W kolejnym odcinku programu „Państwo w państwie” Telewizji Polsat, powstającego przy współpracy „Pulsu Biznesu” przedstawiono historię firmy Kordex. Przedsiębiorstwo założył już na początku 1989 r. Mieczysław Kodź i zajął się eksportem.
Zaczynał od karmników dla ptaków, które eksportował do Niemiec. Potem sprzedawał na Sycylię płyty pilśniowe, a następnie konstrukcje budowy maszyn niemieckim koncernom samochodowym. Później chciał wykorzystać swoje kontakty w Rosji, na Łotwie i Litwie do eksportu herbaty.
Opłaciło się. Firma prosperowała dobrze aż do 2002 r., kiedy urzędnicy doprowadzili jego firmę do upadku. Pierwszy raz urzędnicy skarbowi weszli do jego firmy w 2001 r.
— Pierwsza kontrola trwała 3 miesiące, druga 6 miesięcy. De facto w samej firmie były 2-3 osoby, a kontrolujących było trzech — wspominał w programie Mieczysław Kodź, założyciel i prezes Kordeksu. Kontrolerzy praktycznie mieszkali przez ten czas w biurze Mieczysława Kodzia, które znajdowało się w jego domu.
Co z tą herbatą
— Urzędnikom kontroli skarbowej nie mieściło się w głowie, jak na specjalistyczne urządzenia mógł nakładać wysoką marżę i tym samym zarabiać na tym dużo, a na herbatę nakładać niską marżę i zarabiać na tym mało. To było dla nich bardzo podejrzane, do tego jeszcze błędnie wyliczyli marżę, jaką nakładał na herbatę, zaniżając ją o kilka procent. W konsekwencji Mieczysław Kodź został oskarżony o oszustwa podatkowe — mówił prowadzący program Przemysław Talkowski.
— Wyczuwałem, że zarzuty, które stawiali mi urzędnicy, były dziwne albo tendencyjne, że np. prezes nie brał rachunków za spotkania z kontrahentami z zagranicy, że marża na artykułach spożywczych jest niższa, co świadczy o pozorności. Zapytałem, jaka marża urzędników by zaspokajała, ale nikt mi nie odpowiadał — opowiadał Mieczysław Kodź.
Kordex kupował herbatę od firmy Omega, która importowała ją do Polski i przygotowywała gotowy produkt, który Mieczysław Kodź sprzedawał na Wschód. Zdaniem fiskusa, eksport herbaty był niezgodny z logiką obrotu gospodarczego, bo to Omega powinna sprzedawać herbatę za granicę. Dlatego urząd uznał, że umowa pomiędzy firmami miała na celu uzyskanienienależnego zwrotu VAT.
Urzędnicy zablokowali mu konto, by ściągnąć 130 tys. zł. Mieczysław Kodź, aby ratować firmę, poszedł do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu wydał cztery wyroki w tej sprawie. W każdym z nich przyznał rację przedsiębiorcy i orzekł, że decyzje Urzędu Kontroli Skarbowej (UKS) były niezgodne z prawem. Ponadto sąd stwierdził, że Kordex miał prawo do uzyskania zwrotu podatku VAT.
Odpowiedzialność urzędnika
Pomimo przychylnych Kordeksowi wyroków z 2005 r. firmy nie udało się uratować. Jednak przedsiębiorca nie chce odszkodowania, bo wypłacane jest z budżetu państwa, czyli kieszeni podatników. Zawiesił działalność gospodarczą i nie ma zamiaru tego zmieniać.
— Nie wyobrażam sobie drugiej takiej rundy z urzędnikami i w takim nieproporcjonalnym układzie, bo ja byłem jeden, a ich chyba z 18. Przynajmniej tyle mam podpisów na pismach, które wymienialiśmy sobie wzajemnie. Wyglądało to tak, jakby Chiny pisały do Tajwanu, bez żadnego skutku — opowiada Mieczysław Kodź.
Żaden z urzędników odpowiedzialnych za decyzje, które zniszczyły Kordex, nie został ukarany ani nie chciał rozmawiać z reporterem Polsatu. Co ciekawe, ci sami pracownicy UKS doprowadzili do upadku inną firmę opisywaną w programie z listopada 2011 r. — biuro podróży Big Blue, której współwłaścicielem był Marcin Kołodziejczyk.
— Jak to jest, że urzędnicy w Polsce nie myślą w kategoriach „ja wygram, ty wygrasz”, tylko „twoja wygrana moją przegraną; moja wygrana, twoją przegraną”. Zawsze były możliwości, żeby ukarać urzędników. Jednak aby kary były skuteczne, to droga musi być następująca — przedsiębiorca powinien móc dochodzić odszkodowania i wtedy urząd dochodziłby odszkodowania czy kary od swojego urzędnika, który wpuścił go w maliny —tłumaczył Andrzej Olechowski, ekonomista i były minister finansów.
— Ważne, aby ci ludzie, którzy są w imieniu państwa poborcami podatku, zachowywali też zdrowy rozsądek. Ustawa o finansowej odpowiedzialności urzędników to też początek zmiany filozofii, że idąc na kontrolę, trzeba też myśleć, a nie ślepo patrzeć w przepisy — mówił Sławomir Neumann, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Kilka miesięcy po wydaniu wyroków do Kordeksu zapukał komornik, chcąc ściągnąć należności na rzecz UKS. Jak to możliwe? Rzecznicy Urzędu Kontroli Skarbowej i Izby Skarbowej we Wrocławiu nie chcieli mówić o szczegółach sprawy, zasłaniając się tajemnicą skarbową.
— Tajemnica skarbowa w ujęciu ordynacji podatkowej służy przede wszystkim temu, kogo chroni, czyli przedsiębiorcy. Mówienie, że w tym wypadku tajemnica jest tym, co nie pozwala mówić o szczegółach, jest postawieniem sprawy zbyt restrykcyjnie — twierdził Ireneusz Krawczyk, doradca podatkowy w kancelarii Ożóg i Wspólnicy.
„Państwo w państwie”
Program tworzony przez redakcje Polsat News oraz „Pulsu Biznesu” jako jedyny w Polsce piętnuje przypadki nadużywania prawa oraz korupcji i nepotyzmu w relacjach państwo-przedsiębiorca. Scenariusz każdego z programów osnuty jest wokół szczególnie jaskrawego przypadku samowoli urzędniczej, której skutkiem jest bankructwo przedsiębiorstwa, przedsiębiorcy oraz utrata pracy przez pracowników. Dziennikarze ścigają takie przypadki, piętnują nieuczciwych urzędników i upominają się o sprawiedliwość. Ideą przewodnią programu jest walka z powszechnym w klasie urzędniczej przekonaniem, że wszyscy prowadzący działalność gospodarczą to potencjalni przestępcy