„PB” Czy to naturalne, że sąsiedzi pomagają najwięcej, a im dalej od wojny, tym mniejsze emocje i chęć pomocy?
Janina Ochojska: Wszystko zależy od tego, z jaką katastrofą mamy do czynienia, oraz od mediów. Pamiętam, jak ogromne tsunami w 2003 r. zniszczyło wiele krajów Azji Południowo-Wschodniej — zginęło 200 tys. osób, w tym bardzo wielu europejskich turystów. Wydawało się, że to bardzo daleko, wielu ludzi nie miało pojęcia, gdzie leżą niektóre z tych krajów, a jednak pomoc była ogromna, m.in. dlatego, że bardzo dużo mówiły o tym media. Gdy coś się dzieje u sąsiadów, niemalże na wyciągnięcie ręki, oczywiste jest, że pomoc jest o wiele większa. W przypadku wojny w Ukrainie, gdy uchodźcy docierali przede wszystkim do Polski, nie mogliśmy na to patrzeć bezczynnie. Fakt, że ukraińscy uchodźcy w większości są w polskich rodzinach, budzi podziw. Dzieje się tak dlatego, że nie mamy ani ośrodków dla takiej liczby uchodźców, ani możliwości zbudowania obozów. Dlatego są w naszych domach. Języki polski i ukraiński są podobne, a sporo Polaków zna język rosyjski, więc jest nam łatwiej pomóc naszym sąsiadom. Ale w Polsce są też osoby z dalekich krajów, które chcą pomagać i jako wolontariusze, i finansowo.
Czy obecna sytuacja jest pod jakimś względem wyjątkowa? Tu w Polsce wydaje nam się, że jesteśmy nadzwyczajni, że nikt nigdy na świecie tak nie pomagał...
Myślę, że osoby, które szukały schronienia, znajdowały je nie tylko w oficjalnych ośrodkach rządowych, ale także wśród zwykłych ludzi, choć nie na taką skalę. Czy to jest normalne? W przypadku uciekających Ukraińców nie było innej możliwości. Czy jest to długotrwałe rozwiązanie? Dla niektórych — tak. Są ludzie, którzy dysponują dodatkowymi mieszkaniami czy domami i są gotowi zrezygnować z dodatkowych dochodów, żeby ukraińscy uchodźcy mieszkali w nich dłużej. Co to dłużej oznacza, nikt z nas nie wie. Większość osób, które znalazły schronienie w polskich rodzinach, nie będzie jednak mogła zostać tam długo, chociażby dlatego, że mieszkania czy domy są za małe i trudno jest długo mieszkać z obcymi osobami. Nikt ich nie wyrzuci, ale wszyscy oczekują, że rząd stworzy możliwości, które pozwolą osobom nie mogącym ich dłużej gościć na przekazanie ich do miejsc, w których w sposób godny będą mogli mieszkać do końca wojny. Ukraińcy chcą się usamodzielnić, chcą pracować, trzeba im do tego stworzyć warunki.
Właśnie chciałam o to spytać: co powinien zrobić rząd, żeby pomóc uchodźcom z Ukrainy?
Po pierwsze — jeżeli rząd miałby dostać na ten cel fundusze z Unii Europejskiej, to musi o nie wystąpić. Po drugie — do rządu należy rejestrowanie i prowadzenie bazy danych osób, które wyjeżdżają z Polski do innych krajów. Nadawanie numerów PESEL się odbywa, ale nie ma monitoringu przemieszczania się, a jest on potrzebny, bo ludzie będą się szukali, a poza tym istnieje ryzyko handlu ludźmi. Do rządu należy też przekazanie pieniędzy organizacjom, które przyjmują uchodźców. Również rodziny powinny otrzymać wsparcie. Nie wiem, czy to finansowanie już się zaczęło…
Można składać wnioski...
Tak, ale nie wiem, czy ktoś już otrzymał wsparcie, a rodziny żywią swoich gości, ubierają ich, kupują im kosmetyki i środki czystości już ponad miesiąc... Rząd popełnił błąd, bo finansowanie powinno iść za uchodźcami. Oczekuję, że rząd spotka się z organizacjami pozarządowymi, skorzysta z naszego doświadczenia, umiejętności, chętnie podzielimy się wiedzą. Byłoby dobrze, gdyby decyzje podejmowane przez rząd nie zapadały tylko w ministerstwach, ale wspólnie z samorządami, które bardzo się angażują, finansują pobyt uchodźców i będą potrzebowały wsparcia. Według różnych szacunków Wrocław przyjął 80-250 tys. uchodźców, a samorząd dostał 1270 tys. zł, czyli... 3-4 EUR na osobę. Jakie kwoty dostały inne miasta, nie wiem. Na pewno potrzeby są o wiele większe. To przecież na samorządy spadnie odpowiedzialność za przyjęcie osób, które na razie są w polskich rodzinach, ale będą musiały zmienić miejsce zamieszkania. Jeżeli wojna rozszerzy się na zachodnią Ukrainę, uchodźców będzie 2-3 razy więcej. Nikt nie wie, jaka jest strategia, a warto byłoby ją było znać, by się przygotować. Wyręczanie się społeczeństwem nie wystarczy. To należy do rządu. Nie może być tak, jak przypadku afgańskich uchodźców, którzy od sierpnia-września są w ośrodkach i nie ma dla nich żadnych programów.
Z czyich doświadczeń Polska powinna skorzystać? Jak przyjąć 2 mln uchodźców w miesiąc i stworzyć dla nich warunki do godnego życia?
W miesiąc na pewno nie jest to możliwe. Każdy kraj powinien mieć strategię, określoną politykę migracyjną, nastawioną również na to, że coś nagle może się wydarzyć. Rząd wiedział już w listopadzie, co może wydarzyć się za naszą wschodnią granicą. Mógł się przygotować. Radzę skorzystać z doświadczeń Niemiec. W latach 2014-15 przyjęły milion uchodźców z Syrii. Były na to lepiej przygotowane, chociaż nie obyło się bez problemów. Mają już jednak duże doświadczenie, potrzebują migrantów, nastawiają się na przyjmowanie 200 tys. rocznie i mają wypracowane formuły. Politykę migracyjną mają też Szwecja, Dania czy Norwegia. Inna jest polityka Francji — nie powinniśmy korzystać z takich dawnych wzorców, które były błędne z założenia, czyli np. skupiać uchodźców w jednym miejscu. Należy korzystać z nowoczesnych rozwiązań.
Czy myśli pani, że wojna w Ukrainie i ten zryw wolontariatu zmieni Polaków na trwałe?
Bardzo bym tego chciała. Przyjęcie uchodźców ukraińskich do polskich rodzin już wiele zmieniło. Jeżeli utrzymamy to wysokie C, zmiana może być trwała. Ważne, by do głosu nie dochodziły takie osoby, które np. twierdzą, że zabytkowa posadzka w urzędzie w Katowicach się zniszczy. Tu chodzi o życie ludzi, a posadzkę można naprawić. Jeżeli organizacje pozarządowe i samorządy poradzą sobie z takimi głosami, a narracja rządu będzie pozytywna i będą ją przekazywały media publiczne, szansa na trwałą zmianę jest.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcast, Podcast Addit lub w Twojej ulubionej aplikacji
dziś: „Wielkie pomaganie”
goście: Janina Ochojska — europosłanka, Małgorzata Samborska — Grant Thornton, Rafał Brzoska — InPost, Marta Zaraska — pisarka, Olena Łopuszeńska — dr zarządzania.