„Kto jest u władzy, jest krytykowany przez media” — takie przesłanie zostawi swojemu następcy świeżo wybrany szef TVP.
„Puls Biznesu”: Spodziewał się pan takiego obrotu sprawy?
Jan Dworak: Nie spodziewałem się, bo rada nadzorcza jest bardzo zróżnicowana, składa się z ludzi o różnych korzeniach i z różnych środowisk. Brałem udział w rzeczywistym konkursie. Wybór był nie do końca pewny i element niepokoju utrzymał się do końca.
A kiedy pan już wiedział na pewno?
Po północy, kiedy dowiedziałem się, że decyzja została podjęta, większością 5 głosów przy 2 wstrzymujących się.
W tej radzie od bardzo dawna panował pat w sprawie wyboru zarządu. Dlaczego w końcu się udało?
Prawdopodobnie rada chciała postąpić zgodnie z zaleceniami ministra skarbu. Kilka miesięcy temu resort skarbu zalecał, by dotychczasowa rada nadzorcza wybrała zarząd w sytuacji, gdy zarząd i rada jednocześnie kończą kadencję. Miało to zapewnić ciągłość zarządzania spółką, a jednocześnie chodziło o uniknięcie sytuacji, w której nie funkcjonuje organ zgłaszający do KRS skład nowej rady.
Co się stało, że minister zmienił zdanie?
Faktycznie, we wtorek minister napisał pismo do rady nadzorczej, by ta się wstrzymała z wyborem zarządu. Apelował, by nowy zarząd wybierała nowa rada, ponieważ Telewizja Polska nie jest zwykłą spółką skarbu państwa, lecz największym nadawcą w Polsce, kształtującym opinię publiczną. O to toczy się cały spór.
O rząd dusz?
Tak, o wpływ na telewizję publiczną.
Czyli minister chciał zaryzykować stabilność funkcjonowania spółki dla celów politycznych?
Tak, chodziło pewnie o efekt polityczny, a nie o telewizję jako korporację działającą na rynku mediów.
Dlaczego rada nadzorcza wybrała pana, a nie wiceprezesa Piotra Gawła?
Po wycofaniu się z konkursu Piotra Gawła rada wybierała przecież pomiędzy mną a panią Jolantą Kessler-Chojecką.
Słyszałam, że toczyła się ostra walka głównie między panem a wiceprezesem Piotrem Gawłem.
Na początku umówiliśmy się, że walka ma być dżentelmeńska.
Jedna z plotek mówi, że TVP miała zapłacić ze środków reklamowych na Fundację Dzieło Tysiąclecia…
Był taki pomysł, ale dokumenty nie były podpisane przez wiceprezesa Piotra Gawła.
Miało się to stać za pańskimi plecami…
Nie ma możliwości zrobienia czegoś poza plecami prezesa czy członka zarządu.
Dlaczego zaproponował pan, by skład zarządu był jednoosobowy? Jeszcze tydzień temu mówił pan, że może jednak wieloosobowy.
Zawsze byłem zwolennikiem jednoosobowego zarządu. Zwracałem uwagę, że wieloosobowy zarząd to pewnego rodzaju konieczność. Bo pomysł jednoosobowego zarządu mógł nie zyskać aprobaty rady nadzorczej i innych ciał, które mają wpływ na telewizję publiczną — na przykład parlamentu.
A teraz tej politycznej konieczności już nie ma?
Zaproponowałem jednoosobowy zarząd, biorąc pod uwagę to, że Piotr Gaweł zaprezentował odmienną koncepcję — zarządu wieloosobowego. Koncepcja zarządu była jednym z wielu elementów konkursu.
Będzie pan teraz bronił niezależności programu przed zakusami polityków?
Dziennikarze mają prawo do różnych poglądów i sposobów widzenia świata. Ważne, by zachowywali standardy swojego zawodu.
Mówił pan niedawno, że telewizja za bardzo wychyla się na prawo — wiele osób zinterpretowało to jako deklarację polityczną.
Najbardziej boję się koniunkturalizmu, który może zagrozić niezależności telewizji publicznej. Mówienie, że telewizja wychyla się na prawo nie było moją osobistą obserwacją, ale było oparte na wynikach badań. Należy jednak pamiętać o tym, że badania odzwierciedlają ogólny klimat.
Co pan proponuje?
By TVP pozostała instytucją, która nie jest stroną w sporze politycznym i jest krytyczna wobec niedobrych zjawisk życia publicznego. Z całym szacunkiem dla instytucji państwowych, trzeba zachować krytyczny dystans wobec nich. Każdy, kto jest u władzy, podlega krytyce mediów. Tak zawsze było i być powinno.
Nie wydaje mi się, by porozumiał się pan z nową radą.
Będę jednak próbował.
Jak długo pan będzie prezesem?
Bardzo poważnie traktuję ten obowiązek, ale zdaję sobie sprawę, że kolejna kadencja może być krótkotrwała. Jej długość zależy od wielu czynników, na które nie mam wpływu.
Podpisał pan już umowę o pracę?
Od mojego wyboru nie minęły jeszcze 24 godziny. Rozumiem, że decyzja rady nadzorczej jest też decyzją praktyczną i że wkrótce podpiszę taką umowę.
Będzie w niej zapis o odszkodowaniu za wcześniejsze skrócenie kadencji?
Rada nadzorcza ustaliła, że zapisy w moim kontrakcie mają być takie same jak w dotychczasowych kontraktach i ja się na to zgodziłem.
Czyli ile?
Odszkodowanie ma być równe trzymiesięcznemu wynagrodzeniu, niezależnie czy odwołanie nastąpi dwa tygodnie czy wiele miesięcy po powołaniu. Moja pensja to maksymalna „kominówka” — nieco ponad 16 tys. zł brutto.
Uda się panu coś zmienić w telewizji czy raczej czeka nas okres bezwładnego trwania?
Przede wszystkim będę się starał dokończyć sprawy, które są w toku. Sytuacja zewnętrzna nie pomaga we wprowadzaniu zasadniczych zmian.
Szkoda, że nie wyszła szumnie zapowiadana reforma struktury TVP.
Telewizja jest przygotowana do zmian. Te najważniejsze dotyczą funkcjonowania oddziałów terenowych i programów informacyjnych. Trzeba co najmniej roku, by to wcielić w życie.
Faktyczne zmiany to wydzielenie jednostek, wyrzucenie wielu osób…
Ludzie boją się wyrzucania. Nigdy nie mówiłem o wyrzucaniu kogokolwiek, ale o wprowadzeniu obiektywnego systemu ocen pracowniczych. Dopiero na podstawie tych ocen, w dłuższym okresie, będzie można coś zmienić.
Trzeba ruszyć skostniałą strukturę, aby firma stała się bardziej dynamiczna...
Telewizje publiczne w Europie są obarczone silną sferą socjalno-związkową. Nie ma Solidarności w TVN czy Polsacie. W telewizji publicznej jest. Niedawno związkowcy wystąpili o podjęcie rozmów o układzie zbiorowym. Nie mogliśmy odmawiać i negocjujemy. Jesteśmy instytucją żyjącą innym rytmem. Trzeba zrobić wszystko, by telewizja nie była urzędem, ale by stała się przedsiębiorstwem medialnym. Ale coś z urzędu w TVP pozostanie, bo to jest instytucja państwowa.
Jaką radę chciałby pan dać swojemu ewentualnemu następcy?
Trzymać się własnych przekonań i kontynuować to, co dobre, a zapomnieć o tym, co było niewłaściwe.
Jan Dworak, prezes TVP