Wydawało się, że nagłośnienie wiosną 2010 r. przez „PB” kontrowersji związanych z przetargami na bilety lotnicze, reakcja linii lotniczych i regionalnego oddziału IATA przyniosą kres nieuczciwym praktykom. Nic z tego.

Instytucje publiczne z uporem maniaka stosują dwa kryteria: cena i upust. W przeszłości jedno z biur, które pracowało za bezcen, „odbijało” to sobie z nawiązką, manipulując przy biletach elektronicznych.
— Myślę, że nieuczciwe biura nadal stosują niedozwolone praktyki przy cenach biletów, bo w przeciwnym wypadku musiałyby dopłacać do biznesu — uważa Marian Szypuła, prezes Netmedia Business Travel.
— To tak, jakby przy przetargu na budowę autostrady państwo patrzyło tylko na to, ile zarobi na tym wykonawca, a nie na to, ile będzie ona kosztowała. Zamawiający nie sprawdzają kompetencji agentów, idą po linii najmniejszego oporu i wpisują takie kryteria, jak wszyscy — dodaje Bogdan Wieczorek, prezes Supertour Lufthansa City Center.
Świecą przykładem
Uczciwi agenci IATA są na przegranej pozycji. Zgodnie z pismem Anki Apahidean z lipca 2012 r., regionalnej szefowej IATA, nie mogą udzielać rabatu na bilety lotnicze, bo nie są ich właścicielami. Agenci próbują oświecić zamawiających i wysyłają pisma po ogłoszeniu przetargu — wtedy jest szansa na zmianę kryteriów, oraz po jego zakończeniu, ale przed ogłoszeniem wyników— wówczas mają szansę na wykluczenie ofert nieuczciwych firm. Potem zostaje im tylko zaskarżenie decyzji do Urzędu Zamówień Publicznych (UZP), ale to są koszty. Poza tym trudno się spodziewać, by UZP podjął korzystną dla nich decyzję.
— Kryteria te są powszechnie stosowane, w tym przez Urząd Zamówień Publicznych, który taki przetarg ogłosił we wrześniu 2011 r. — tak tłumaczy zastosowane kryteria Jolanta Brol, kierownik działu zamówień publicznych Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych, który pod koniec 2012 r. ogłosił przetarg.
Prawo agenta, prawo sądu
Instytut nie przychylił się do prośby jednego z oferentów o usunięcie kryterium upustu, bo uważa, że przepisy dotyczą agentów IATA, a nie zamawiających. Podobne zdanie mają przedstawiciele Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).
— Regulacje umowne dotyczące agentów IATA mają charakter cywilnoprawny i obowiązują strony tego stosunku, nie posiadają natomiast waloru powszechnie obowiązującego, wobec czego NSA nie jest uprawniony ani tym bardziej zobowiązany, do zajmowania stanowiska w sprawie ich przestrzegania przez agentów IATA. Prawo zamówień publicznych nie zabrania stosowania jako kryterium oceny ofert upustu cenowego, a zapisy SIWZ nie były kwestionowane przez żadnego z uczestników postępowania. Udzielenie upustu nie było obligatoryjne — mówi Hieronim Kulczycki, naczelnik wydziału administracyjno-gospodarczego NSA.
W przetargu NSA kryteriami były cena transakcyjna i upusty. Wszystkie biura zaproponowały 0 proc. upustu poza jednym biurem, które dało 0,5 proc.
— IATA powinna natychmiast reagować na takie przypadki i odbierać agentom licencje. Dyrektor regionalna IATA na Polskę zapowiedziała kilka miesięcy temu, że nieuczciwe praktyki nie będą tolerowane, ale na razie są — mówi Marian Szypuła. Prezes jednego z biur, które udziela upustów, podkreśla, że działa uczciwie.
— Upust na poziomie do 1 proc. agenci otrzymują od linii lotniczych, więc nie tracę. Zarabiam na opłacie za wystawienie biletu. Przez ostatnie pół roku przegrałem w ponad 20 przetargach, wygrałem w czterech. Są agenci, którzy oferują wysokie upusty i jednocześnie liczą sobie 1 grosz za wystawienie biletu. To one na pewno nie zarobiłyby na takich kontraktach — mówi anonimowy rozmówca „PB”.
