Ustawa frankowa tonie w brexicie

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2016-06-26 22:00

Choć scenariusze są dwa, eksperci nie mają wątpliwości — po decyzji Brytyjczyków lepiej nie majstrować przy ustawie frankowej.

Dla kogoś, kto przeżył 15 stycznia 2015 r., kiedy frank podrożał nawet do 4,5 zł, wzrost kursu do 4,25 zł w piątek rano, nie robił już tak szokującego wrażenia. Niemniej rano, po brytyjskim referendum, wielu bankowców sądziło, że jeszcze śni.

— Przed północą sprawdziłem kurs franka. 3,93 zł. Rano myślałem, że telefon mi się popsuł, ponieważ aplikacja wskazywała 4,2 zł za CHF — mówi jeden z bankowców.

Branża brała pod uwagę możliwość realizacji czarnego scenariusza, czyli brexitu, ale mało kto traktował poważnie taką opcję. Jak mówi jeden z bankowców, przygotowania na taki wypadek przypominały budowę schronów przeciwatomowych w latach sześćdziesiątych: wszystkich szkoli się z obrony przeciwko broni ABC, ale nikt nie wierzył, że ktoś odpali bombę. Brytyjczycy zdecydowali jednak zdetonować ładunek. Skutki dla polskiej branży finansowej na razie są ograniczone. W sektorze panuje spokój, rynek międzybankowy działa bez zakłóceń. W górę poszły koszty swapów na franku (z 30 pb do 100 pb), ale nie wyżej, niż to było jesienią 2014 r., na kilka miesięcy przed uwolnieniem CHF. Znowu napuchły bilanse w skutek wzrostu kursu walutowego i część banków zaciągnęła krótkoterminowe kredyty, żeby podtrzymać płynność.

Cena 4,09-4,14 zł za franka, a w takim przedziale wahała się przez większą część piątkowych notowań, nie stanowi dużego wyzwania dla sektora, który od ponad roku ma do czynienia z kursem CHF w granicach 4 zł. Nawet dla Getinu Noble posiadającego spory portfel frankowy, będącego na finiszu podwyższenia kapitału o żądane przez KNF 700 mln zł. Termin upływa z końcem czerwca. Krzysztof Rosiński, szef GNB mówił w rozmowie z analitykami po kwartalnych wynikach, że kurs 4,15 zł jest dla banku bezpieczny z płynnościowego i kapitałowego punktu widzenia.

— W ramach stress testów banki radziły sobie z frankiem na poziomie 4,6 zł. Sektor poradzi sobie z kursem 4,2-4,3 zł nawet przez dłuższy czas, choć nie zakładamy, żeby wzrost wartości szwajcarskiej waluty utrzymał się dłużej. Generalnie nie martwimy się kursem — widzieliśmy go na wyższych poziomach i jesteśmy w stanie zarządzać sytuacją. Bardziej od brexitu i franka boimy się „dobrej zmiany” — mówi nam jeden z szefów banków.

Tomasz Bursa, wiceprezes Opti Capital, zgadza się, że dla sektora bardziej ryzykowna od franka jest ustawa frankowa.

— Bardziej obawiałem się o kurs 15 stycznia 2015 r., kiedy nie było wiadomo, gdzie znajduje się punkt równowagi. Teraz widać, że po krótkim wyskoku cena utrzymuje się w granicach 4,10 zł. Jeśli chodzi o ustawę frankową, to też jestem optymistą, ponieważ brexit jest doskonałym pretekstem, żeby nie wprowadzać żadnych kontrowersyjnych rozwiązań — mówi Tomasz Bursa.

W kontekście zawirowań na rynku walutowym możliwe są dwa scenariusze: w pierwszym nasilają się głosy za przewalutowaniem, żeby zdjąć z banków ryzyko systemowe. W drugim, zachowany zostaje do zachowania status quo, aby nie destabilizować dodatkowo i tak już mocno rozchwianego rynku.

— Sądzę, że zwycięży druga opcja, która stanowi doskonałą okazję dla prezydenta Dudy do złagodzenia stanowiska w kwestii restrukturyzacji portfeli CHF, ponieważ będzie mógł wytłumaczyć brak inicjatywy ustawodawczej w sprawie franków dodatkowymi okolicznościami zewnętrznymi — uważa Tomasz Bursa. Marcin Materna, szef analityków Millennium Banku, uważa, że „majstrowanie” przy ustawie frankowej w tak niestabilnej sytuacji, jaka zapanowała po brexicie, byłoby dolewaniem oliwy do ognia.

— Doprowadzilibyśmy do całkowitej destabilizacji systemu, który i bez tego czeka sporo wyzwań. Po brexicie można spodziewać się spadku koniunktury w UE, co przełoży się również na sytuację makro w Polsce, a w konsekwencji na ryzyko kredytowe banków. Odpisy w sektorze są bardzo niskie, 0,5 proc. wartości portfela kredytowego, a przecież rezerwy na poziomie 2 proc. nie są niczym niezwykłym w czasach dekoniunktury. Dodatkowe obciążanie banków, w sytuacji gdy już ponoszą niczym nieuzasadnione koszty podatku bankowego, byłoby skrajnie nieodpowiedzialne — mówi Marcin Materna.