W piątek finał Brave Kids

AD
opublikowano: 2015-07-10 12:43

Gdzie zobaczyć jak afrykańskie dzieci wspólnie z Hindusami wycinają rączego krakowiaka, a mali Polacy, Rosjanie czy Gruzini wyśpiewują pieśń z Afryki jakby ćwiczyli ją od urodzenia? Tylko na Brave Kids, który w piątek miał swój finał we Wrocławiu.

- To będzie jedno z najbardziej niesamowitych przedstawień, jakie odbyły się w ramach projektu Brave Kids - powiedział podczas konferencji prasowej Grzegorz Bral, dyrektor Brave Festivalu i pomysłodawca Brave Kids. 

Bilety na finałowy spektakl w Teatrze Polskim rozeszły się w mgnieniu oka. Aby go przygotować dzieciaki najpierw ćwiczyły w mniejszych grupach w 5 miastach Polski, gdzie mieszkali u zwykłych polskich rodzin a potem przygotowywały się razem w malowniczo położonym ośrodku w Zagórzu Śląskim. 

Słychać tu muzykę z całego świata: rytmiczne afrykańskie bębny, na których grają mali Marokańczycy, hinduskie instrumenty tradycyjne, akordeon i słowiański biały śpiew w którym specjalizuje się grupa z Rumunii. Uwagę przykuwają również popisy cyrkowe grupy z Rosji, rytualny taniec grupy z New Delhi, akrobacje wysportowanych tancerzy z Ugandy i waleczny taniec chłopaków z Gruzji. 

Większość młodych artystów (najmłodszy - Osama ma 8 lat, choć wygląda na 6) jest pierwszy raz za granicą. Nie należą bowiem do elitarnych zespołów często wyjeżdżających w zamiejscowe turnee, lecz do mniej znanych szerokiej publiczności grup specjalizujących się w muzyce i tańcu charakterystycznym dla swojego zakątka świata. Niejednokrotnie zakątka dotykanego wojnami i konfliktami. 

Tak jak szóstka dziewczyn z Burundii wykonujących podczas finału wzruszającą rytualną pieśń. Na co dzień są świadkami trwających w ich kraju od lat walk plemiennych i choć wyjazd do Polski jest ich pierwszym pobytem poza rodzinnym miastem nie są przestraszone, lecz otwarte na nieznane sobie dotąd światy.

- To z nami były pierwszy raz w życiu w centrum handlowym, pierwszy raz jadły lody, jeździły na rowerze, pierwszy raz widziały ciepłą wodę w kranie albo oświetlone nocą ulice. Mimo to nie okazywały specjalnego zdziwienia i odważnie akceptowały – opowiada Zbigniew Chrobak, który gościł Burundijki w swoim domu w Warszawie. Zaskoczyła go właśnie ich odwaga w przyjmowaniu wielu dziwnych dla ich kultury rzeczy, np. zupełnie innego jedzenia. – Nie smakowały im najbardziej nasze wędliny uznawane przez Polaków za szlachetne. Od szynek i polędwic woleli zwykłe salami a od świeżych warzyw, których nie znają – rozgotowaną fasolę – dodaje Zbigniew Chrobak.

Czemu służy cały projekt? – Tu dzieci uczą dzieci – podkreślają organizatorzy i pomysłodawcy. 

Brave Kids jest częścią wrocławskiego Brave Festivalu, który podobnie zaprasza artystów z nieznanych zachodniej cywilizacji kultur, aby zapobiec ich wypędzeniu z artystycznego świata.