V&W liczy na słabość funduszy

Grzegorz Nawacki
opublikowano: 2008-05-26 07:32

Klienci wycofują z funduszy pieniądze, więc te muszą sprzedawać akcje. Dlatego oddadzą W. Kruka — taki był plan przejęcia.

Walka o przejęcie W. Kruka przez Vistulę & Wólczankę (V&W) nabiera rumieńców. W piątek odzieżowa firma podniosła cenę w wezwaniu do 24,5 zł za akcję. Wcześniej oferowała 23,7 zł. Na piątkowym zamknięciu akcje W. Kruka kosztowały 23,50 zł, czyli o 4 proc. poniżej ceny z wezwania. Czy to wystarczy do przejęcia jubilerskiej spółki? Wiele zależy od kontrataku Wojciecha Kruka, założyciela i głównego akcjonariusza W. Kruka. Od początku zapowiada on, że zrobi wszystko, by do przejęcia nie doszło. W piątek szefowie spółki nie chcieli komentować podbicia ceny przez V&W. Dziś mają przedstawić argumenty, które przekonają akcjonariuszy, by nie odpowiadali na wezwanie.

Kto ojcem

Próba przejęcia elektryzuje rynek. Nawet analitycy, którzy krytycznie wypowiadają się o fuzji, przyznają, że to bardzo odważny ruch ze strony V&W i świadczy o dużych ambicjach szefów spółki. Niemal natychmiast pojawiły się spekulacje, że w zespole, który przygotowywał przejęcie, sporą rolę odegrał Maciej Wandzel, członek rady nadzorczej Vistuli & Wólczanki. To on był bowiem jednym z inicjatorów i rozgrywających fuzji Vistuli z Wólczanką przed dwoma laty. Czy teraz stoi za kolejnym dużym przejęciem?

— Ani ja, ani spółki, w których mam udziały, nie posiadają żadnych akcji Vistuli & Wólczanki ani W. Kruka. Pakiety akcji V&W sprzedaliśmy półtora i rok temu. Dlatego nie mam żadnego interesu ekonomicznego w związku z sukcesem czy porażką wezwania. Mój stosunek do problemu wezwania wynika tylko i wyłącznie z pełnienia mandatu członka rady i nic ponadto — mówi Maciej Wandzel.

Przyznaje jednak, że kibicuje fuzji.

— Powstałaby bardzo ciekawa spółka, a połączenie byłoby korzystne dla obu firm — mówi Maciej Wandzel.

To nie konkurs

Mimo to Maciej Wandzel mówi, że rada nadzorcza nie będzie zagrzewała szefa V&W do walki o W. Kruka za wszelką cenę. Dlatego akcjonariusze jubilerskiej spółki raczej nie mają co liczyć na kolejne podniesienie ceny wezwania.

— Zakup W. Kruka mieści się w strategii spółki, aczkolwiek zaproponowana cena jest bardzo ambitna i uzasadniona synergią pomiędzy firmami, na początku głównie po stronie kosztów. Rada przychylnie odnosi się do transakcji pod warunkiem konserwatywnego podejścia do ceny i przejrzystej struktury transakcji, czyli zakupu co najmniej 51 proc. — mówi Maciej Wandzel.

Nie wyklucza natomiast, że czas trwania wezwania może zostać przedłużony. A co będzie, jeśli akcja V&W się nie powiedzie?

— To nie jest konkurs na mistrzostwo Polski w fuzjach i przejęciach, tylko biznes, który ma przynieść korzyści akcjonariuszom obu firm. Albo akcjonariusze W. Kruka zaakceptują zaproponowaną cenę albo wezmą biznesową odpowiedzialność wobec swoich udziałowców czy osób, które powierzyły im pieniądze, za to, że W. Kruk osiągnie swoje cele działając samodzielnie, a kurs będzie wyższy niż oferta V&W. Jeśli akcjonariusze W. Kruka nie poprą tej operacji, to nic strasznego się nie wydarzy, a V&W zrealizuje inne, być może równie atrakcyjne, cele — mówi Maciej Wandzel.

Wymuszona sprzedaż

Niektórzy sugerowali, że wezwanie się powiedzie, bo w grupie pomysłodawców są fundusze, które kontrolują blisko 50 proc. akcji W. Kruka. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że Rafał Bauer, prezes V&W, dobrze zna się prywatnie z jedną z zarządzających funduszami ING, a właśnie ING TFI i AIG TFI (w którym zarządzająca pracowała wcześniej) jako jedyne instytucje nie chciały publicznie przedstawić stanowiska w sprawie przejęcia. Sprawę opisaliśmy 13 maja. Prezes V&W zaprzeczał, że istnieje jakiekolwiek porozumienie z akcjonariuszami finansowymi. Podobnie Maciej Wandzel.

— Każdy, kto zna się na tym, jak działają inwestorzy portfelowi, wie, że porozumienia przed transakcją nie są w ogóle możliwe. To myślenie życzeniowe. Fundusze dostają ofertę, analizują ją, obserwują zachowania analityków, innych akcjonariuszy i podejmują decyzję w ostatniej chwili. Tak też się zapewne dzieje w tym wezwaniu. Co więcej, akcjonariusze finansowi W. Kruka mają różne, często sprzeczne, interesy. Inaczej patrzą na wezwanie ci, co posiadają tylko akcje W. Kruka, inaczej ci, którzy są przeważeni w V&W — tłumaczy Maciej Wandzel.

Władze V&W przyznają, że fundusze miały odegrać kluczową rolę w przejęciu. Ale nie chodziło o ich pomoc, lecz wykorzystanie chwil słabości. A konkretnie nerwowych reakcji klientów.

— V&W chciała ogłosić wezwanie trochę wcześniej, ale z przyczyn formalnych się opóźniło. Gdyby np. do wezwania doszło w styczniu czy lutym, gdy klienci masowo wycofywali pieniądze z funduszy, to z pewnością by się powiodło. Możliwość upłynnienia akcji byłaby dla niektórych z nich wybawieniem. Teraz sytuacja się nieco poprawiła, ale wciąż przeważają umorzenia, co może skłaniać fundusze do zdrowego rozsądku i akceptacji sprzedaży akcji nawet wtedy, gdy cena nie jest wymarzona — mówi Maciej Wandzel.

Co ciekawe, W. Kruk przyspieszył publikację raportu rocznego i zamiast 29 maja zrobił to w piątek. Kończy to tzw. okres zamknięty i szefowie spółki odzyskują swobodę dysponowania posiadanymi akcjami.

Więcej w poniedziałkowym Pulsie Biznesu

Grzegorz Nawacki, [email protected]