Marzenie agenta
Pojawiają się instytucje, które nie oczekują upustów, a głównym kryterium pozostaje cena za wystawienie biletu. I zdarzają się przetargi, w których zamawiający uznają, że jeden grosz lub nawet kilka złotych za pracę kasjera to jednak za mało. Eksperci szacują, że to co najmniej 20 zł przy bardzo dużej liczbie biletów, a średnio — 50-70 zł.
— Polskie Radio odrzuciło latem oferty za 1 grosz i 4,9 zł, uznając je za dumpingowe. Katolicki Uniwersytet Lubelski odrzucił kilkuzłotowe oferty — mówi Bogdan Wieczorek.
Czy istnieje przetarg idealny? Zdaniem agentów — tak, i organizuje go od lat Uniwersytet Warszawski. W przetargu jest kilkanaście precyzyjnie opisanych tras lotniczych, określona maksymalna liczba przesiadek i czas podróży. Trzeba przedstawić propozycję biletu z załączonymi informacjami z systemu rezerwacyjnego. Liczy się suma punktów za wszystkie trasy. Przetargi przetargami, ale najgorsze dzieje się już po ich zakończeniu.
— Bardzo mało instytucji monitoruje i kontroluje, czy obiecane w ofercie i kontrakcie warunki zostały dotrzymane. Nawet jeśli wykryją nieścisłości, zamiatają je pod dywan. Oprócz zgłoszenia Ministerstwa Zdrowia sprzed dwóch lat [do prokuratury, w którym resort pokazał, że cena biletów wystawionych przez PTQV została zawyżona o ponad 240 tys. zł, sprawa została umorzona — przyp. red.], nikt nie poinformował organów o wyłudzeniu państwowych pieniędzy, realizując usługę niezgodną z podpisanym kontraktem — mówi Marian Szypuła.
Urzędnicze kryterium
Największy ostatnio przetarg na zakup 37,2 tys. biletów lotniczych ogłoszony przez rządowe Centrum Usług Wspólnych brał pod uwagę kryterium ceny za wystawienie biletu oraz liczby linii lotniczych, do których agent ma dostęp. Zwyciężyło biuro First Class, które zapewniło, że jego autorski system rezerwacyjny daje dostęp do 636 linii.
Tradycyjne systemy gwarantują go do prawie 600. Eksperci wyśmiali to kryterium, bo w wyjazdach służbowych polscy urzędnicy korzystają z 40 największych przewoźników. Co ciekawe, przetarg trafił do Krajowej Izby Odwoławczej, która też nie wykazała się wiedzą. Uznała, że LOT, który zaproponował 1 grosz za wystawienie biletu, dopuścił się czynu nieuczciwej konkurencji, i nakazała odrzucenie jego oferty. Tymczasem linia lotnicza — w przeciwieństwie do agentów — może zarabiać nie na wystawianiu biletów, lecz na lataniu, więc LOT ma prawo wystawiać bilety za darmo.
Klauzule linii
LOT, który również walczy w przetargach na dostawę biletów lotniczych, próbuje coś ugrać na aferze z biletami. Narodowy przewoźnik co jakiś czas rozsyła do agentów pisma przypominające, że nie mogą oferować upustów.
Ponadto linia ma specjalny zespół, który sprawdza wydawane przez agentów bilety. Air France-KLM jako pierwsza linia włączyła do kontraktów agencyjnych specjalne klauzule, mówiące o tym, że w przypadku modyfikacji biletów lub oferowania nieautoryzowanych rabatów ma prawo do anulowania kontraktu. Dotychczas linia nie przyłapała żadnego agenta na łamaniu tych zasad.
Spór rozstrzygnięty
Pod koniec 2012 r. zakończyła się sprawa w sądzie okręgowym, w której PTQV zarzuciło Stanisławowi Modlińskiemu, właścicielowi Air Club, naruszenie dóbr osobistych. Stanisław Modliński na stronie swojego biura zamieścił m.in. linki do artykułów „PB” na temat PTQV. Sąd uznał, że choć Stanisław Modliński naruszył dobre imię PTQV, to miał do tego prawo, bo służyło to interesowi społecznemu, a nieuczciwe praktyki biura potwierdził NIK.