Wschód Polski może być przyszłością branży hotelowej

Patrycja Otto, Agnieszka Janas
opublikowano: 2002-08-06 00:00

Specjaliści z branży hotelowej uważają, że wschód Polski ma przed sobą przyszłość. Ożywienie inwestycyjne powinno nastąpić w chwili pojawienia się daty akcesji do UE oraz oznak wzrostu gospodarczego.

Pod względem liczby obiektów hotelowych oraz planów inwestycyjnych wschodnia granica Polski wciąż notuje dużo mniejsze zainteresowanie inwestorów niż pozostałe części kraju. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest mała rentowność oraz trudna sytuacja gospodarcza zarówno Polski, jak i krajów sąsiednich. Wymiana handlowa generowała bowiem do tej pory największy ruch na granicy.

— Zdarzają się takie miesiące, kiedy obłożenie hotelu nie przekracza 40 proc. Głównie naszymi gośćmi są polscy biznesmeni i przedstawiciele handlowi prowadzący działalność na Wschodzie. Niewielu obywateli państw ościennych korzysta z naszej oferty. Natomiast często organizujemy międzynarodowe seminaria i jednodniowe spotkania biznesowe — mówi Przemysław Grzegorzak, specjalista ds. marketingu hotelu Gromada w Przemyślu.

Mimo trudnej obecnie sytuacji, przedstawiciele branżowi uważają, że tereny wschodniej Polski stanowią duży potencjał i mogą stać się atrakcyjnym miejscem dla turystów z Europy Zachodniej.

— Uważam, że wszystko, co Polska może zaoferować turystom z Unii, znajduje się na wschodzie. Dlatego Orbis zainteresowany jest dalszym inwestowaniem na tych terenach. Chcemy wraz z francuskim partnerem Accor wybudować w ciągu 2-3 lat hotele Ibis w Białymstoku i Rzeszowie. Wyremontowaliśmy nasze obiekty w Lublinie i Mrągowie, prowadzimy ośrodek w Wilkasach koło Giżycka — tłumaczy Maciej Grelowski, prezes Orbisu.

Przedstawiciele dwóch największych sieci hotelowych Orbisu i Gromady zgodnie twierdzą, że akcesja Polski do UE zdecydowanie przyspieszy rozwój tego regionu.

— Przyszłe przesunięcie granic Unii Europejskiej na wschodnie granice Polski wyzwoli zainteresowanie organizowaniem gospodarczych i kulturalnych kontaktów Wschód-Zachód. Dobrymi miejscami do takich spotkań mogą być np. Przemyśl przy granicy z Ukrainą, Białystok przy granicy z Białorusią czy Olsztyn lub Elbląg przy granicy z obwodem kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej. Obsługą takich spotkań-konferencji, targów i wystaw będą mogli zajmować się polscy operatorzy turystyczni. Ożywienie w obsłudze hotelarskiej stanowić może zatem znaczący element poprawy sytuacji ekonomicznej wschodnich regionów przygranicznych — mówi Stanisław Pecyna, dyrektor OST Gromada.

Operatorzy hoteli zwracają także uwagę na to, że proces przyjmowania Polski do Unii wiąże się z dostosowaniem polskich granic do wymogów Piętnastki. Wzrost liczby szkoleń dla służb celnych i granicznych może stać się dla nich dodatkowym zarobkiem.

Agencje nieruchomości obserwują ze strony inwestorów rosnące zainteresowane terenami przy wschodniej granicy, są wśród nich zarówno firmy polskie jak i zagraniczne.

— Krajowi inwestorzy interesują się głównie Białymstokiem i okolicami miasta. Są to zazwyczaj lokalni właściciele restauracji i pensjonatów — informuje Dorota Latkowska, dyrektor działu finansowego w Knight Frank.

