W pracy zespołowej konieczne jest wzajemne zaufanie

Partnerem publikacji jest MOSTOSTAL PUŁAWY
opublikowano: 2024-02-21 14:46

O stali mówi niemal z czułością, konstrukcje stalowe opisuje w kategoriach piękna i harmonii. Właściwie, jak się zastanowić, to zrozumiałe. Rozmawiamy z Tadeuszem Rybakiem, prezesem Mostostalu Puławy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Mostostal Puławy obchodzi w tym roku swoje 60-lecie. To dużo jak na polskie warunki…

Dużo i z pewnością to powód do dumy, że przez 60 lat udało nam się utrzymać firmę w dobrej kondycji. Nasza sprzedaż wzrosła kilkukrotnie. Dzisiaj na terenie Puław jesteśmy drugim pracodawcą, zatrudniamy ponad tysiąc pracowników, mamy dwie spółki na terenie Zakładów Azotowych i wytwórnię konstrukcji stalowych, produkującą blisko 10 tys. ton rocznie, gdzie wykonujemy wysoko przetworzone instalacje.

Historycznie nasza firma wywodzi się ze Zjednoczenia Mostostal, które w 1945 r. powołano do odbudowy i budowy polskiego przemysłu. Chociaż nazwa sugeruje, że do budowy mostów, ale generalnie chodziło o przemysł – rafinerie (gdańska, płocka), cementownie, zakłady produkcyjne…

Nasza firma, Mostostal Puławy, jako oddział Mostostalu Warszawa, powstała w 1964 r. do budowy „wielkiej chemii”. Puławy to jeden z największych zakładów syntezy chemicznej. W czasach przedrynkowych zakład w Puławach był naszym największym zleceniodawcą. Po uwolnieniu gospodarki, w 1994 r. powołaliśmy spółkę z o.o., a w 1998 r. przekształciliśmy ją w spółkę akcyjną, kupiliśmy dwie spółki remontowe od Zakładów Azotowych, tworząc grupę kapitałową, a w 2014 r. wykupiliśmy się od warszawskiego Mostostalu. Brałem udział w tych procesach i bardzo mi zależało, żeby jak najwięcej pracowników zaangażować w udziały w firmie. Ponad 50 proc. kapitału należy do naszego managementu. Pozostała część akcjonariatu to pracownicy naszej firmy i prywatny kapitał spoza naszego przedsiębiorstwa, ale miejscowy. Wykupu dokonaliśmy poprzez spółkę celową posiadającą kapitał własny i kredyt bankowy.

Czy to był punkt zwrotny w rozwoju firmy?

To było poważne wyzwanie. Na ogół tego rodzaju firmy przemysłowe to podmioty państwowe albo korporacje. Ale udało się. Akcjonariusze nie narzekają. Jako prezes i osoba, która zachęcała innych do inwestowania w firmę, mam satysfakcję. To było dobre przedsięwzięcie, prawdziwy punkt zwrotny w działalności przedsiębiorstwa.

Co obecnie buduje Mostostal Puławy?

Budujemy głównie dla przemysłu, poza tym mosty, a w ostatnim czasie obiekty sportowe, m.in. wspólnie z Mostostalem Warszawa zbudowaliśmy halę w Łodzi, w Puławach i samodzielnie tor kolarski w Pruszkowie. W halach sportowych są potrzebne duże struktury dachowe bez podparć, dlatego buduje się je głównie ze stali – a to nasza domena.

Działamy też w energetyce. Tu także są konstrukcje stalowe, rurociągi, pompy, turbiny, zbiorniki… Budowaliśmy również piękne fabryki celulozy – prawie w całości ze srebrzystej, czystej stali stopowej...

Czy przedsiębiorstwo realizuje dużo inwestycji za granicą?

Mostostal działa za granicą od ponad 25 lat. Pierwszym rynkiem zagranicznym były Niemcy. Później Skandynawia, dalej Francja, Wielka Brytania, Szwajcaria. Pracujemy w prawie całej Unii Europejskiej. Nadal udaje nam się pozyskiwać kontrakty w Wielkiej Brytanii, gdzie budujemy od 15 lat. Postawiliśmy tam około 20 instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych, czyli elektrowni na paliwo z odpadów. Anglia była w tym zakresie lekko opóźniona – takie instalacje robiliśmy już ponad 30 lat temu w Niemczech, Austrii, we Francji. W Anglii budujemy średnio jedną instalację rocznie. I to są obiekty bardzo duże. W tej chwili w Warszawie budowana jest jedna z większych spalarni, będzie przetwarzać prawie 300 tys. ton odpadów rocznie, w Wielkiej Brytanii zdarzało nam się budować instalacje do spalania 600 tys. ton odpadów rocznie.

Jak się pracuje za granicą, stawiając takie kolosy?

Mówi się, że biznes nie uznaje granic, jednak trzeba brać pod uwagę uwarunkowania klimatyczne, kulturowe, odległości i oczywiście kontrahentów. Na Zachodzie szanuje się wykonawców. Proces negocjacyjny ze Skandynawami jest znacznie prostszy, przejrzysty, pozbawiony niuansów. Inaczej negocjuje się z nimi, a inaczej z południowcami. Europa Zachodnia to kraje bogate, o starej kulturze i zasadach, które trzeba poznać i się do nich dostosować.

