Ludzie są jak samochody — najcięższe potrzebują dłuższej drogi hamowania. Im więcej pracujemy, tym trudniej nam odpocząć. Im bardziej jesteśmy zabiegani, tym trudniej się zatrzymać. Nic dziwnego, że z wakacji wracamy zmęczeni i rozdrażnieni.
Katarzyna Janczuk, trenerka biznesu, znalazła na to sposób. Jej zdaniem nie ma co czekać na urlop, święta czy weekend. Odpoczywać trzeba w ciągu normalnego tygodnia pracy, korzystając z każdej wolnej chwili. Oto sposoby na doładowanie akumulatorów, które sprawdzają się w jej przypadku.

Trochę sportu.
Uwielbiam bieganie, nordic walking, ale dobra jest każda aktywność fizyczna, która sprawia nam przyjemność. Podczas uprawiania sportu uwalnia się dopamina, która wzmacnia motywację, oraz serotonina, która poprawia humor i dodaje energii. Za redukcję stresu i poprawę nastroju odpowiadają endorfiny, zwane hormonami szczęścia. Naturalne związki chemiczne wydzielane po ćwiczeniach wspomagają spalanie tkanki tłuszczowej, zapobiegają osteoporozie, hamują apetyt, a nawet sprawiają, że czujemy się zaspokojeni.
Co równie ważne: między bajki trzeba włożyć twierdzenie, że zaczynanie treningu po 60., 70. lub 80. roku życia jest niewłaściwe — odpowiednio dawkowany ruch (najlepiej 10-15 minut dwa, trzy razy w tygodniu) służy także seniorom.
Sam na sam z książką.
A teraz coś dla umysłu i ducha. Chętnie sięgam do literatury grozy, zwłaszcza Stephena Kinga — ostatnio pochłonęłam „Smętarz dla zwierzaków”. Wcześniej zachwycił mnie „Całkiem zwyczajny kraj. Historia Polski bez martyrologii” Briana Portera-Szűcsa. Spojrzenie na nasze dzieje z punktu widzenia cudzoziemca. Polecam.

Książki pozwalają mi się rozluźnić, uspokoić skołatane nerwy. Atrakcyjna fabuła absorbuje moją głowę tak mocno, że zapominam o codziennych problemach, wyrywam się z kołowrotu zmartwień.
Z badań uczonych Uniwersytetu Sussex w południowej Anglii wynika, że czytanie ma na nas bardziej kojący wpływ niż muzyka, spacer lub filiżanka herbaty. Już sześć minut lektury wystarczy, by zredukować stres, zmniejszyć częstotliwość bicia serca i rozluźnić mięśnie.
Leśne kąpiele.

Kolejna moja książkowa rekomendacja, zwłaszcza dla mieszkańców betonowych dżungli, to „Lasoterapia” Katarzyny Simonienko, doktor psychiatrii i certyfikowanej przewodniczki po Białowieskim Parku Narodowym. Odkąd pamiętam, zawsze lubiłam spacerować po lesie, także boso. Teraz dowiedziałam się, że są badania naukowe potwierdzające dobroczynny wpływ tej aktywności na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne oraz odporność. Przebywanie wśród wiekowych drzew wspomaga leczenie m.in. astmy, alergii i depresji. Ten terapeutyczny nurt Japończycy nazywają „shinrin-yoku”, co tłumaczy się jako kąpiele leśne. Byle się nie ścigać, nie liczyć kroków. Chodzi o niespieszne wędrówki, trwające minimum pół godziny, z wyłączonym telefonem, w milczeniu, zachwycie. To czas na zanurzenie wszystkich zmysłów w naturze.
Oddychanie ma sens.
Problem w tym, że nie zawsze można znaleźć się w lesie, gdy dopada nas stres. Dla mnie ratunkiem w nagłych sytuacjach jest odpowiednie oddychanie. Jak to robić? Wiele skutecznych technik, różniących się poziomem trudności, można znaleźć w internecie. Uważam, że każdy powinien wypróbować co najmniej kilka i wybrać najbardziej odpowiednią dla siebie. Moja ogólna rada brzmi: oddychaj wolniej, głębiej i z większą świadomością. Gdy będziesz to robił, ciało wyśle do twojego mózgu komunikat, aby się zrelaksował i uspokoił.
Taki odsetek Polaków przyznaje, że na urlopie zdarza się im wykonywać zdalnie obowiązki służbowe, a 14 proc. pozostaje w kontakcie mejlowym lub telefonicznym z firmą — wynika z badania przeprowadzonego przez serwis Prezentmarzeń.
W gronie przyjaciół.
Sesje oddychania, bieganie, książki, kąpiele leśne… Wymieniłam praktyki regeneracyjne, które najczęściej realizuje się w samotności. Świadczy to o mojej potrzebie ucieczki z ludzkiego tłumu. To nie znaczy, że lekceważę zażyłe relacje. Przeciwnie — nie wyobrażam sobie życia bez rodziny, przyjaciół, bliskości i czułości, a nawet bez błahych, niezobowiązujących rozmów z ludźmi, których spotykam podczas spaceru lub w galerii handlowej.
Co rusz słyszę lub czytam o badaniach, według których osoby cieszące się wsparciem społecznym rzadziej chodzą do lekarza, żyją dłużej i są weselsze – o śmiech jest 30 razy łatwiej w towarzystwie niż w pojedynkę. Ważna jest jednak jakość kontaktów — zabrzmi to może brutalnie, ale raczej nie umówię się na kawę z kimś, kto mnie nudzi i męczy. Przyjaźnie są kwestią wyboru, a nie uciążliwą alternatywą dla samotności.

Mentalne przygotowania.
Wychodzę z założenia, że zamiast czekać na urlop, lepiej wykorzystać na odpoczynek każdą wolną chwilę w ciągu roku, ale co najmniej dwa tygodnie wakacyjnej laby to absolutna konieczność, by się zresetować i wrócić do obowiązków zawodowych z entuzjazmem, iskrą w oku.
Już samo oczekiwanie na wyjazd do ukochanego morskiego kurortu lub w góry sprawia, że jesteśmy bardziej zadowoleni z życia, odczuwamy mniej napięć i wykazujemy się większym optymizmem — dowiódł David Gilbert ze Szkoły Zarządzania Uniwersytetu Surrey pod Londynem. Z drugiej strony wiele osób uważa turystyczne wojaże za bardziej stresujące od codziennych dojazdów do biura czy samej pracy.
Jedynym kluczowym komponentem skutecznej przerwy jest dystans emocjonalny, czyli mentalne uwolnienie się od myślenia o pracy. Kiedy uwalniamy się od niej, bezpośrednio zmniejszamy obciążenie wywołujące zmęczenie i w naturalny sposób odzyskujemy siły.
No więc jak — urlop stresuje czy odstresowuje, męczy czy pozwala naładować akumulatory? Co człowiek, to inna odpowiedź. Dopóki nie umiałam się wyluzować między jednym biznesowym projektem a drugim, wizja długich wakacji mnie przerażała. Od kiedy odpoczynek traktuję jako codzienną powinność, nie mam już problemu z przełączaniem się w tryb regeneracji. Z relaksu i dogadzania sobie trzeba zrobić powszedni rytuał. Ile to może trwać? To zależy od liczby obowiązków, obciążenia pracą, intensywności życia. Ludzie są jak samochody – te najcięższe potrzebują najdłuższej drogi hamowania.