W prezesurze stabilność ma znaczenie

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2014-11-13 00:00

Ekonomiści zachęcają właścicieli firm do większej cierpliwości wobec menedżerów.

Przez lata była to zdroworozsądkowa reguła: zwycięskiego składu się nie zmienia. Dlatego dobrze rosnące biznesy charakteryzowały się stabilnym zarządem, inaczej niż te z kłopotami, szukające co jakiś czas wewnętrznego wstrząsu i świeżej krwi. Teraz ekonomiści EY postanowili ten domysł potwierdzić, korzystając z twardych liczb.

— Jack Welch był prezesem General Electric przez dwadzieścia lat. W tym czasie kapitalizacja zarządzanego przez niego koncernu wzrosła o ponad 2800 proc. To jeden z najlepszych przykładów tego, w jaki sposób długoterminowe patrzenie na spółkę przyczynia się do budowania jej wartości — mówi Jacek Kędzior, partner zarządzający EY Polska.

Ekonomiści wzięli pod lupę wyniki ponad tysiąc największych giełdowych spółek z Europy z ostatnich 15 lat. Twierdzą, że presja na wyniki krótkoterminowe poprzez skracanie kadencji prezesów ma realny wpływ na wartość spółek, a także na poziom zwrotu z kapitału

Stery i pułap

W analizowanym okresie kapitalizacja spółek, które najczęściej zmieniały prezesów, wzrosła o 230 proc. Nieźle?

Niekoniecznie, bo w przypadku spółek, które zmieniały prezesów najrzadziej, ich wartość rynkowa wzrosła o ponad 620 proc. Kapitalizacja wszystkich spółek objętych badaniem na przestrzeni 15 lat wzrosła średnio o 541 proc. Marian Owerko po ponad 20 latach szefowania Bakallandowi oddał stery zewnętrznemu menedżerowi. I jak twierdzi, nie oczekuje piorunujących efektów działań nowego prezesa Bakallandu po kwartale czy dwóch. — Przychodzący menedżer nie działa na oślep. Pokazał nam plan, cele, możliwości. Sam sobie wytyczył ścieżkę. Jeśli nie wydarzy się jakieś rynkowetrzęsienie ziemi, powinien nią podążać. Jeśli nie zrealizuje zakładanych planów, pojawi się pytanie, dlaczego i kto jest za to odpowiedzialny — tłumaczy współwłaściciel Bakallandu. Jednocześnie prywatni przedsiębiorcy wskazują przykład państwowych firm, obarczonych kadencyjnością związaną ze zmianami politycznymi. Te przecież w 1989 r. zaczynały z tego samego pułapu co prywaciarze.

Państwowi maratończycy

W biznesie państwowym biznesie można jednak podać przynajmniej kilka przykładów, gdzie szefowie państwowych spółek mają pole do popisu dłużej niż kadencja Sejmu. Taki Andrzej Klesyk prezesuje PZU od 2007 r. Od chwili debiutu giełdowego w 2010 r. wartość ubezpieczyciela wzrosła o ponad 35 proc. Lotos, rządzony od 12 lat przez Pawła Olechnowicza, nie może w tej kategorii pochwalić się nawet minimalnym wzrostem. Od chwili debiutu spółki w 2005 r. jej wartość spadła o niemal 10 proc. Przez lata polskim Jackiem Welchem (przynajmniej jeśli chodzi o długość kadencji) był Michał Skipietrow, prezes Mostostalu Export. Przez ponad 30 lat przeszedł z PRL na szczyty warszawskiej giełdy. W 2011 r. został odwołany ze stanowiska, wcześniej spółka opublikowała fatalne wyniki finansowe.

14,4 proc. Taki jest średni roczny zwrot z kapitału największych spółek z Europy, które rzadko zmieniają prezesów. W przypadku firm o największej rotacji szefów ten wzrost wynosi 7,3 proc. oraz na skłonność do podejmowania inwestycji.