Realizacja w ciągu roku około 20 projektów, łącznie wartych kilkadziesiąt milionów złotych — taki cel w grudniu stawiał sobie i swojej platformie crowdfundingowej Emerging Europe Marketplace (EEM) Ludwik Sobolewski, były prezes warszawskiej giełdy. Pół roku później na platformie udało się zamknąć jedną zbiórkę na mniej niż 0,5 mln zł, a druga trwa. Problemów natomiast przybywa.

Mniejszościowym wspólnikiem Ludwika Sobolewskiego w EEM i członkiem zarządu był Michał N., który — jak ustaliliśmy — w ciągu ostatnich dwóch lat trzykrotnie został skazany za przestępstwa gospodarcze (m.in. za oszustwo i przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów), a w 2017 r. spędził pięć miesięcy w areszcie. Mimo że wyroki są prawomocne, zapewnia o swojej niewinności i walczy o ich zatarcie lub ponowne wszczęcie postępowań. Teraz niedawni wspólnicy są w sporze, a Ludwik Sobolewski nie chce wypowiadać się na temat Michała N. W rozmowie z „PB” zapewnia jednak, że nie wiedział o jego kłopotach z prawem.
— Został usunięty ze spółki w wyniku działań podjętych przez nas na przełomie marca i kwietnia oraz w pierwszej dekadziemaja, a powody usunięcia są przedmiotem wniosków i zawiadomień przygotowywanych przez prawników spółki — mówi Ludwik Sobolewski.
Tłumne wątpliwości
EEM miało być nowym, silnym graczem na polskim i regionalnym rynku finansowania społecznościowego spółek, na którym najwięcej zbiórek przeprowadzanych jest obecnie na Beesfund, założonym przez Arkadiusza Regieca. Ludwik Sobolewski pozycjonował swoją platformę jako skierowaną do „wyjątkowych firm, które w ich kategoriach czy sektorach rynku są liderami kultury korporacyjnej”. Platformy crowdfundingowe są pod lupą Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Rynkowy nadzorca uważa, że balansują na granicy prawa, bo zgodnie z przepisami mogą pełnić tylko rolę „słupa ogłoszeniowego”, a ich aktywny udział w procesie pozyskiwania kapitału przez spółki i promowanie „okazji inwestycyjnych” są wykluczone — chyba że platforma ma licencję maklerską. Pod koniec maja na łamach „Pulsu Biznesu” Maciej Kurzajewski z KNF stwierdził, że „modus operandi platform [crowdfundingowych — red.] obejmował aktywne formy poszukiwania inwestorów dla spółek”.
— Na adresy e-mail zebrane w swoich bazach danych platformy wysyłały wiadomości promujące nowe oferty. Organizowały też spotkania spółek z potencjalnymi inwestorami, na których wspierały emitenta w przekonywaniu potencjalnych nabywcówo słuszności inwestycji. Tego rodzaju działania pod rządami nowych przepisów również są reglamentowaną działalnością maklerską. Jeżeli zidentyfikujemy funkcjonowanie tego rodzaju podmiotów, będziemy zobligowani do kierowania zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a w konsekwencji platformy będą trafiać na listę ostrzeżeń publicznych — powiedział Maciej Kurzajewski.
Seria zawiadomień
Według naszych informacji w ostatnich tygodniach Michał N. — na którym ciąży wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata — złożył zawiadomienia do prokuratury i KNF o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Ludwika Sobolewskiego i EEM.
Wśród licznych zarzutów dotyczących działalności spółki i sporów finansowych między wspólnikami są takie, które kwestionują zgodność z prawem prowadzonych za pośrednictwem EEM zbiórek. Chodzi o debiutancką dla platformy zbiórkę, w ramach której kapitał pozyskiwała zarejestrowana w Wielkiej Brytanii spółka Embargo Lifestyle. Według zawiadamiającego EEM złamała prawo, bo uczestniczyła w publicznym oferowaniu instrumentów finansowych bez licencji.
— Do tej pory współpracowaliśmy wyłącznie ze spółkami z ograniczoną odpowiedzialnością, za pośrednictwem platformy nie oferowano więc nigdy instrumentów finansowych, bo udziały to nie instrumenty. Embargo Lifestyle to podmiot brytyjski, którego forma prawna — spółka private limited — jest odpowiednikiem polskiej spółki z o.o. Do tej pory nikt tego nie kwestionował, a spółka przed rozpoczęciem prowadzonej przez siebie akcji promocyjnej poinformowała o tym KNF, by uniknąć sytuacji, w której nadzór mógłby zgłosić wątpliwości już po starcie zbiórki — mówi Ludwik Sobolewski.
Zawiadamiający zwraca również uwagę, że Ludwik Sobolewski i przedstawiciele EEM aktywnie uczestniczyli w procesie pozyskiwania inwestorów przez Embargo. Mieli brać w tym udział także dystrybutorzyz siecią kontaktów wśród inwestorów indywidualnych — tzw. konie. „Do dnia 25 kwietnia 2019 r. odbyło się około 50 spotkań z potencjalnymi inwestorami z Polski i Europy, spotkania miały miejsca w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu w hotelach i restauracjach. (...) Dodatkowym podmiotem biorącym udział w całym modus operandi były tzw. konie — Ludwik Sobolewski określał tak pośredników pomiędzy platformą inwestycyjną a zamożnymi inwestorami indywidualnymi. Takie osoby za sprzedaż akcji były wynagradzane prowizyjnie, a prowizja wynosiła około 6 proc. od pozyskanego w ten sposób kapitału” — czytamy w jednym z zawiadomień.
— Nie zachęcaliśmy aktywnie do inwestowania w udziały Embargo, nie promowaliśmy tej oferty jako okazji inwestycyjnej w internecie czy gdziekolwiek. Strona naszej platformy ma zgodnie z regułami podwójną architekturę — potencjalny inwestor musi wyrazić zainteresowanie konkretną ofertą, by przenieść się na podstrony sprzedającej udziały spółki, gdzie może uzyskać o niej informacje. Zaprzeczam też, byśmy kiedykolwiek korzystali z usług zewnętrznych dystrybutorów. Prowadziliśmy rozmowy o współpracy ze spółką IPO Doradztwo Kapitałowe, która mogłaby potencjalnie wspierać, zwłaszcza od strony dokumentacji procesu, zbiórki dla spółek akcyjnych, ale przy ofercie Embargo, jako ofercie nieakcyjnej, takiej współpracy nie było — mówi Ludwik Sobolewski.
Długa droga
W ubiegłym tygodniu spytaliśmy KNF, czy analizowała działalność platformy EEM pod kątem ewentualnego naruszenia przepisów, ale odpowiedzi nie uzyskaliśmy. „Z uwagi na konieczność zachowania ustawowej tajemnicy zawodowej Urząd KNF nie jest uprawniony do przekazywania tego rodzaju informacji dotyczących konkretnych podmiotów” — odpisał na nasze pytania Jacek Barszczewski, rzecznik KNF. Tymczasem na platformie EEM trwa zbiórka produkującej zegarki spółki Błonie, a Ludwik Sobolewski liczy na to, że biznes się rozwinie.
— Obecnie na naszej platformie zbiórkę prowadzi jedna spółka, podpisaliśmy umowy z trzema kolejnymi — wszystkie to spółki z o.o. EEM to start-up, który potrzebuje czasu na zbudowanie skali, tym bardziej że nie chcemy iść w ilość przypadków udzielenia wsparcia dla emitentów, tylko w ich jakość. Rozważamy też, czy rozpocząć starania o licencję maklerską — mówi Ludwik Sobolewski.