Więcej okazji jest za oceanem

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2019-03-20 22:00

Mimo wzrostu cen europejskie akcje wciąż oferują atrakcyjne stopy dywidend. Paradoksalnie jest to jednak oznaka słabości giełd Starego Kontynetu

Przeczytaj i dowiedz się m.in.:

  • jak radzą sobie polskie fundusze inwestujące na zagranicznych giełdach
  • czy lepiej postawić na akcje europejskie czy amerykańskie

 

 

 

Królami dywidend okrzyknęli stratedzy Citibanku takie europejskie spółki, jak Aviva, Deutsche Post, KBC, Lloyds i Volvo. Nadwyżki wolnych przepływów pieniężnych i wysokie wskaźniki transferów do akcjonariuszy mają być siłą europejskich akcji. Także stratedzy Goldmana Sachsa dostrzegli ten aspekt, zwracając uwagę, że przy niewielkim zadłużeniu 2-procentowy wzrost zysków w 2019 r. będzie wystarczające do utrzymania wypłat dla akcjonariuszy. Około 80 proc. europejskich spółek oferuje przy tym dywidendy wyższe od oprocentowania własnych obligacji. Niskie rentowności niemieckich obligacji skarbowych, a także innych aktywów o tzw. stopie wolnej od ryzyka, wspierają notowania spółek dzielących się zyskami z akcjonariuszami.

Indeks Stoxx Europe 600 jest o włos od zniwelowania spadków rozpoczętych we wrześniu 2018 r. W ostatnich trzech miesiącach wskaźnik koniunktury giełdowej obejmujący 600 spółek z 17 krajów Starego Kontynentu zyskał około 16 proc. Poprawę widać również w funduszach akcji europejskich rynków rozwiniętych prowadzonych przez polskie TFI, z których najlepszy okazał się Caspar Akcji Europejskich.

— Wyniki naszego funduszu w ostatnim czasie nie bardzo wiązały się ze wzrostem kursów spółek dywidendowych. Do tej grupy zaliczają się instytucje finansowe, telekomy czy spółki surowcowe, a ja akurat inwestowałem w spółki technologiczne — zastrzega Błażej Bogdziewicz, zarządzający Caspar Akcji Europejskich, który w ostatnich trzech miesiącach zarobił 20,5 proc., a w ostatnich trzech latach 70,1 proc.

Ameryka w Europie

Zdaniem Błażeja Bogdziewicza akcje europejskie nie są drogie, ale wynika to ze strukturalnych problemów Starego Kontynentu. Gdyby zostały rozwiązane, to jest potencjał do dalszego wzrostu kursów. Chodzi przy tym o proste rezerwy, ale zależne od polityków. Zdaniem Błażeja Bogdziewicza europejska gospodarka jest po prostu przeregulowana.

— Nawet w funduszu Caspar Akcji Europejskich około 20 proc. aktywówmamy zainwestowane w Stanach Zjednoczonych. FIZ-y inwestujące w akcje, jakie tworzymy dla zamożnych klientów, lokują głównie na rynku amerykańskim. Tam widzimy więcej okazji. Oczywiście tam też istnieje ryzyko, ale amerykańskie firmy zdominowały europejskie i nadal będą miały nad nimi przewagę. W Europie nie ma najmniejszych szans, by jakakolwiek firma była w stanie konkurować z amerykańskimi spółkami technologicznymi. Jedynie niemieckiemu SAP się to udaje, ale to jest rodzynek — uważa Błażej Bogdziewicz.

W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Socha, dyrektor inwestycyjny Esaliens TFI, które w ofercie ma kilka funduszy akcji rynków rozwiniętych.

— W Europie są niskie wyceny i to powoduje, że stopy dywidend są wysokie. Preferuję jednak rynek amerykański. Wyceny są wyższe, ale gospodarka jest w lepszym stanie. Stany Zjednoczone nadają też tempo całemu globalnemu rynkowi akcji. Jeżeli rynek amerykański się zawali, to w Europie będzie jeszcze gorzej. A jeśli za oceanem rynek pójdzie w górę, to w Europie wzrośnie mniej — mówi Krzysztof Socha.

Specjalista z Esaliens TFI zwraca uwagę, że Europa ma szereg własnych problemów. Głównym jest brexit. I nie chodzi wyłącznie o brak porozumienia w tej kwestii.

— Sam brexit, niezależnie od tego, jak będzie wyglądał, może mieć spore znaczenie gospodarcze. Dużo firm niemieckich kooperuje z przedsiębiorstwami z Wielkiej Brytanii i otwartą kwestią pozostaje to, jak ta współpraca się ułoży — zaznacza Krzysztof Socha.

Zdaniem naszego rozmówcy nie można jednak zapominać o problemach budżetowych Włoch i tamtejszych banków, sytuacji Hiszpanii czy ryzyku samych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jego polityczny kształt jest niewiadomą, a ponadto istnieje prawdopodobieństwo, że pojawi się w nim spora grupa eurosceptyków, którzy będą stosować obstrukcję.

Szansa

Ryzyko brexitu i nierozwiązane, strukturalne problemy Europy dostrzega Jacek Grel, kierownik ds. alokacji aktywów i zarządzający funduszami w Santander TFI. Generalnie do akcji ze Starego Kontynentu jest jednak pozytywnie nastawiony, bo jego zdaniem poprawiły się perspektywy firm, w czym pomagają lepsze od oczekiwań ostatnie dane gospodarcze dla regionu, wygaśnięcie negatywnego efektu specyficznych problemów, które pojawiły się w 2018 r. — np. wprowadzenie nowych norm pomiarów emisji spalin w sektorze samochodowym.

Jacek Grel zwraca przy tym uwagę, że gospodarka europejska jest mocno zależna od sytuacji w Chinach, gdzie obecnie również oczekiwana jest poprawa. Pomaga także wciąż luźne nastawienie Europejskiego Banku Centralnego do polityki pieniężnej. Możliwe jest więc zatrzymanie odpływów i powrót pieniędzy do funduszy europejskich. Specjalista z Santander TFI przyznaje jednak, że rynek amerykański ma dużo lepszą kompozycję sektorową — więcej spółek innowacyjnych, z lepszymi modelami biznesowymi.

— Podsumowując, obecnie oba rynki mają podobny potencjał, co powoduje, że Europa może przestać być gorsza — podkreśla Jacek Grel.

To opinia podobna do wyrażanej przez strategów Bank of America Merrill Lynch. Stratedzy banku sugerują, że europejskie indeksy pobiją te z innych kontynentów. W ostatnich dwóch latach zdarzyło się to tylko w dwóch kwartałach, a nawet według najnowszego sondażu Bank of America Merrill Lynch wśród zarządzających funduszami na europejskich akcjach jest najwięcej krótkich pozycji, a więc zakładających zarobek na spadkach kursu.