Inwestorów trudno obudzić z marazmu. Uczestników rynku może poruszyć dopiero planowany późniejszy finisz sesji.
Od wczoraj handel akcjami na GPW zaczyna się o godz. 9, czyli o 30 minut wcześniej niż w piątek. GPW chciała w ten sposób zwiększyć obroty na rynku kasowym oraz dać inwestorom możliwość reagowania na otwarcia giełd w Londynie czy Paryżu. Tymczasem GPW przeprowadziła już w 2005 r. podobny ruch (przesunięcie otwarcia z godz. 10 na 9.30), który jednak nie przyniósł widocznych zmian w aktywności graczy. Tak jak i większość przedsięwzięc wzrostu liczby godzin handlu. Uczestnicy rynku nie spodziewali się więc, że wczoraj wydarzy się coś szczególnego. Nie pomylili się.
Liczone dwustronnie obroty przez pierwsze pół godziny sesji wyniosły 11,4 mln zł (bez 6,6 mln zł zleceń zrealizowanych na otwarciu). To niewiele ponad 2 proc. obrotów z całego dnia, choć czasowo było to 6,7 proc. giełdowej sesji. Również inne wyliczenia wskazują na to, że wydłużanie sesji jedynie rozciąga obroty w czasie. Zarządzający funduszami, inwestorzy indywidualni i brokerzy oceniają wcześniejszy start giełdy w Warszawie jako raczej neutralne zdarzenie.
— Ruch na parkiecie zależy przede wszystkim od tego, kiedy zarządzający są gotowi do pracy, kiedy zakończą poranną analizę. Gdyby maklerzy czekali na nich np. od godz. 7, to i tak zainteresowanie byłoby pewnie znikome — mówi Stanisław Waczkowski, wiceprezes Ipopema Securities.
Uczestnicy rynku z niepokojem czekają jednak na wprowadzenie przez GPW w przyszłym roku zapowiadanego wydłużenia sesji o godzinę, do 17.30. To wzbudza wiele emocji.
— Gdyby handel trwał 15 godzin, to dzienne obroty i tak by nie wzrosły — komentuje członek zarządu dużego TFI, który chce pozostać anonimowy.
— W zwiększeniu aktywności na rynku bardziej pomogłoby uruchomienie długo oczekiwanej krótkiej sprzedaży — dodaje Stanisław Waczkowski.
— I tak nie będziemy wiedzieć, jak ostatecznie ukształtuje się sesja w USA. Do tego spodziewana mniejsza aktywność inwestorów pod koniec sesji może utrudnić efektywne ustalanie kursów na zamknięciu — twierdzi Piotr Cieślak, główny analityk Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Adrian Boczkowski