Budujemy też na dalekiej północy. A to już wpływa na technologię montażu. Kiedy budujemy np. kotły energetyczne w całej Europie, łącznie ze Szwecją, to stawiamy najpierw kocioł, a później obudowę kotła. Natomiast w dalekiej Finlandii, gdzie są bardzo mroźne zimy, robi się odwrotnie. Najpierw budujemy „dom”, a później w środku stawiamy kocioł. To pozwala ogrzać powietrze, co jest niezbędne np. do procesu spawania, którego nie można wykonać w tak niskich temperaturach.

Poza tym do kontraktów zagranicznych trzeba się przygotować, dowiedzieć się o warunkach szczególnych, sprawdzić specyfikę danego kraju. Np. Wielka Brytania czy państwa skandynawskie są mocno „uzwiązkowione”. Kontroli podlegają nie tylko warunki, w jakich pracują nasi pracownicy, ale też jak mieszkają. W Szwecji ważne jest nie tylko wyposażenie socjalne, lecz również wystrój mieszkania. Ciekawym krajem jest Szwajcaria. Tam przy bardzo wysokich stawkach inna jest ich kwalifikacja, liczy się przede wszystkim wykształcenie, a nie to jaki zawód wykonuje pracownik.

Czy pracownicy nadal walczą o wyjazdy zagraniczne?

Sytuacja jest dziś zgoła inna. Małe bezrobocie jest czynnikiem sprzyjającym większym żądaniom pracowników. Mimo to przy dobrych warunkach płacowych udaje się nam realizować zadania eksportowe, zatrudniając nawet 300 pracowników na jednej budowie.

Czy firma odczuwa problemy kadrowe?

Jak większość przedsiębiorstw w tej chwili. Szkolnictwo zawodowe nie działa, młodych ludzi ta praca nie kusi. Kiedyś rekrutacja ruszała po maturach i po wakacjach. Teraz dostajemy 3–5 podań — to wszystko. Bierzemy więc na siebie przyuczanie pracowników do zawodu. Chętnie inwestujemy w kadrę, jeśli ktoś chce podnieść kwalifikacje, wspieramy go, wysyłamy na studia, doszkalamy pracowników językowo.

Chcemy nie tylko dbać o nich, ale przede wszystkim chcemy być wiarygodni jako pracodawca. Staramy się — oczywiście nie na siłę — organizować także wypoczynek, m.in wspólną jazdę na nartach, rowerach, a także regaty żeglarskie na Adriatyku, gdzie można spędzić urlop na firmowym jachcie.

Jak będą przebiegać obchody jubileuszu?

Rok jubileuszowy jest taki sam jak inne lata. Mamy podpisane kontrakty, określone zadania do wykonania. Ale chcemy, już po wakacjach, poświęcić dzień na świętowanie, tak prawdziwie, przy muzyce, dobrym jedzeniu, zabawie. Chcemy żeby w tym święcie uczestniczyli nie tylko pracownicy, ale też ich rodziny, partnerzy. W części jubileuszu będziemy się integrować również z szerszą społecznością miejską.

Puławy to wasza mała ojczyzna, jakie to są więzi?

Przede wszystkim mamy pracowników z Puław, okolic, z sąsiednich powiatów. Bardzo nam zależy na integracji ze środowiskiem, uważamy się za firmę odpowiedzialną społecznie. Jesteśmy sponsorem sportu, kultury, ochrony zdrowia. Niedawno dla Hospicjum im. św. Matki Teresy zakupiliśmy samochód osobowy, żeby lekarze mogli jeździć w teren. Odpowiadamy na różne potrzeby, reagujemy na prośby i propozycje współpracy. Uczestniczymy w inicjatywach lokalnych. W 2021 r. zbudowaliśmy w Puławach halę widowiskowo-sportową, jedną z najnowocześniejszych w Polsce. Z pewnością społeczność miasta otrzyma dzięki temu lepszą ofertę kulturalną.

Czy koniunktura w gospodarce mocno wpływa na działania firmy?

Problemem jest oczywiście inflacja, która powoduje zwiększenie kosztów. Są jakieś przeceny kontraktów, kiedy wzrastają ceny materiałów, ale to zawsze idzie z opóźnieniem. Nie da się zmierzyć kosztów w 100 procentach. A jeśli chodzi o koniunkturę, to raz jest lepsza w jednej branży, raz w innej. Badamy rynek, śledzimy aktywność inwestycyjną w poszczególnych sektorach.

Duże znaczenie mają kontrakty zagraniczne. Wcześniej uważałem, że dywersyfikacja naszej pracy na kraj i zagranicę powinna wynosić 50 na 50 proc. Teraz dochodzi do przewagi inwestycji zagranicznych nawet w proporcji 30 do 70. To sprawia, że lepiej sobie radzimy w zmiennej koniunkturze, nie jesteśmy uzależnieni od jednego rynku, mamy różnych inwestorów i tym samym źródła przychodów.

Jak widzi pan następne lata firmy? Może nie w perspektywie aż 60 lat, ale kilku najbliższych…

Zawarliśmy kolejny bardzo duży kontrakt eksportowy na instalację termicznej utylizacji odpadów komunalnych. Również w kraju jesteśmy w przededniu podpisania dużego kontraktu, a w Zakładach Azotowych zawsze jest coś do zrobienia. Poza tym nasz region w Europie i Polska ma jeszcze dużo do zrobienia w dziedzinie utylizacji odpadów komunalnych. Namacalnym przykładem w Polsce jest Kraków, gdzie została wybudowana jedna z większych instalacji spalania odpadów i dziś Kraków ma najtańsze śmieci.

Widzimy dla siebie miejsce w energetyce odnawialnej, w chemii i petrochemii…

Myślimy też o elektrowniach atomowych w Polsce. Szukamy różnych możliwości w wielu branżach. Perspektywa jest obiecująca.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface