentyfikujemy funkcjonowanie tego rodzaju podmiotów, będziemy zobligowani do kierowania zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a w konsekwencji platformy będą trafiać na listę ostrzeżeń publicznych — podkreśla Maciej Kurzajewski.

Podstrona emitenta

Jednym z istotnych graczy na rynku crowdfundingu udziałowego jest spółka Beesfund, która w czerwcu 2017 r. podpisała porozumienie o współpracy z Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie (p.o. jej prezesa był wtedy Jarosław Grzywiński). O efektach współpracy Beesfundu z giełdą nic nie wiadomo, ale niedawno platforma zasłynęła przeprowadzeniem oferty publicznej Wisły Kraków. Na podstronie każdej oferty w domenie należącej do Beesfundu zamieszczona jest przy tym adnotacja: „Niniejsza strona internetowa należy do spółki XYZ, która prowadzi przy jej wykorzystaniu ofertę publiczną oraz akcję promocyjną oferty publicznej w rozumieniu przepisów ustawy (…)”.

Jednocześnie na witrynie Beesfundu wciąż można znaleźć materiał dla spółek, z którego wynika, że w ramach opłaty wstępnej Beesfund zajmuje się m.in. zgłoszeniem emisji do KNF i jej obsługą, zamieszczeniem emisji w swoim newsletterze, przygotowaniem i prowadzeniem webinarów i spotkań z inwestorami. Zresztą w ramach prowadzonej emisji Polskiego Eko Chmielu można się właśnie zapisać na webinar ze spółką. Arkadiusz Regiec, prezes Beesfundu, nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że nie może odmawiać emitentom reklamowania emisji i udostępniania im niezbędnych do tego narzędzi IT. Z drugiej strony uważa, że słuszne jest traktowanie platformy crowdfundingowej jako tablicy ogłoszeniowej i licznika potwierdzającego realność wpłat. Zwraca uwagę, że w Niemczech i Wielkiej Brytanii regulatorzy wprost określili platformy crowdfundingu udziałowego jako tablice ogłoszeniowe lub listonosza. Warto jednak zwrócić uwagę, że brytyjskie Seedrs i Crowdcube Capital licencje tamtejszego nadzoru finansowego mają. Zresztą Beesfund też zapowiadał złożenie wniosku do UKNF.

— Działamy dalej. Zgodnie ze stanowiskiem Komisji Nadzoru Finansowego możemy to robić, jeśli złożymy wniosek o biuro maklerskie. A złożymy — mówił Arkadiusz Regiec w kwietniu na łamach „Rzeczpospolitej.

Po miesiącu sprawę widzi inaczej. Uważa, że błędnie zinterpretował okólnik UKNF z marca 2019 r. zawierający wskazówki dla platform crowdfundingu udziałowego. Twierdzi, że po konsultacjach z przedstawicielami UKNF oraz współtwórcą dokumentu Arturem Granickim, byłym dyrektorem departamentu innowacjifinansowych FinTech w UKNF, doszedł do wniosku, że „składanie takiego wniosku jest bezcelowe i byłoby błędne dla całego porządku prawnego”.

— Dokument UKNF z marca 2019 r. został wydany niecały miesiąc po moim odejściu z UKNF. Był konsultowany jeszcze na etapie prac z moim departamentem i ze mną, jednak na jego ostateczny kształt już nie miałem wpływu. Nasze prace w departamencie fintechów koncentrowały się na uzgodnieniu z departamentem firm inwestycyjnychwspólnego stanowiska całego UKNF odnośnie do definicji oferowania oraz crowdfundingu, a następnie wydania właściwych stanowisk w tym zakresie — zaznacza Artur Granicki, obecnie radca prawny w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.

Nasz rozmówca zastrzega, że nie zna wszystkich aspektów działalności Bessfundu, ale z jego informacji o działalności tej spółki wynika, że działa ona zgodnie z prawem. Uważa zresztą, że zmiana przepisów z marca 2018 r. nie stanowi problemu również dla innych polskich platform crowdfundingowych.

— Na przełomie lat 2018 i 2019 nie zidentyfikowaliśmy żadnej platformy crowdfundingowej, której działalność zgodnie z naszą wiedzą wymagałaby licencji maklerskiej. Ale kluczem do oceny jest analiza konkretnych działań platformy, a nie skupianie się na samej usłudze crowdfundingowej. Sama działalność crowdfundingowa, wykonywana w swoim klasycznym modelu jako słup ogłoszeniowy do promocji ofert nabycia instrumentów finansowych, w świetle obecnych przepisów nie wymaga licencji maklerskiej. Jest jej bliżej do marketingu i PR niż do działalności maklerskiej. Niemniej czujność należy zachować przy konkretnych działaniach, takich jak komunikaty wysyłane w mailingach, sposób dokonywania zapisów itp. — mówi Artur Granicki.

Pewny swego jest nie tylko Beesfund, ale i Crowdway, którą wykorzystuje obecnie do zebrania pieniędzy Guns & Tuxedos, spółka związana z Rafałem Bauerem, byłym prezesem Vistuli i Próchnika.

— Crowdway od początku prowadzi działalność wyłącznie w zakresie niestanowiącym działalności maklerskiej, dlatego też obecny model biznesowy nie wymaga od nas uzyskania licencji maklerskiej, zarówno w świetle ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, jak i w świetle stanowiska UKNF z 29 marca 2019 r. — twierdzi Jakub Niestrój, prezes Crowd Ventures, operatora Crowdway.

Dodaje, że Crowdway uczestniczy w programie Innovation Hub organizowanym przez UKNF i pozostaje w kontakcie z urzędem w celu zapewnienia zgodności z przepisami prawa i stanowiskiem nadzorcy. Z zebranych przez nas informacji wynika, że mimo upływu rocznego okresu przejściowego właśnie ze względu na program Innovation Hub UKNF nie podjął jeszcze bardziej zdecydowanych działań. Chce wykazać maksimum dobrej woli wobec przedsięwzięć, które ewidentnie chcą się dostosować do nowych wymagań, ale oczekują wyjaśnień dotyczących praktycznych aspektów stosowania technologii internetowych.

— W poprzednim brzmieniu ustawy definicja pośrednictwa w promowaniu oferty była bardzo szeroka i wiele podmiotów nie do końca wiedziało, co wchodzi w jej zakres. Na podstawie starej definicji mogły być w tym zakresie wątpliwości. Nowa definicja w połączeniu ze stanowiskiem UKNF bardzo często pozwala jasno określić, które działania wchodzą w zakres oferowania instrumentów finansowych, a które nie — uważa Artur Granicki.

Żadnych akcji

Zupełnie inną drogę obrał Find Funds. Jeszcze w starym porządku prawnym jego prezes miał wątpliwości, czy może współuczestniczyć w sprzedaży akcji spółek.

— Nie mam obaw o działanie z naruszeniem prawa, gdyż nie prowadzimy kampanii dla akcji lub obligacji, ale jedynie dla udziałów spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, które nie są instrumentami finansowymi w rozumieniu przepisów. Tym samym nasza działalność nie stanowi oferowania instrumentów finansowych i nie wymaga posiadania licencji na prowadzenie działalności maklerskiej — tłumaczy Adam Osiński, prezes Find Funds.

W UKNF potwierdzają ten sposób rozumowania. Zwracają jednocześnie uwagę, że w różnych krajach Unii Europejskiej jest to różnie uregulowane.