Ilu z nas witało nowy rok z lampką oryginalnego francuskiego szampana? Zapewne niewielu i nie tylko z powodu jego zawrotnych cen. Dziś wino musujące z francuskiej Szampanii (które jako jedyne ma prawo nazywać się szampanem) nie jest jedynym oczywistym wyborem, nawet wśród klientów z grubszym portfelem. O słynącym dawniej w Polsce z jakości „szampanie radzieckim” dziś też mało kto pamięta, bo na rynku mamy pełną paletę win musujących z niemal wszystkich krajów Starego Kontynentu — od prosecco z Włoch po sekt z Niemiec i cavę z Hiszpanii. Globalny boom na bąbelki spowodował, że na międzynarodowej arenie zaczyna przybywać coraz więcej liczących się graczy, m.in. Wielka Brytania, która w minionym roku wyeksportowała wina musujące do rekordowej liczby krajów — 27. Z raportu Department for Environment, Food and Rural Affairs wynika, że w 2016 r. USA, Japonia, Tajwan i Dubaj kupowały brytyjskie wina musujące tak samo chętnie jak francuskie i włoskie. W ciągu pięciu lat brytyjscy producenci tego gatunku alkoholu planują zwiększyć zagraniczną sprzedaż aż dziesięciokrotnie — z 250 tys. butelek do 2,5 mln. Do pisania tak optymistycznych scenariuszy Brytyjczyków zachęcała prawdopodobnie również rosnąca sprzedaż w kraju — tylko sieć Marks & Spencer podwoiła w ubiegłym roku sprzedaż win musujących. Jak się okazuje, Brytyjczycy są gotowi na to, żeby zastąpić włoskie prosecco kajowymi trunkami.
