Chyba żaden rynek nieruchomości na świecie nie podlega takim wahaniom, jak ceny mieszkań w Hongkongu. Wszystko przez ograniczoną przez rozmiary państwa podaż i sporo spekulacyjnego popytu. Tylko od początku 2009 r. do połowy ubiegłego roku ceny mieszkań wzrosły tu o 70 proc. (zobacz historyczny wykres>>) Potem rząd zaczął obawiać się pęknięcia bańki. Zwiększył więc podaż ziemi pod nowe zabudowy i podniósł minimalny poziom wkładu własnego nabywcy. W rezultacie ceny spadły o kilka procent, a liczba transakcji w listopadzie była o dwie trzecie niższa niż rok wcześniej. Perspektywy są jednak dużo ciemniejsze – analitycy banku Barclays nie wykluczają nawet 45-procentowej przeceny w ciągu dwóch lat.
Jest jednak z czego spadać. Dobrej (ale nie luksusowej) klasy mieszkanie kosztuje tu około 19 tys. USD za metr kwadratowy. Singapur i Japonia są znacznie tańsze. Oczywiście nie dotyczy to lokali w takich budynkach, które – o dziwo – można tu spotkać w ścisłym centrum. Naliczyłem 58 pięter mieszkalnych. Rodacy z wielkiej płyty, głowa do góry!
Wracają do sprawy D&G, Paweł Sołtys z radiowej Trójki przypomniał mi, że bojkot D&G przez Polaków to nic nowego. Przecież od dawna kupujemy produkty znanej marki Dolce&Gapbana ;)
Należy się jeszcze rozwiązanie konkursu. Skonsultowałem z samymi Chińczykami. Okazało się, że to Deloitte.