Pod swoje przedsięwzięcia poszukują przede wszystkim nie zabudowanych działek zlokalizowanych przy głównych drogach wyjazdowych i szlakach turystycznych. Także mieszkańcy tych terenów zrozumieli, przed jaką stoją szansą i w ostatnim czasie rozpoczęli skupowanie działek z myślą o późniejszej ich odsprzedaży pod inwestycje komercyjne. Zwłaszcza że, jak zaznaczają miejscowe biura obrotu nieruchomościami, ceny działek pod zabudowę komercyjną przy wschodniej granicy Polski zaczynają się już od 1 USD (4,1 zł) za mkw. W głównych miastach regionu kwota ta wzrasta do 15-40 USD (60-120 zł) za mkw.

Zdaniem przedstawicieli rynku nieruchomości, hotele 3-4-gwiazdkowe będą powstawały tylko w większych miastach, jak Lublin, Białystok i Rzeszów. Jest to zrozumiałe. Tylko tam istnieje szansa, że inwestycja się opłaci.

— Myślę, że każde większe miasto będzie dysponowało przynajmniej jednym hotelem o wysokim standardzie. Więcej tego typu inwestycji ma szansę powstać na Mazurach, regionie, którym szczególnie interesują się deweloperzy. Obecnie planowane są na tym terenie trzy projekty, które aktualnie znajdują się na etapie uzyskiwania pozwolenia na budowę. W przypadku dwóch z nich inwestorami są zagraniczne firmy, a obsługę będą prowadzić międzynarodowe sieci — twierdzi Dorota Latkowska.

Przykładem hotelu wysokiej klasy jest Lublinianka, obiekt kompleksowo wyremontowany i ponownie otwarty w Lublinie przez firmę Von der Heyden Group, dewelopera m.in. Centrum Andersa w Poznaniu i Liberty Corner w Warszawie.

— Zdecydowaliśmy się na inwestycje w Lublinie, ponieważ jest on stolicą województwa i nie jest przeinwestowany. Ponadto właściwie nie mamy konkurencyjnego hotelu w tej klasie w promieniu 100 km. Jest jednak zbyt wcześnie, aby ocenić, czy inwestycja jest opłacalna. Lublinianka działa dopiero 2 miesiące. Decydując się na otwarcie obiektu, braliśmy też pod uwagę gospodarcze powiązania Lublina z Ukrainą i Rosją. Uważamy też, że akcesja Polski do Unii przyczyni się do rozwoju regionu — mówi Sven von der Heyden, prezes Von der Heyden Group.

Analitycy przewidują, że bliżej granicy będą powstawały niższej klasy pensjonaty z bazą żywieniową oraz 2-3-gwiazdkowe hotele z salami konferencyjnymi lub zapleczem turystycznym. Zdaniem Krzysztofa Łopacińskiego, dyrektora Instytutu Turystyki, zapotrzebowanie na tego typu obiekty będzie podyktowane rozbudową ruchu tranzytowego.

— Aby obiekty były atrakcyjne dla potencjalnych klientów, powinny zostać lokalizowane w miejscach, które mają walory naturalne w postaci np. jeziora. Dodatkowym atutem mogłyby być aquaparki oraz place zabaw dla dzieci. Przy wschodniej granicy nie ma tego typu obiektów, a turyści z Zachodu nie wyobrażają sobie bez nich wypoczynku. Poza tym poziom oferowanych usług powinien być wyższy od proponowanego w krajach ościennych — zaznacza Krzysztof Łopaciński, dyrektor Instytutu Turystyki.

Analitycy uważają, że największym problemem są wizy, które mogą przyczynić się do spadku lokalnego ruchu granicznego. Panuje pogląd, że dla osób, które je otrzymają, Polska nie będzie krajem docelowym.

Według prognoz Instytutu Turystyki, należy spodziewać się spadku ruchu turystycznego z państw Europy Wschodniej do Polski. Jak wymienia Krzysztof Łopaciński, średnio w skali roku liczba odwiedzających z krajów położonych najbliżej Polski zmniejszy się o 5 proc., natomiast z dalszych — o 7 proc.

Dorota Latkowska uważa jednak, że na ostateczne decyzje w sprawie inwestycji trzeba poczekać do ogłoszenia wyników referendum, albo nawet do czasu podania daty przystąpienia Polski do UE.